"Szukałam dyskretnej znajomości na boku. Okazało się, że nie tylko ja"

"Szukałam dyskretnej znajomości na boku. Okazało się, że nie tylko ja"

"Szukałam dyskretnej znajomości na boku. Okazało się, że nie tylko ja"

canva.com

"Chyba każdy, kto żyje w wieloletnim związku ma czasem ochotę na pewnego rodzaju powiew świeżości? Ja bardzo tego potrzebowałam i byłam pewna, że jeśli nie wkręcę się w relację, która będzie mi dostarczała emocji, to rozstanę się z moim mężem. On już nie działał na mnie tak, jak kiedyś, ale jakiś zakazany owoc z pewnością by to zmienił. Myślę, że wiele kobiet (i nie tylko) mnie zrozumie. Postanowiłam znaleźć sobie jakiegoś dyskretnego znajomego i zarejestrowałam się na jednym z portali randkowych. Tak najłatwiej. Choć musiałam być ostrożna, bo mogło tam zaglądać wielu moich znajomych. Przeglądałam sobie oferty panów, z niektórymi rozmawiałam, aż wreszcie trafiłam na... Ależ mi to podniosło ciśnienie!"

Reklama

*Publikujemy list od czytelniczki

Potrzebowałam emocji

Ja zawsze byłam osobą, która  uwielbiała emocje. Oczywiście tylko te pozytywne. Ale to one napędzały mnie do działania.

Kiedy nic się w moim życiu nie działo, byłam strasznie przygaszona. I sama szukałam tych emocji gdziekolwiek.

Wiele lat temu poznałam mojego obecnego męża. Ależ to był wulkan energii. To mnie chyba w nim najbardziej pociągało. My mogliśmy razem naprawdę podbijać świat. Wszyscy mówili, że jesteśmy jak dwa żywioły, oboje bardzo energiczni i wciąż nam było mało.

Ale około rok po ślubie, jego energia gdzieś wyparowała. Z każdym dniem wydawał mi się przez to mniej atrakcyjny. Nie miałam już od kogo ładować bateryjki.

Musiałam szukać gdzieś indziej

Wpadłam na pomysł, że znajdę sobie jakiegoś dyskretnego przyjaciela na boku, z którym trochę podbiję te wszystkie emocje. No i zarejestrowałam się na portalu randkowym.

Rozmawiałam tam z wieloma mężczyznami, ale z żadnym nie wymieniłam się zdjęciem. Bazowałam na ich opisach i sama też starałam się im szczegółowo opisywać.

Nie mogłam ryzykować, że trafię na kogoś znajomego. Mój mąż wtedy na pewno by się o tym dowiedział.

Z jednym rozmawiało mi się wyjątkowo dobrze. Rozumiał mnie jak kiedyś mój mąż. Wymienialiśmy tylko maile, tak było najbezpieczniej. Aż wreszcie się z nim umówiłam.

Nadszedł dzień spotkania

Wymyśliliśmy, że jego znakiem szczególnym będzie bukiet żółtych tulipanów. Panowie zwykle dają kobietom róże, więc mogłabym go z kimś pomylić, a miejsce było takie typowo randkowe.

Byłam zdenerwowana, ale i podekscytowana. Podeszłam pod drzwi kawiarni i przez chwilę pomyślałam, że może nie powinnam była tego robić, ale weszłam do środka i... zobaczyłam mojego męża. Z bukietem tulipanów.

Umówiłam się z własnym mężem? Cóż wciąż nie byłam tego pewna, ale nie mogłam przecież go o to zapytać.

Szybko stamtąd wyszłam i wróciłam do domu. A wieczorem mój  mąż przyniósł mi bukiet żółtych tulipanów. Dodał:

Dawno nie dawałem Ci kwiatów.

Byłam zła! Ale przecież ja wcale nie byłam lepsza od niego. Postanowiłam niczego z nim nie wyjaśniać, ale podejść do sprawy inaczej. Wiedziałam już, czego mu brakuje, bo przecież mi o tym wszystkim opowiadał w wiadomościach. "Zaopiekowałam się" nim bardziej i o dziwo uczucia odżyły, a emocje powróciły.

Teraz cieszę się, że z nikim się nie spotkałam. Mogłabym tego naprawdę żałować.

Jolka

Zobaczcie wszystkie żony Michała Wiśniewskiego!
Źródło: AKPA/ MW Media
Reklama
Reklama