"Mówią, że święta to czas, kiedy znikają wszystkie rodzinne spory. Cóż, nie w naszym domu. Nie zostałam w tym roku zaproszona, bo ostatnio podałam na obiad kotlety mielone swoim wnukom. Synowa jest weganką i dostała szału, jak się dowiedziała. Od tej pory się do mnie nie odzywa."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: historie@styl.fm. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nawiedzona synowa
Mój syn zawsze miał dziwny gust do kobiet. Wybierał sobie same dziwaczki. A z największą z nich się ożenił. Owszem, nie można odmówić Justynie, że nie ma charakteru. Ma, i to jaki! Justyna jest społeczną aktywistką, chodzi na wszystkie marsze, do tego walczy o prawa kobiet i jest zatwardziałą weganką. Do tego stopnia, że nawet dzieci wciągnęła w to szaleństwo. Ja rozumiem to całe angażowanie się w społeczne sprawy i nawet to popieram. Ale tego niejedzenia mięsa ani nawet jajek czy ryb to nie rozumiem. Przecież dzieci, żeby zdrowo jeść, muszą rosnąć. A ona im wszystkiego odmawia, nawet czekolady.
Ostatnio, kiedy przyszli do mnie na święta, mój wnuczek Jasio, który ma 5 lat i nigdy nie jadł mięsa, przyszedł do mnie do kuchni jak smażyłam kotlety i zapytał co to takiego. Powiedziałam mu, że babcia robi mielone.
A mogę spróbować?
- zapytał, patrząc na mnie tymi swoimi wielkimi oczami.
Kotletowa zdrada
No i jak mogłam mu odmówić? Justyna przyniosła oczywiście swoje jedzenie w pudełkach, ale przecież czy to zbrodnia poczęstować wnusia kotlecikiem? Zaraz przybiegł też 3-letni Staś, który też bardzo chciał spróbować. Ich mamusia była wtedy w łazience, gdzie kłóciła się ze swoim mężem, a moim synem. Stwierdziłam, że co mi tam i poczęstowałam chłopców kotletami. Ach, jak wcinali. Aż uszy im się trzęsły! Jasiu powiedział, że to pyszne i że chce jeszcze. Więc dałam mu jeszcze jednego. I właśnie kiedy kończył go jeść, do kuchni wparowała jego matka.
Jak to zobaczyła, wpadła w furię. Zabrała dzieci i wyszła. To były chyba najgorsze święta w moim życiu. Od tej pory Justyna się do mnie nie odzywa. Wysłała mi tylko list, w którym napisała, że jest bardzo zawiedziona moją postawą, i że nie zamierza wychowywać dzieci w duchu "jedzenia trucheł zwierząt".
W tym roku syn poinformował mnie, że święta spędzą we własnym gronie.
Nie przyjdziemy mamo. Bardzo mi przykro, ale po tej akcji z kotletami Justynka nie chce już spędzać świąt razem
- powiedział Norbert.
Było mi bardzo smutno, ale w sumie wydaje mi się, że to małżeństwo nie potrwa długo. Wtedy będę mogła karmić moje wnuczki kotletami bez żadnych wyrzutów sumienia!
Krystyna
Przeczytaj także
"Zamieniłam dom na wsi na mieszkanie blisko centrum. Po 2 latach wolałabym cofnąć czas"
"Mój syn był niegrzeczny, więc na komunię dostał figę z makiem. Zasłużył"
"Wytknęłam szefowej niewygodną prawdę, więc mnie zwolniła. Nie żałuję, teraz jestem dumną bezrobotną"