Dramatyczne sceny na powsińskim basenie. 7-latek krzyczał, ale nikt nie reagował

Dramatyczne sceny na powsińskim basenie. 7-latek krzyczał, ale nikt nie reagował

Dramatyczne sceny na powsińskim basenie. 7-latek krzyczał, ale nikt nie reagował

Facebook

7-latek i jego mama przeżyli chwile grozy na odkrytym basenie w Powsinie. Podczas zabawy chłopiec został zassany przez dyszę. Według słów jego matki, nikt z pracowników nie zareagował na krzyki chłopca.

Reklama

7-latek zassany przez dyszę basenu

Cała sytuacja rozegrała się w ostatni piątek około 15. Mama i jej syn wybrali się na wyremontowanym w zeszłym roku basen w Powsinie. Na obiekcie przebywało wówczas około 600 osób, czyli tyle ile wynosi limit. 7-latek i jego mama znajdowali się w części dla dzieci, niedaleko zjeżdżalni.

W pewnym momencie kobieta zorientowała się, że jej dziecko zostało przyssane do dyszy w ścianie basenu. Według jej słów syn krzyczał, ale żaden z ratowników nie zareagował. Matka nie mogła oderwać 7-latka od dyszy, bo siła była zbyt duża. Pomógł jej dopiero starszy mężczyzna.

Brak ratowników i posiniaczone plecy

Po wszystkim kobieta szukała ratowników, których znalazła dopiero w przeznaczonym dla nich budynku. Tam jeden z nich udzielił posiniaczonemu 7-latkowi pomocy. Zaczął masować plecy i okładać je zimnym ręcznikiem. Kobieta była przerażona wypadkiem syna i jego obrażeniami:

Przecież mi chodzi o bezpieczeństwo dzieci, które będą tu się bawić w nadchodzący weekend. Dostałam adres mailowy kogoś od badań jakości wody i propozycję darmowego wejścia następnym razem. Byłam załamana. Mój syn ma 7 lat, jest duży, waży prawie 30 kilogramów i boję się nawet pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby zostało przyssane mniejsze dziecko na przykład buzią

Na basenie przeprowadzono kontrolę

Szefostwo basenu zapytane o to, dlaczego ratowników nie było na miejscu, stwierdziło, że na basenie było dużo osób. Dlatego mogli w tamtej chwili pilnować innego miejsca. Po przeprowadzeniu kontroli stwierdzili, że nie istnieje żadne niebezpieczeństwo. Według nich do wypadku doprowadziła niebezpieczna zabawa dzieci, które zasłaniały dysze. Nie ma mowy o przypadkowym zassaniu.

Taką wersję wydarzeń potwierdza warszawski ratusz. Rzecznik prasowy Urzędu Miasta potwierdził te słowa i tłumaczył, jak mogło dojść do zdarzenia:

Żeby zasłonić czerpnię, konieczne jest użycie przedmiotu lub części ciała wielkości dwóch dłoni dorosłego mężczyzny i bardzo dokładnie ją zasłonić. Przy zablokowanej jednej czerpni siła strumienia zasysanej wody nadal nie jest na tyle silna, aby przyciągnąć osobę przebywającą w bezpośrednim jej sąsiedztwie. Konieczne jest w tym przypadku umyślne zasłonięcie dwóch

Jednak to nie tłumaczy, dlaczego to miejsce nie jest szczególnie pilnowane przez ratowników. Zwłaszcza, że szefostwo basenu wie, że istnieje możliwość zassania dziecka przez dyszę.

Reklama
Reklama