"Teściowa karmi moją córkę fast foodami i słodyczami. Nawet nie umie ugotować obiadu dla wnuczki"

"Teściowa karmi moją córkę fast foodami i słodyczami. Nawet nie umie ugotować obiadu dla wnuczki"

"Teściowa karmi moją córkę fast foodami i słodyczami. Nawet nie umie ugotować obiadu dla wnuczki"

zdjęcie ilustrujące/Canva

"Jestem mamą 8-letniej Natalki. Odkąd tylko pamiętam, podaję mojej córce tylko zdrowe i pełnowartościowe posiłki, a Natalia nigdy nie marudziła i zjadła wszystko, co jej podałam. Owszem, od czasu do czasu kupuję jej coś słodkiego, ale nie częściej niż dwa razy w miesiącu i to są słodycze ze zdrowymi zamiennikami. Nie widzę w tym nic dziwnego, uważam, że to obowiązek rodzica uczyć swoją pociechę zdrowych nawyków od najmłodszych lat".

Reklama

Publikujemy list od naszej czytelniczki.

"Innego zdania jest moja teściowa, która za nim ma moje prośby"

Moja córka już nawet nie prosi o to, żebyśmy poszły na jakieś zdrowe jedzenie serwowane na mieście. W sklepie też obywa się bez większych afer i negocjacji co do słodyczy czy niezdrowych napojów. Wiem, że moja stanowczość w tym temacie jest inwestycją w zdrowie własnego dziecka - a to chyba powinno być najważniejsze dla matki.

Moi rodzice szanują moje zdanie i również starają się dbać o zdrową dietę Natalki, kiedy jest u nich podczas wakacji albo w jakiś weekend. Poza tym chyba nawet łatwiej i taniej jest przygotować zupę z warzyw niż jechać po burgera i frytki. Niestety innego zdania jest moja teściowa, która za nim ma moje prośby i zdrowie własnej wnuczki.

warzywa z dipem Canva

"Nie rozumiem podejścia Marii"

Odkąd zmieniłam pracę nie zawsze mogę odebrać Natalkę ze szkoły. Pracuję w innych godzinach niż wcześniej, mam mniej ugodowego szefa i przede wszystkim - pracuję na końcu miasta, więc dotarcie na czas do szkoły mojej córki jest niemal nierealne, chyba, że zwolniłabym się z połowy dnia pracy. Musiałam poprosić matkę mojego męża o pomoc. Maria jest na emeryturze, mieszka blisko szkoły, do której uczęszcza Natalia, więc bez problemu zgodziła się, aby odbierać wnuczkę.

Dla mnie odebranie dziecka ze szkoły jest równoznaczne z podaniem dziecku obiadu. Moja teściowa może nie jest najlepszą na świecie kucharką, ale chyba umie ugotować warzywa i przygotować proste danie? Ona wpadła jednak na inny pomysł i po szkole zabiera Natalkę na burgera z frytkami. Pewnie wciąż nic bym o tym nie wiedziała, gdyby nie fakt, że moje dziecko się niechcący ostatnio wygadało. Zadzwoniłam do teściowej z pretensją, że przecież wie, co może dawać Natalii do jedzenia, a czego nie.

Maria zamiast przeprosić, zarzuciła mi, że traktuję dziecko jakby było w wojsku. Według niej, dziecko jest dzieckiem i powinno jeść to, na co ma ochotę. Znalazłam już rozwiązanie i zamierzam zatrudnić opiekunkę, która będzie odbierać moją córkę ze szkoły, a przede wszystkim będzie słuchać ze zrozumiem, o co ją proszę. Nie rozumiem tylko podejścia Marii, przecież gdyby nie to, że Natalka się wygadała, to ona dalej by karmiła swoją wnuczkę fast foodami, bo nie umie albo nie chce jej się nawet nic ugotować.

Aż strach pomyśleć, jaki to by miało wpływ na zdrowie mojej córki, gdyby przez cały rok szkolny jadła takie rzeczy.

Anna

Freeganie codziennie znajdują w przysklepowych śmietnikach tony jedzenia. Zobacz, jak możesz zacząć tę przygodę i co sam możesz znaleźć!
Źródło: www.instagram.com/matka_freeganka
Reklama
Reklama