"Umierający synek miał ostatnie życzenie. Rozpłakałam się, gdy je usłyszałam"

"Umierający synek miał ostatnie życzenie. Rozpłakałam się, gdy je usłyszałam"

"Umierający synek miał ostatnie życzenie. Rozpłakałam się, gdy je usłyszałam"

canva.com

"Ostatnie miesiące były dla mojej rodziny bardzo trudne. Na początku tej ciężkiej drogi dowiedzieliśmy się, że nasz starszy synek jest poważnie chory i najpewniej nie wygra tej nierównej walki. Staraliśmy się z całych sił, by dać mu nadzieję i jeszcze wiele lat życia. Chwytaliśmy się wszystkiego, dzięki czemu pojawiał się choć cień szansy na to, aby syn wyzdrowiał. Niestety miesiąc temu go pożegnaliśmy, co było trudne dla nas wszystkich. Mój ukochany synek miał swoje ostatnie życzenie. Poprosił o coś, co sprawiło, że wzruszyłam się tak bardzo, jak nigdy w życiu".

Reklama

*publikujemy list do czytelniczki

To były trudne miesiące

Nie tylko ze względu na chorobę synka. Osiem lat temu wyszłam za mąż za człowieka, który był całym moim światem. Jednak z biegiem czasu jakoś się od siebie oddalaliśmy.

Nawet nowa, życiowa rola, jaką było rodzicielstwo, nas do siebie nie zbliżyła. Spędzaliśmy czas z chłopcami osobno. Czasem zdarzyło się, że jeździliśmy wspólnie na jakieś wycieczki, ale tak naprawdę przestaliśmy być jakoś mocno zżyci. Najpierw po prostu milczeliśmy, ale z czasem zaczęliśmy się kłócić.

Z dnia na dzień coraz trudniej było nam powstrzymywać się z tymi kłótniami przy chłopcach.

Aż pewnego dnia spadła na nas straszna diagnoza.

Nasz synek zachorował

Już od pewnego czasu czuł się słabo, ale ja łączyłam to z tematami grypowymi. Wtedy często przechodził jakieś infekcje i przyjmował antybiotyki. Wydawało mi się, że to osłabienie to pewnie wina właśnie tego.

Jednak gdy już prawie nie miał sił wstawać z łóżka i dosłownie gasł w oczach, zabrałam go do szpitala na bardziej dokładne badania, bo byłam zaniepokojona obecną sytuacją.

Niestety diagnoza była okrutna. Mieliśmy przyjąć do wiadomości, że nasz dzielny wojownik niedługo odejdzie.

Nie chcieliśmy się poddać i postanowiliśmy zawalczyć o jego życie. Korzystaliśmy nawet z niekonwencjonalnych metod.

To były miesiące pełne stresu i choć na początku ta cała sytuacja zbliżyła mnie i męża do siebie, to z czasem znów zaczęliśmy się kłócić. Było między nami nawet gorzej, niż zanim mały zachorował.

biała trumienka canva.com

A my go traciliśmy

Był coraz słabszy i w pewnym momencie lekarze stwierdzili, że naprawdę nie mogą mu już pomóc. Że nie warto nawet próbować i lepiej nie zabierać mu sił i resztek energii.

Wróciliśmy z małym do domu. Postanowiliśmy, że to będą wyjątkowe dni. Chcieliśmy spełniać jego zachcianki i drobne marzenia, ale on ich prawie nie miał.

Największą przyjemność sprawiała mu nasza bliskość. Chciał spędzać czas zarówno z nami, jak i ze swoim młodszym bratem.

Dopóki miał jeszcze siłę, by ruszyć się z łóżka choćby na wózku, jeździliśmy na spacery. Nigdzie daleko, bo musiał dużo odpoczywać.

Pewnego popołudnia był bardzo blady. Nie pił nic i nie miał siły nic zjeść. Zapytałam się go, czy ma ochotę na coś szczególnego. Gdyby tak mógł poprosić o jedną, jedyną rzecz, to co by to było?

A on z uśmiechem na buźce powiedział, że w zasadzie to ma jedno marzenie. Najbardziej chciałby, żebym już nigdy nie kłóciła się z mężem i żebyśmy zawsze byli razem. Szczęśliwi.

Chciał, żebyśmy zapewnili go, że tak właśnie będzie. Faktycznie od tamtego dnia nie pokłóciliśmy się z mężem ani razu. A ja czuję, jakby moje uczucie do partnera znów rozkwitło.

Straciliśmy coś, a coś zyskaliśmy. Choć gdybym miała wybierać, wolałabym, żeby mój syn wciąż był z nami.

Pogrzeb Emiliana Kamińskiego. Słowa syna poruszyły tłumy żałobników. Wielkie gwiazdy pożegnały mistrza. Zobacz.
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama