"Przez całe dzieciństwo słuchałam, jakie to wszystko drogie i że za dużo ich kosztuję. Oczywiście to ostatnie z wyrzutem. Starałam się nie prosić o pieniądze rodziców, chyba że było to absolutnie konieczne. Nawet jak raz poprosiłam babcię o pieniądze, to rodzice powiedzieli karcąco, że ją naciągnęłam. Teraz jestem dorosła, pracuję i nie mieszkam już z rodzicami. Można by było pomyśleć, że wreszcie jestem wolna. Nic bardziej mylnego. Zamiast wpaść w pułapkę skąpych rodziców, wpadłam we własną, chyba jeszcze gorszą."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: historie@styl.fm. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Dzieciństwo miałam trudne
Nie było u nas żadnej patologii, uzależnień i nadmiernej liczby dzieci. Wprost przeciwnie, miałam tylko jedną młodszą siostrę i oboje rodziców pracujących. Nie wiem i nie wiedziałam, jakie mieli zarobki, więc też nie miałam, jak się do tego ustosunkować. A jest do czego.
Odkąd pamiętam, moi rodzice powtarzali non stop, że bardzo dużo ich kosztuję, że utrzymanie mnie jest bardzo wysokie i że nie będą płacić za to, co nie jest absolutnie konieczne. Jak jestem gdzieś np. w sklepie, to mam się dobrze zastanowić, zanim wydam chociażby złotówkę.
Tak więc nie prosiłam o nic rodziców, nie jeździłam na wycieczki szkolne ani nie byłam na studniówce. Tylko raz poprosiłam babcię, by mi dała kilkadziesiąt złotych na wyjazd z moją klasą, bo bardzo mi zależało by jechać. Gdy się rodzice dowiedzieli, to powiedzieli, że naciągnęłam babcię i że może ona mieć kłopot teraz, by wykupić lekarstwa.
Myślałam, że jak się wyprowadzę i pójdę do pracy, to życie się odmieni. Myliłam się...
Z jednego problemu w drugi
Z pełną świadomością nie poszłam na studia tylko do pracy. Od razu się wyprowadziłam i zdecydowałam współdzielić pokój z koleżanką. Na początku z pensji nic mi nie zostawało na koniec miesiąca, więc i tak miałam kłopoty finansowe. Kiedy po czasie rodzice się o tym dowiedzieli, to zrobili mi wyrzuty, dlaczego nie powiedziałam nic o tym. Dodali, że by mi pomogli, a mnie kopara opadała.
Oni pomogli? Chyba tylko znów poskąpili. Na szczęście poradziłam sobie sama. Aż za dobrze jak się później okazało, bo zamiast z niedoborem, to walczyłam z nadmiarem. Dostałam w pracy awans i sowitą podwyżkę, zwłaszcza że zgodziłam się przeprowadzić do innego miasta. Teraz jak mam wręcz za dużo pieniędzy, to potrafię je roztrwonić w tydzień i znów wracam do punktu wyjścia.
Nie mam oszczędności i żyję, jak biedak, mimo że zarabiam bardzo dobrze. Wstyd mi komukolwiek to powiedzieć, ale kompletnie nie radzę sobie z kompulsywnym wydawaniem pieniędzy i ogarnianiem budżetu domowego. Co mam zrobić?
Weronika
Przeczytaj także
"Panna młoda wypomniała mi na poprawinach zawartość koperty. Tak nie wypada"
"Córka myślała, że się nachapie, jak mnie już nie będzie. No to się zdziwi. Złamanego grosza nie dostanie"
"Moja córeczka płacze od rana do wieczora. Wreszcie dowiedziałam się, że płacze przez chłopaka i ja sama wylałam łzy"