"Czy naprawdę w XXI wieku tak trudno pojąć niektórym ludziom, że nie każdy chce mieć dziecko i problem do końca życia, a są wręcz tacy jak ja, którzy cenią sobie bardziej życie w pojedynkę bez balastu i problemów? Moja koleżanka ostatnio zrobiła mi wykład, gdy dowiedziała się, że nie planuję mieć nigdy dzieci i bardzo tym mnie do siebie zraziła".
*publikujemy list naszej czytelniczki
Nie chcę mieć dzieci i koniec kropka!
Ja rozumiem, że każdy może mieć swoje zdanie na dany temat, ale zmuszanie kogoś do tego, aby myślał tak jak on, jest po prostu niepoważne! Z Marią znamy się od liceum i uważałam ją zawsze za dobrą przyjaciółkę, która potrafiła moje łzy zamienić w śmiech i na każdy problem znajdowała kilka rozwiązań. Gdy zaczęłyśmy dorastać, okazało się, że moja serdeczna koleżanka ma inne spojrzenie na świat. Mnie to nie przeszkadzało to w żaden sposób, ale gdy przez cały czas Maria zaczęła mi narzucać swoją wolę i sugerować, że to, jak się zachowuję, to niezgodne z prawem Bożym, to było mi nie po drodze w tej relacji i powolutku się odsuwałam.
Przez jakiś rok się do siebie nie odzywałyśmy i mimo że brakowało mi tej relacji, to stwierdziłam, że nie będę się zmuszała do niczego, aż do czasu, gdy spotkałam moją serdeczną koleżankę przypadkiem na zakupach. Od słowa do słowa i okazało się, że jej także brakuje mojej obecności w życiu i uznałyśmy, że zakopiemy topór wojenny, aby móc dalej rozwijać naszą przyjaźń i cieszyć się nią.
Koleżanka uważa, że grzeszę. Poważnie?!
No niestety... To, co uważałam na początku za zmianę, wcale nią nie było, a wręcz odniosłam wrażenie, że moja przyjaciółka była jeszcze bardziej wkręcona w wiarę niż było to na początku, a czara goryczy przelała się, gdy w czasie jednego ze spotkań dopytywała się, dlaczego nie mam dzieci i dlaczego nie chce ich mieć w przyszłości! Spokojnie jej wyjaśniłam, że po prostu czuję, że się do tego nie nadaję, a także jestem zbyt dużą egoistką, aby dzielić swój czas z kimś innym i być odpowiedzialną za kogoś do końca swoich dni.
Ona zrobiła skwaszoną minę i wyznała mi wtedy, że kompletnie tego nie rozumie, a wręcz czuje się dziwnie z myślą, że ja świadomie godzę się na taki ciężki grzech! Próbowała przekonać mnie do tego, że posiadanie dziecka jest czymś naprawdę pięknym i wyjątkowym, nie zwracając w ogóle uwagi na to, jakie ja mam zdanie w tej kwestii. Byłam tak zmęczona tym spotkaniem, że dosłownie po godzinie opuściłam kawiarnię, skasowałam jej numer z telefonu i naprawdę nie chciałabym już więcej jej spotykać. Jak można w taki sposób zmuszać kogokolwiek do wiary?
Bezdzietna Weronika z Wrocławia