"Jestem niedzielną matką. W tygodniu naszym dzieckiem zajmuje się mąż - i dobrze mi z tym!"

"Jestem niedzielną matką. W tygodniu naszym dzieckiem zajmuje się mąż - i dobrze mi z tym!"

"Jestem niedzielną matką. W tygodniu naszym dzieckiem zajmuje się mąż - i dobrze mi z tym!"

Canva

"Spotkałam się z koleżanką. Niespodziewanie przyszła ze swoją córeczką. – A gdzie Twój Oskarek? – zapytała. Odpowiedziałam, zgodnie z prawdą, że spędza czas z tatą. – A ty kiedy masz dla niego czas?- zapytała. – W każdą niedzielę."

Reklama

*Publikujemy list od czytelniczki

Trudna droga do kariery

Cały tydzień siedzę w pracy – od rana do wieczora. Soboty są dniem tylko na moje przyjemności. Za to niedziele… niedziele są dla mojego synka, Oskara. To ja, niedzielna matka. Koleżanki mnie albo nienawidzą, albo podziwiają. W pracy mnie doceniają. A w rodzinie już dawno mnie wyklęli. Wszystko przez moje nietypowe podejście do rodzicielstwa. Ale od początku.

Mam na imię Ewa. Jestem menadżerem wyższego stopnia w dużej korporacji w stolicy. Oczywiście, o niczym to nie świadczy, ale wymusza ode mnie pewien styl bycia – częste branie nadgodzin, delegacje, dużo obowiązków i odpowiedzialność za zespół. W zamian za to jest satysfakcja z pracy i duże pieniądze. Oczywiście, są też koszty – brak czasu w tygodniu dla siebie, dla męża, dla rodziny. Ale coś za coś.

Zawsze marzyłam o dziecku, ale kiedy już zaczęłam piąć się po szczeblach kariery, nie potrafiłam przestać. I tak w wieku 37 lat zorientowałam się, że to ostatni dzwonek, aby zostać matką. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Jednak po urodzeniu Oskarka, najpiękniejszego synka na świecie, zorientowałam się, że wcale nie chcę rezygnować z mojego dotychczasowego życia. Pół roku urlopu macierzyńskiego to był chyba najgorszy czas w moim życiu. W kółko pieluchy, kupy, mleko, spacery z wózkiem i to wieczne niewyspanie. No koszmar. Więc kiedy zwolnili z pracy mojego męża, Bartka, uznałam, że to świetna okazja, aby wrócić do pracy.

Mężczyzna bawi się z małym dzieckiem Canva

Tata na bezrobociu

Przekonałam Bartka, że powinien zostać w domu i zająć się dzieckiem, póki nie pójdzie do żłobka czy tam do przedszkola, a ja zarobię na wszystko. Bartek na początku się opierał, ale w końcu przystał na to rozwiązanie. Chyba nie chciało mu się szukać nowej pracy i chciał się odnaleźć w nowej roli. No i widział, że nie bardzo mi szło zajmowanie się dzieckiem. On za to jest urodzonym opiekunem do dzieci. Znaleźliśmy więc nasz wspólny rytm. Ja chodzę codziennie do pracy, gdzie spędzam praktycznie całe dnie. On siedzi w domu z Oskarem, a czasem wpada jego mama, żeby mu pomóc przy małym. W soboty ustaliliśmy, że oddajemy dziecko pod opiekę dziadków, a my odpoczywamy. A w niedzielę ja zajmuję się Oskarem.

Nie raz słyszałam niewybredne komentarze na swój temat. Najgorszą krzywdę wyrządziła mi moja matka, która nie mogła znieść mojego powrotu do pracy i po prostu przestała się do nas odzywać. Tata czasem po kryjomu dzwoni i pyta co słychać. Od ponad roku nie widział wnuka. Za to rodzice Bartka pomagają nam, jak mogą. Cudowni ludzie.

Generalnie widzę, że znajomi w ogóle nie rozumieją takiego układu. Wydaje mi się, że biorą Bartka za pantofla, a mnie za bezdusznego potwora. Jednak nie przejmuję się ich gadaniem. Każdy sobie sam układa życie, jak uważa za stosowne.

Niedzielna matka

Jak zbudować bliskie relacje z dziećmi? 5 złotych zasad, które zmienią Twoje życie rodzinne Zobacz galerię!
Źródło: Canva
Reklama
Reklama