"Ze wspólnego wyjazdu wróciłam sama. Wszystko przez jeden sms"

"Ze wspólnego wyjazdu wróciłam sama. Wszystko przez jeden sms"

"Ze wspólnego wyjazdu wróciłam sama. Wszystko przez jeden sms"

canva.com

"Chcesz sprawdzić, czy nadajecie na podobnych falach, wyjedźcie na wakacje! Tak gdzieś słyszałam. W sumie u nas się sprawdziło. Pierwsze wakacje z moim nowym chłopakiem skończyły się klapą. Pojechaliśmy razem, wróciliśmy osobno. Wszystko przez jeden głupi sms. Teraz nie wiem, jak to odkręcić!"

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Poznałam nowego faceta

Z Jarkiem poznałam się jesienią. Oboje byliśmy już po przejściach, więc w nową relację wchodziliśmy z pewną dawką ostrożności. W sumie zbliżyła nas podobna historia. Jarka poznałam w klubie, ale nie od razu między nami zaskoczyło.

To był jeden z tych weekendów, kiedy ewidentnie potrzebowałam wyrwać się z domu. Pół roku wcześniej rozstałam się z narzeczonym po pięcioletnim związku. Zdradził mnie i sprawił, że w jednej chwili moje ułożony życie się rozleciało. Mieliśmy zaplanowany każdy szczegół wspólnego życia. Dokładnie wiedzieliśmy, jak chcemy, żeby wyglądało nasze wesele, ile chcemy dzieci i kto będzie rządził w naszym wymarzonym domu.

Gdy scenariusz był już gotowy, okazało się, że nastąpiła nagłe zmiana głównej postaci. Zamiast mnie moim wymarzonym życiem będzie żyła Marzena. Zabrała mojego narzeczonego i marzenia. Nie powiem, powrót do normalności po tym ciosie był nie lada wyzwaniem.

Wtedy w tym klubie po raz pierwszy pozwoliłam sobie poczuć się znowu wolną. Otworzyłam się na relacje i od razu kogoś poznałam. Nasza znajomość z Jarkiem zaczęła się bardzo ostrożnie. Oboje zranieni, nie potrafiliśmy od razu otworzyć się na nowe. Powoli budowaliśmy między sobą zaufanie.

para z plecakiem canva.com

Ze wspólnego wyjazdu wróciłam sama

Każde z nas wiedziało, co to zawód i odrzucenie. Bardzo ostrożnie stawialiśmy kolejne kroki, bo choć chcieliśmy sobie zaufać, wiedzieliśmy, że zakochane serce łatwiej zranić. Poza tym przed prawdziwym zaangażowaniem się przestrzegała mnie przyjaciółka. Ania była przy mnie, gdy rzucił mnie mój były. Tylko ona wie, jak cierpiałam. Im bardziej ja się angażuje, tym bardziej Anka pilnuje, żebym miała głowę na karku.

W tym roku wybraliśmy się na pierwsze wspólne wakacje z Jarkiem.  Powiem szczerze, że od początku było dość dziwnie. Jednak spotykanie się na randki, czy zostawanie czasem na noc znacznie się różni od bycia za sobą non stop.

Oboje lubimy aktywny tryb życia, dlatego na miejsce urlopu wybraliśmy Tatry. Całe dnie łaziliśmy po górach, a wieczorami lubiliśmy posiedzieć przy dobrej muzyce na żywo w jakieś góralskiej karczmie. Jak to w górach był spokój i problemy z zasięgiem.

Ja regularnie pozostawałam w kontakcie z przyjaciółką. Ania martwiła się bardzo o nasz wspólny wyjazd sam na sam i regularnie dopytywała co u nas słychać. Nie ukrywam, że co dorwałam zasięg, to próbowałam zdawać jej relacje. Widziałam, że Jarkowi moje ciągłe zerkanie w smartfona nie do końca się podobało. Ale nie komentował, nic nie mówił.

Trzeciego dnia zdarzyło się coś totalnie nieprzewidywalnego. Wróciłam do pokoju po masażu, a tam czekał na mnie Jarek ze spakowaną walizką. Powiedział tylko, że wyjeżdża, a ja mogę dalej romansować ze swoją "myszką". Zanim zrozumiałam, o co mu chodzi, już go nie było. Za późno na tłumaczenia.

Mój chłopak przeczytał sms-a od Anki, która w telefonie jest wpisana jako "Myszka". Od razu źle odczytał naszą korespondencję i poczuł się znowu zdradzany. Ania tylko napisała:

Myszko, jakbyś mnie potrzebowała pisz, wsiadam w auto i jestem. Tylko ja, ty i nasz ulubiony trunek.

Oczywiście, że wszystko jest do udowodnienia i wytłumaczenia w chwilę. Zastanawiam się tylko, czy warto. Czy chcę inwestować w związek, w którym od początku jest podejrzliwość i brak zaufania? Sama nie wiem. Choć z tych wakacji wróciłam sama i to przez taką głupotę, zastanawiam się, czy to nie był znak, żeby odpuścić...

Joasia

 

Piotr Stramowski po raz pierwszy pokazał nową ukochaną. Ładna z nich para?Zobacz w galerii!
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama