"Nie rozumiem, co ludzie widzą w tym zwyczaju. Lubię się pośmiać, ale za to nie lubię robić sobie beki z ludzi. No bo po co? Wymuszone i niezbyt mądre żarty nie są w moim stylu, zwłaszcza że niektóre są naprawdę wkurzające i przekraczają granice dobrego smaku. Cały ten prima aprilis jest zwykłym przyzwoleniem na to, by się ponabijać z innych."
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: historie@styl.fm. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nie lubię prima aprilis
Mój ojciec co roku 1 kwietnia powtarzał ten sam żart. Podchodził do okna i z przejęciem mówił:
O kurczę, śniegu napadało!
I o dziwo, jeśli nikt z domowników nie skojarzył, że akurat jest prima aprilis, to łykali ten prosty (żeby nie powiedzieć - prostacki) dowcip jak pelikany. A ja dziwiłem się, że oni co roku autentycznie się na to nabierają... Choć w tym roku jest zdecydowanie za ciepło, żeby coś takiego przeszło. Na szczęście!
Tata miał też jeszcze sporo tego typu żarcików. Np. taki sztandarowy dowcip — obwijał papier toaletowy sznurkiem albo taśmą klejącą i potem kto pierwszy musiał do łazienki, miał niespodziankę. Durne...
Jakoś nigdy nie kręciło mnie robienie sobie z ludzi beki. Głupie żarty pod płaszczykiem dnia 1 kwietnia, który daje przyzwolenie na to, by bezkarnie ponabijać się z innych. W dodatku w niewybredny sposób, bo kłamiąc albo robiąc im małe dokuczliwości. Zupełnie nie mój klimat.
Pamiętam wciąż najgorszy żart z dzieciństwa
Zwłaszcza że niektórzy potrafią z tymi dowcipami przesadzić, i to mocno! Pamiętam, jak lata temu moja mama odebrała 1 kwietnia telefon od bratanka. Chłopak miał 9 lat i zadzwonił ze stacjonarnego, że nie wie, co robić, bo jest sam w domu z tatą i nie może taty dobudzić. Naprawiał jakiś kabel, a potem krzyknął i padł na podłogę.
Moja matka w pół sekundy zbladła i omal sama nie zemdlała. Była przerażona i ledwo trzymała słuchawkę w rękach. Dopiero po chwili Karolek przyznał się, że żartuje:
Prima aprilis, ciociu!
Nigdy wcześniej ani nigdy później nie widziałem jej tak roztrzęsionej. Nakrzyczała na niego i kazała dać tatę do telefonu, ale okazało się, że jej brat był w zakładzie. Po odłożeniu słuchawki natychmiast zadzwoniła do zakładu... naprawdę był w pracy i nic mu się nie stało. Młody się cieszył, że udało mu się nabrać ciotkę, podczas gdy to, co zrobił, było bezmyślne i głupie. Ale za ten "żart" poniósł potem konsekwencje.
Nie obchodzę prima aprilis
Po tej akcji zupełnie odechciało mi się robić sobie żarty z innych ludzi. Zresztą, to naprawdę mija się z zakresem mojego poczucia humoru. Mam co robić i wcale mnie nie kręci uważanie przez cały dzień, by nie reagować i nie dać się złapać na jakiś głupkowaty haczyk.
Jak ktoś próbuje mnie wkręcać, to od razu mówię, że nie bawię się w prima aprilis, nie musi się wysilać. Z szacunku dla innych sam też nie robię sobie z nich beki - nie mam takiej potrzeby nawet przez jeden dzień w roku.
A nawet jeśli będę chciał się z kogoś ponabijać, to nie potrzebuję do tego przyzwolenia. Potrzebuję za to wyraźnego powodu, że taka osoba zasłużyła sobie bycie przedmiotem kpin. Sama data 1 kwietnia nie jest na to wystarczającym przyzwoleniem.
Artur
Przeczytaj także
"Wytknęłam szefowej niewygodną prawdę, więc mnie zwolniła. Nie żałuję, teraz jestem dumną bezrobotną"
"Synowa znowu zrobiła Tomkowi zupkę chińską. Chyba jej matka gotować nie nauczyła"
"Przez lata żyłam na wysokich obrotach. Dziś patrzę z żalem na matki z dziećmi"