"Mam dość swojej szefowej. Tyram jak wół, a ona nadal traktuje mnie jak okropnie"

"Mam dość swojej szefowej. Tyram jak wół, a ona nadal traktuje mnie jak okropnie"

"Mam dość swojej szefowej. Tyram jak wół, a ona nadal traktuje mnie jak okropnie"

canva

Moja praca to totalne dno. Na kasie w sklepie zarabiam ponad 2 tysiące, a tyram jak wół. Szefowa kompletnie mnie nie szanuje i traktuje okropnie. Nie stać mnie na inną pracę, ale w tej już kompletnie nie mogę psychicznie wytrzymać. Mam tego wszystkiego serdecznie dość.

Reklama

"Pracuję na kasie w sklepie"

Mam 24 lata i skończyłem Bezpieczeństwo Narodowe na jednej z uczelni. Plany były wielkie. Po studiach miałem iść na doktorat, albo próbować dostać się do jakiegoś Instytutu, ale wyszło jak zwykle. Na doktorat się nie dostałem, a do żadnego instytutu mnie nie przyjęli, więc zrobiłem jedyne, co mi zostało - poszedłem pracować na kasę do jednego z większych sklepów. Na początku jeszcze było w porządku. Ciężka praca, ale przynajmniej stała. Co prawda umowa o dzieło, ale w sumie ile wypracowałem, tyle zawsze i na czas mi zapłacili.

Rodzice też byli zadowoleni. Wiadomo miałem być wielkim i znanym naukowcem, ale sprzedającym na kasie w sklepie też nie pogardzili, bo przecież przynajmniej nie siedział tylko w domu, przynosił pieniądze i nie był takim pasożytem jak wcześniej. Ja też byłem w miarę zadowolony, że wreszcie stałem się samodzielny i już nie byłem zwykłym wrzodem na wiadomo czym moich rodziców, którzy wcześniej całe życie łożyli na moje utrzymanie.

Wszystko jednak zmieniło się kilka tygodni temu, gdy poprzedni właściciel wyjechał do Warszawy, a nam dali nową szefową, której wszyscy się boją.

Sklep spożywczy Canva

"Mam dość podłej szefowej"

Gdy odchodzący właściciel poinformował nas, że nową szefową będzie Elżbieta z Wrocławia, trochę już się obawialiśmy. Wiadomo, nowa twarz, nowe wymagania. Była pewna obawa, że Elżbieta, która była już koło 60. będzie wymagać od nas nie wiadomo czego, a zarabiać będziemy tak samo jak wcześniej — czyli bardzo, bardzo mało. Niestety nasze przypuszczenia okazały się słuszne.

Gdy tylko odchodzący właściciel opuścił mury sklepy, Elżbieta przestała się szeroko uśmiechać i poinformowała nas, że od jutra mamy przychodzić do pracy o 30 minut wcześniej. Wprowadziła też jakiś dziwaczny system kar za spóźnienia, pomyłki itd. Dodatkowo poinformowała nas, że kondycja firmy jest słaba i jeśli nie zaczniemy ostro pracować, to nasze premie są zagrożone. No jakby to od nas zależało, czy ludzie przychodzą do sklepu. Dodatkowo, zlikwidowała nam zniżki pracownicze, tłumacząc się oszczędnościami i zwolniła kilka "najmniej efektywnych osób".

W efekcie tego całego zamieszania teraz pracę zaczynam coraz wcześniej od wnoszenia ciężkich pudełek z żywnością, potem układanie na półkach i dopiero następnie siedzenie na kasie. Zredukowano nam nawet przerwy, tak że w czasie zmiany nic nie piję, bo mogłyby być trudności w tym, żeby opuścić na dwie minuty stanowisko pracy. Gdy brakowało ludzi, to czasem przerzucano mnie też na surowe mięso, które strasznie mnie odpycha, ale przecież nie miałem wyboru.

Duża liczba obowiązków, praca często na dwie zmiany z powodów braków kadrowych i robienie kilkunastu rzeczy jednocześnie przekłada się na moją efektywność. Jestem coraz bardziej zmęczony i niestety się mylę, a to powoduje ciągłe pretensje od mojej szefowej, która wciąż mi zarzuca, że podobno się nie staram. Ostatnio zagroziła mi nawet dyscyplinarnym zwolnieniem.

Wysyłałem CV w poszukiwaniu innej pracy w tej branży, ale niestety bezskutecznie, więc chyba jestem skazany, by zacisnąć zęby i tyrać jak wół.

Paweł

Zobaczcie wiadomości od pracowników agencji produkcyjnych...
Źródło: instagram.com/janekspiewak
Reklama
Reklama