"Mój syn wpadł do nas wczoraj z synową i prosto z mostu oznajmili nam, że za dwa dni jadą do Chorwacji ze znajomymi! Oczywiście, do mnie podrzucą Igorka! Oszaleli chyba, tak bez pytania? Ja nie wiem, skąd u tych młodych przekonanie, że babcia nigdy nie ma swoich planów! Ja jestem kobieta mobilna! Lato jest, to biorę mojego starego adonisa za bety i jedziemy na wywczasy. Czas się poopalać, a nie non stop zatralalać. W relacjach z młodymi mam jedną zasadę, której od nich wymagam, a którą syn właśnie złamał. No to mu powiedziałam..."
*Publikujemy list naszej czytelniczki.
Z chęcią opiekuję się wnuczkiem, ale nie jestem na każde zawołanie
Mój jedyny wnuczek Igorek skończył niedawno dwa lata. Nie chodzi jeszcze do żłobka, a rodzice oboje pracują, co oznacza, że kto się często Igorkiem zajmuje? Babcia, dziadek i druga babcia.
Igor to cudowny chłopiec i naprawdę opieka nad nim nie jest dla mnie problemem, ale są czasem takie sytuacje, kiedy naprawdę nie mogę i nie ma w ogóle takiej opcji, żebym zmieniła plany!
Mamy lato, więc najlepszy czas na to, żeby wziąć mego starego adonisa za bety i jechać gdzieś na wywczasy. Ustaliliśmy, że spędzimy we dwoje romantyczny tydzień do Kołobrzegu. Czas się poopalać, a nie non stop zatralalać!
Lubię polskie morze, nie odstraszy mnie wizja złej pogody i zimnych prądów. Do syna pisałam na Facebooku, że jedziemy, ale chyba to przegapił...
Jadę z dziadkiem na urlop, a syn i synowa każą mi babciować!
Pewnego pięknego lipcowego dnia zjawił się razem z synową w moim salonie i oświadczył, że oni za dwa dni jadą ze znajomymi do Chorwacji! Oczywista oczywistość dla nich, że zaopiekuję się Igorkiem, bo moja zmienniczka jest w sanatorium, a oni by chcieli jechać bez dziecka.
Chyba śnią! Teraz, kiedy ja już w myślach leżę za parawanem... To mu powiedziałam, że swoje dzieci już odchowałam, teraz czas na to, żeby sami sprawdzili się w roli rodziców.
A urlop to nie wyjątek ani pauza od rodzicielstwa. Do roboty w te dni nie ganiają, to niech nie wymagają, żebym im wtedy babciowała.
Jak nie wiem, co oni mają w głowie, żeby planować wakacje i nie zabrać na nie swojego dziecka... Kawalerskie i panieńskie czasy minęły, jak się zdecydowało założyć rodzinę.
Ja wszystko rozumiem, ale mam jedną zasadę
Poza tym, ze mną nie ma czegoś takiego, że nagle dzwonek do drzwi lub telefon i:
Babciaaaaaaaa, weźmiesz go na dwie godziny, bo muszę do lekarza/kosmetyczki/koleżanki/wstaw dowolne.
W relacjach z moim synem i synową mam jedną podstawową zasadę - ja im chętnie pomogę ze wszystkim, w miarę sił i możliwości, ale pod jednym warunkiem: że wcześniej mnie uprzedzą!
I to odpowiednio wcześniej, im większa to ma być przysługa; nie na chwilę przed odlotem... Wtedy mogę się przygotować, nawet zwykłe zakupy zrobić, żeby Igor miał co jeść, albo poprzesuwać swoje plany.
A teraz syn i synowa złamali tę zasadę, tłumacząc się okazją last minute. Myśleli, że postawią mnie przed faktem dokonanym i wszyscy będą zadowoleni. A figa.
Przykro mi, że zawiodłam przesadzone nadzieje mojego syna i synowej, ale babcia też człowiek i tak samo potrzebuje wygrzać stare kości. W końcu na tej emeryturze coś mi się od życia należy.
A im jeszcze ten wspólny wyjazd z Igorem wyjdzie na dobre, już niech ich głowa o to nie boli.
Pozdrowienia z Kołobrzegu!
Babcia Halinka