Amber Peat uciekła z domu w maju 2015 roku i już nigdy do niego nie wróciła. Jej ciało znaleziono trzy dni później. 13-letnia dziewczynka powiesiła się w okolicznych krzakach.
To nie była pierwsza ucieczka Amber z domu. Mimo to opieka społeczna nie zainteresowała się rodziną, gdzie - jak wykazało śledztwo - działy się rzeczy straszne.
Małą Amber od dziecka przymuszano do prac domowych. Musiała szorować wszystkie garnki, w ramach kary kazano jej myć samochód, pucować kuchnię, czyścić pojemniki, w których przetrzymywano żywność. A to dopiero początek. Za rzekomo "złe zachowanie" dziewczynce nie pozwolono obchodzić urodzin. Z tego samego powodu podczas rodzinnych wakacji nie wolno jej było chodzić na plażę....
Dziecko żyło w ciągłym strachu, o czym opowiedziała śledczym jedna z nauczycielek, Joanne Holland. Pewnego dnia pani Holland zastała Amber siedzącą samotnie w bibliotece po lekcjach.
Powiedziała mi, że boi się wrócić do domu, ponieważ zgubiła pasek od płaszcza - mówiła nauczycielka. - Lękała się, że dostanie za to reprymendę. Musiałam sama zadzwonić do domu i powiedzieć mamie: "Proszę się nie martwić, na pewno tę rzecz znajdziemy"...
W dniu ucieczki Amber pokłóciła się z ojczymem. Podobno już wcześniej przyszykowała sobie listę rzeczy potrzebnych jej w ucieczce - wśród nich były m.in. peruka i latarka. Listę widziała kuzynka dziewczyny, lecz wzięła ją za żart.
Śmierć Amber wstrząsnęła jej przyjaciółmi i nauczycielami ze szkoły. Teraz przyszła pora odpowiedzieć na pytanie o odpowiedzialność za ten drastyczny czyn.