"Byłam przekonana, że na swojej życiowej drodze doświadczyłam już wszystkie oblicza człowieczeństwa, ale okazuje się, że jednak nie do końca. Nawet nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać, bo z jednej strony jest mi przykro, a z drugiej na myśl nasuwa mi się tylko jedno słowo, a mianowicie – kabaret. Wszystko przez to, że gdy odwiedzamy mojego brata, to nie możemy zabierać ze sobą dzieci. Taka prośba bratowej, która lubi ciszę i spokój".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nietypowa sytuacja z bratową
Założę się, że nigdy w żadnej rodzinie nie wydarzyło się coś tak absurdalnego, nie ma opcji! Moja bratowa autentycznie poprosiła nas o to, żebyśmy nie zabierali ze sobą dzieci, gdy wybieramy się do nich w odwiedziny. Ja zdębiałam i widziałam po minie mojego brata, że on również, ale decyzji swojej małżonki nie podważył. Zresztą, od momentu ślubu przytakuje jej w każdym temacie, więc nie wiem, czego ja się spodziewałam.
Oczywiście problemu nie było, gdy ona i mój brat byli jeszcze przed zawarciem związku małżeńskiego. To znaczy, nie wiem, czy nie było niedogodność między nimi, ale przez to, że nie była jeszcze w rodzinie, to nie miała odwagi wyznać mi tego prosto w oczy. W pewnym momencie tę odwagę w sobie znalazła i była szczera, ale to aż za bardzo.
Według niej nasze dzieci (chłopiec 8 lat i dziewczynka 6) są za małe i nie potrafią zrozumieć, jak należy zachowywać się w czyimś domu. No przepraszam bardzo! To są przecież dzieci i oczywiste, że nie będą siedziały przy kawi przez 3 godziny, rozmawiając o polityce, czy opowiadając sobie żarty.
Niechęć do dzieci w każdym wieku
Dla mnie to w ogóle nie jest normalne i to jeszcze w przypadku kobiety, ale ona od początku wydawała mi się podejrzana. Zacznijmy od jej podejścia do posiadania dzieci, a raczej ich nieposiadania. Tak, żona mojego brata nie chce mieć dzieci i mówiła to już jako nastolatka. Nie wiem, jak można nie posiadać instynktu macierzyńskiego.
Drugą sprawą jest to, że nigdy dobrze nie wypowiadała się o dzieciach ze swojej rodziny. Wszystkie były głośne, co doprowadzało ją do szału. Nawet moja mama zwracała na to uwagę w rozmowach ze mną, ale ja tematu nie ciągnęłam, bo mnie nie dotyczył.
Gdy zaczął dotyczyć moich dzieci, to przecież nie będę trzymać tego w tajemnicy. Poinformowałam mamę o tej sytuacji, co jeszcze bardziej zniechęciło ją do synowej. Uraziła mnie tym, co powiedziała i jeśli nie przeprosi, to już nigdy więcej nie pojawię się w jej domu.
K.