„Byłem zbyt zajęty, żeby pożegnać mojego umierającego najlepszego przyjaciela”

„Byłem zbyt zajęty, żeby pożegnać mojego umierającego najlepszego przyjaciela”

„Byłem zbyt zajęty, żeby pożegnać mojego umierającego najlepszego przyjaciela”

Canva

„Mój przyjaciel był dla mnie prawdziwym wsparciem w trudnych chwilach. Zawsze mogłem na niego liczyć. Znaliśmy się od dzieciństwa i zawsze wspólnie spędzaliśmy czas. Ponad dwa lata temu Tomek podzielił się ze mną informacją, która bardzo mną wstrząsnęła. Postanowiłem, że zrobię wszystko, żeby mu pomóc”.

Reklama

*Publikujemy list naszego czytelnika.

Najlepsi przyjaciele i najpiękniejsze wspomnienia

Tomek od zawsze był dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałem. Wychowywaliśmy się na jednym podwórku, gdzie od wspólnego budowania babek z piasku, poprzez zabawę w policjantów i złodziei aż po pierwsze złamane serca tworzyliśmy najpiękniejsze wspomnienia.

Wiedziałem, że zawsze mogę na niego liczyć. Tomek od zawsze był dla mnie prawdziwym wsparciem w trudnych chwilach. To on pocieszał mnie po zerwaniu z narzeczoną i pomagał w remoncie mieszkania, które dostałem po babci. Razem jeździliśmy w góry i chodziliśmy na mecze ulubionej drużyny. Byliśmy nierozłączni do czasu, aż mój przyjaciel podzielił się ze mną informacją, która bardzo mną wstrząsnęła.

Diagnoza, która wywróciła nasze życie do góry nogami

Po zwykłych kontrolnych wynikach z krwi Tomek dostał od lekarza zlecenie na bardziej zaawansowane badania. Diagnoza, którą usłyszał, wywróciła nasze dotychczasowe życie do góry nogami. Zaawansowany rak w czwartym stadium. Typ, na który nie było żadnego leku, oprócz nowoczesnej terapii w Chinach. Zagraniczne leczenie było jednak poza jego zasięgiem. Ogromne koszty sprawiły, że Tomek pogodził się z tym, że nie ma dla niego ratunku.

Tomek nie chciał, żeby ktokolwiek się nad nim użalał. Oczekiwał, że będziemy funkcjonować tak, jak dawniej. Dalej jeździć w góry i kibicować ulubionej drużynie na meczach. Zupełnie jakby nigdy nic się nie wydarzyło.

Dwoje przyjaciół siedzących na czerwonym kamperze na tle zachodzącego słońca Canva

Postanowiłem pomóc przyjacielowi

Stwierdziłem, że zrobię wszystko, żeby mu pomóc. Szybko założyłem zbiórkę internetową. Niestety mimo wielu starań nigdy nie udało mi się jej nagłośnić na tyle, by uzbierać przynajmniej połowę kwoty.

Na szczęście znalazłem dobrze płatną pracę w Niemczech. Nie wahałem się ani chwili, podpisując umowę z nowym pracodawcą. Byłem pewien, że po kilku miesiącach uzbieram pokaźną kwotę, która wystarczy na leczenie mojego najlepszego przyjaciela.

Wynająłem moje mieszkanie i wyjechałem za granicę, gdzie pracowałem tyle, ile tylko byłem w stanie. Oszczędzałem na wszystkim, a większość pieniędzy skrupulatnie odkładałem, żeby pomóc Tomkowi. Nawet na weekendy nie przyjeżdżałem, żeby go odwiedzić. Byłem pochłonięty pracą.

Na nic nie miałem czasu

Zwyczajnie na nic nie miałem czasu. Raz na jakiś czas udawało mi się wygospodarować chwilę, żeby zadzwonić do Tomka i sprawdzić, co u niego. Pewnego dnia, gdy jego telefon nie odpowiadał na żadne z moich połączeń, przedzwoniłem do jego siostry.

Okazało się, że Tomek jest w bardzo złym czasie i najprawdopodobniej wkrótce odejdzie. Rzuciłem wszystko, żeby przyjechać do Polski. Niestety nie zdążyłem się z nim pożegnać. Byłem zbyt zajęty, żeby pożegnać mojego umierającego najlepszego przyjaciela…

Zrozpaczony Krystian

Strażak adoptował nowo narodzoną dziewczynkę. Znalazł ją w oknie życia. Od 10 lat z żoną starał się o dziecko Zobacz galerię!
Źródło: youtube.com/@News6WKMG
Reklama
Reklama