• mamanata odsłony: 7540

    Komentarze innych ludzi do normalnego zachowania dziecka, co robić?

    Witam wszystkichKilka dni temu przeżyłam szok. Byłam z córką u lekarza i trochę musiałyśmy poczekać, no i poczekalnia była dość pełna. A że to był okulista, więc przeważały osoby dorosłe. Były tam też dwie starsze kobiety, które bez ogródek mówiły o tym co myślą o innych. Moja córa, jako że jest ruchliwym dzieckiem, to wszędzie było jej pełno, ale nie robiła nic złego, tyle że chodziła od krzesełka do krzesełka. Jedna z pań stwierdziła głośno do niej, że się tak kręci w kółko, bo chyba jest strasznie głupia. Zamurowało mnie. Zresztą nie tylko mnie, ale i większość obecnych tam ludzi. Powiedziałam kobiecie, że nawet jak tak myśli, to powinna takie uwagi zostawić dla siebie, a nie dziecku mówić coś takiego. I wiecie co usłyszałam? Cytuję:- Proszę pani, życie jest okrutne i dziecko trzeba do tego przyzwyczajać. Nic jej się nie stanie jak czasami usłyszy, że jest głupia, albo dostanie klapsa. Będzie lepiej radzić sobie w życiu.Stałam z otwartą buzią i sama nie wierzyłam, że to słyszę.Czy Wy też mieliście jakieś takie(albo chociaż podobne problemy) z innymi ludźmi?

    Odpowiedzi (133)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-11-23, 14:05:09
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2013-11-18 o godz. 08:23
0

Z autopsji moge napisać ze jak mój mały wczoraj odstawil popis histerii w wózku ktory stal w restauracyjnym ogródku (próby zabawienia go i uciszenia na miejscu nic nie dawały) wstalam, przeprosilam towarzystwo, wzięlam wózek i wyszlam.
Wrocilam jak juz uznalam (na tyle znam swoje dziecko) ze historia się nie powtorzy.
Zjadlam do konca i zamienilam restauracje na plazę.
Tak zgadzam się - wszystko zalezy od rodzica.

Odpowiedz
Gość 2013-11-18 o godz. 02:19
0

Się przyznam - jeszcze półtora roku temu na płaczące, krzyczące, wyjące dzieci reagowałam alergicznie :P
Wnerwiały mnie, irytowały - byłam zła, że np. zamiast zjeść kolację wpatrując sie czule w oczy męża musze wysłuchiwać płaczu i ryków

I piszcie sobie co chcecie o atakach na osoby bezdzietne - ale prawda jest taka, że w tej chwili, kiedy Zosia staje się coraz bardziej krzykliwym stworem -
moja tolerancja dziecięcych zachowań w miejscach publicznych znacznie podniosła swój poziom
Ba! Ja się sama sobie dziwię, że kiedyś takie "słodkie gadusianie" ;) mogło mi w ogóle przeszkadzać lol

Cóż, sądzę, że w miare upływu czasu i wzrostu uspołecznienia własnego dziecka (mam nadzieję, to taki 7latek to już zupełnie ucywilizowany jest) moja optyka znowu może sie zacząć zmieniać "na minus: :P

Odpowiedz
Gość 2013-11-18 o godz. 01:14
0

Jesteś rozgoryczona, rozumiem, stałaś tam w tej kolejce i byłaś Ty kontra tłum :usciski:


natamo, kwestia interpretacji, a to sprawa subiektywna

Odpowiedz
Gość 2013-11-18 o godz. 01:10
0

natamo napisał(a):silenca napisał(a):Agnes, zwyczajnie miała gorszy dzień, więc ma prawo się irytować
Rozumiem, że to daje prawo do ironicznego ataku na bezdzietne?
Nie chcę obrażać bezdzietne kobiety ale ja też czuję się urażona Waszymi wypowiedziami i po prostu mi przykro :(.

Natamo dyskusję przeczytałam od początku i myślę, że ze zrozumieniem. A te moje ostatnie przemyślenia celowo ubarwiłam... (ale nie chcąc nikogo obrażać).

Odpowiedz
Gość 2013-11-18 o godz. 00:50
0

silenca napisał(a):Agnes, zwyczajnie miała gorszy dzień, więc ma prawo się irytować
Rozumiem, że to daje prawo do ironicznego ataku na bezdzietne?

Odpowiedz
Reklama
Gość 2013-11-18 o godz. 00:47
0

Agnes, zwyczajnie miała gorszy dzień, więc ma prawo się irytować

Odpowiedz
Gość 2013-11-18 o godz. 00:29
0

Agnes napisał(a):A i jeszcze tak mi się nasunęło.
Pamiętajcie dziewczyny (nie mające teraz dzieci) swoje słowa gdy zdecydujecie się na dziecko:
-nie chodźcie do restauracji z dzieckiem, bo może akurat będzie miało gorszy dzień a tym samym zepsujecie dzień innym
-przesiadujcie tylko na placach zabaw/w parkach/w miejscach gdzie tylko dzieci mają wstęp
-nie dopuście do tego by Wasze kilku miesięczne dziecko płakało komuś nad uchem w kolejce/w środkach komunikacji miejskiej itp.

Najlepiej zaszyjcie się w czterech ścianach i mieszkania bo dziecko to wróg numer jeden dla niedzieciatych.
Oj przepraszam, w domu tez uważajcie by zbytnio nie biegało boso po panelach i nie płakało w nocy (gdy tfu tfu miałoby kolkę).
Jest jeszcze trochę tego. Same zresztą to tutaj zaznaczacie. Więc zapiszcie, przyklejcie na lodówkę i zapamiętajcie *

*nie tyczy się dzieci dobrze ułożonych przez dobrze ułożonych rodziców
Popadasz w skrajności. Przeczytaj od początku tę dyskusję, może zrozumiesz o co chodziło...

Odpowiedz
Gość 2013-11-17 o godz. 23:52
0

Dzieci i koszmarne życia - przykład z dzisiejszego dnia:
Stoję w dość długiej kolejce w Urzędzie z moim Synkiem.
Prawie wszyscy dorośli narzekają jak to wszystko się ciągnie, jak gorąco, co za upał, nawet wody w butli nie postawią itp.
Narzekań nie było końca i oczywiście pełno niecenzuralnych słów począwszy od obrażania Pań w okienkach, poprzez narzekanie na pogodę i na Prezydenta itd...
Mój Synek powoli zaczął się niecierpliwić. Najpierw głośno (jak na dziecko) śpiewał piosenki a później wołał, że chce to a tamto, że chce do domu...
Oczywiście nagle prawie cała kolejka "rzuciła się" na mnie i na moje dziecko:
"Pani, nie może Pani go uciszyć!?" "Pani a my tu tez stoimy" itp.
więc mówię:
"Państwo narzekają na upał poprzez wylewanie tony nieprzyjemnych słów a moje dziecko w inny sposób wyraża swoje zdenerwowanie. Skoro Wy możecie to On także. A może lepiej gdybym zostawiła Go przed wejściem do Urzędu samego? Ciekawe kto wtedy by się Nim zainteresował" :/.

Próbowałam Synka uspokoić dając Mu coś do picia, zabawy itp. Ale tym razem uspakajałam Go tylko i wyłącznie dla Jego samego a nie dla innych!!

_________________

A i jeszcze tak mi się nasunęło.
Pamiętajcie dziewczyny (nie mające teraz dzieci) swoje słowa gdy zdecydujecie się na dziecko:
-nie chodźcie do restauracji z dzieckiem, bo może akurat będzie miało gorszy dzień a tym samym zepsujecie dzień innym
-przesiadujcie tylko na placach zabaw/w parkach/w miejscach gdzie tylko dzieci mają wstęp
-nie dopuście do tego by Wasze kilku miesięczne dziecko płakało komuś nad uchem w kolejce/w środkach komunikacji miejskiej itp.

Najlepiej zaszyjcie się w czterech ścianach i mieszkania bo dziecko to wróg numer jeden dla niedzieciatych.
Oj przepraszam, w domu tez uważajcie by zbytnio nie biegało boso po panelach i nie płakało w nocy (gdy tfu tfu miałoby kolkę).
Jest jeszcze trochę tego. Same zresztą to tutaj zaznaczacie. Więc zapiszcie, przyklejcie na lodówkę i zapamiętajcie *

*nie tyczy się dzieci dobrze ułożonych przez dobrze ułożonych rodziców

Odpowiedz
till 2013-11-17 o godz. 09:18
0

fagih na szczęście tylko rano (podejrzewam, że wtedy gdy dziecko nie dawało im nad ranem spać, nigdy nie zauważyłam by po 11 rano takiego robiła). Akurat było lato, więc dziecku prędzej zaszkodziłyby popołudniowe temperatury, niż te poranne. Policji nie było po co wzywać, bo wystawianie dziecka na balkon to nie znęcanie się nad nim, tylko zwykła głupota. Opieprzać baby też nie zamierzałam, bo jak już w tym wątku ładnie zostało to podkreślone - co bezdzietne osoby wiedzą o wychowywaniu dzieci.

Historię tę przytaczam nie w kontekście wyrodnych rodziców, ale jako przykład myślenia niektórych rodziców - skoro oni mają problem (w tym wypadku z niemowlęciem, które nie chce rano spać) niech również nie śpi cała okolica (a przynajmniej najbliżsi sąsiedzi) :/

Odpowiedz
Gość 2013-11-17 o godz. 08:31
0

till napisał(a):Moja sąsiadka miała cudowny zwyczaj wystawiania wrzeszczącego niemowlęcia w wózku na balkon, chyba zgodnie z jakąś nauką, że świeże powietrze uspakaja dziecko
Na noc?? :O
I nikt nie zareagowal? nie zwrocil uwagi chociaz?

Odpowiedz
Reklama
runaway bride 2013-11-17 o godz. 06:59
0

Coś nam się chaotyczna ta dyskusja zrobiła

Chyba co do tego, że rodzice nie powinni dzieciom pozwalać w miejscach publicznych na WSZYSTKO to się chyba wszystkie zgadzamy, no nie ? I że rodzice powinni próbować przynajmniej dziecko w takich miejscach opanować, żeby było jak najmniej uciążliwe dla innych to też się zgadzamy, prawda ?

Odpowiedz
till 2013-11-17 o godz. 05:57
0

Sun napisał(a):Jasne, że są sytuacje skrajne. Ale są też normalne zachowania dzieci, których niedzieciaty nie rozumie. No chyba, że jest psychologiem dziecięcym
Mniejsza z dziećmi. Ja po prostu nie rozumiem sposobu rozumowania niektórych rodziców i chyba psycholog dziecięcy by mi nie pomógł 8)

kirka napisał(a):gonick napisał(a):Sun napisał(a):Do dziewczyn bezdietnych, które sa anty dzieciom w restauracji: przejdzie Wam jesli będziecie miały własne A jesli Wam się wydaje, że Wasze dzieci będą grzeczne albo, że nigdy nie będą nikomu przeszkadzać to
Czekałam, kiedy się pojawi ten argument.

Uciekam już robić dzieci, żeby na mnie mądrosć zyciowa i kultura osobista spłynęła :/
ten argument pomine milczeniem

Mi dzieci nie przeszkadzaja. Nie przeszkadza jak do mnie sie usmiecha, czy zagaduje. Bardzo czesto to ja zaczynam strzelac gupie miny, mrugac, zeza robic, by przyciagnac uwage dziecka, rozbawic, czy zaiteresowac :)
Nie przeszkadza mi, jak mnie dwulatka, ze stolika obok zaczepia ;) mojemu mezowi tez ;) czasem takim znudzonym dzieciom robi zabawki z origami. A ze se czasem dzieciak wrzanie? czy zamarudzi? ot dziecko.

Wnerwiaja mnie bezmyslni rodzice.
Ja już chyba ze dwa razy w tym topicu pisałam jakie zachowania dziecięce mnie denerwują i że dziecięce uśmiechanie się do obcych, zagadywanie itp. do takich zachowań nie należą. Ale jak rozumiem "druga strona" wie lepiej i jeśli ktoś nie pieje z zachwytu nad beczącym dzieckiem jest tym złym, co uważa wszystkie dzieci za głupie i tylko zapłodnienie może mu (jej) pomóc.

Nie uważam, że dzieci są głupie, co najwyżej mają głupich rodziców. I chyba to najbardziej mnie wkurza w tej sprawie - postawa roszczeniowa, ludzie, którym się wydaje, że im się należy, bo się rozmnożyli. Że skoro oni zachwycają się swoim dzieckiem to i inni powinni tak mieć. Nie powinni się złościć, że dzieciak się szaleje w kawiarni, bo matka-polka wyszła na kawę i papieroska z koleżanką - w końcu chwila relaksu jej się należy. To, że inni ludzie chcieliby relaksu od jej dziecka, to sprawa drugorzędna.
Moja sąsiadka miała cudowny zwyczaj wystawiania wrzeszczącego niemowlęcia w wózku na balkon, chyba zgodnie z jakąś nauką, że świeże powietrze uspakaja dziecko (chyba chodziło o spacerowanie z dzieckiem na świeżym powietrzu, ale nie ważne). Ona sypialnię miała z drugiej strony bloku, ja niestety tuż obok jej balkonu. A dziecko, jak na złość, uspokoić się nie chciało, potrafiło minąć wiele minut, zanim matka wzięła je na ręce i spowrotem do domu. Do głowy nie przyszło, że jest coś takiego jak cisza nocna, a jej łamanie to nie tylko słuchanie głośnej muzyki w środku nocy. Tak więc, choć bezdzietna, nieprzespane noce przez niemowlę mam już obcykane. Ale to tak na marginesie.

Nie wiem czy posiadanie dziecka rozwinie we mnie ignorancję, jeśli tak to z góry mi przykro :(

Odpowiedz
Gość 2013-11-17 o godz. 05:15
0

gonick napisał(a):Sun napisał(a):Do dziewczyn bezdietnych, które sa anty dzieciom w restauracji: przejdzie Wam jesli będziecie miały własne A jesli Wam się wydaje, że Wasze dzieci będą grzeczne albo, że nigdy nie będą nikomu przeszkadzać to
Czekałam, kiedy się pojawi ten argument.

Uciekam już robić dzieci, żeby na mnie mądrosć zyciowa i kultura osobista spłynęła :/
Nie rozumiem dlaczego się oburzacie na ten argument. Nie chodzi o mądrość zyciową ani kulturę tylko doświadczenie w posiadaniu własnych dzieci.
Pisałam już, że też byłam taka oburzona na rozpuszczone bachory dopóki nie pojawiło się moje.
Jasne, że są sytuacje skrajne. Ale są też normalne zachowania dzieci, których niedzieciaty nie rozumie. No chyba, że jest psychologiem dziecięcym ;)
Ja np nie rozumiałam po co ludzie targają malutkie dzieci do centrów handlowych. Teraz rozumiem.

Odpowiedz
Gość 2013-11-17 o godz. 01:49
0

Też myślę, że wątek dotyczy najbardziej zachowania rodziców, a raczej braku ich wiedzy w wychowywanie dzieci.

Bo wiecie (kobiety) jak łatwo jest nauczyć kultury i godnego zachowania w miejscach publicznych półtora, dwóch czy trzy latków... To sama bajka. A dobre wychowanie dziecka, które rozpiera energia i jest ciekawe świata to pryszcz...
I żeby było miło innym ludziom (szczególnie tym bez dzieci) stoję np. w kolejce i cały czas tłumaczę żeby nie krzyczał/głośno się nie zachowywał/nie histeryzował bo tutaj pracuje Pani i musi mieć spokój. Oj jakie wtedy ochy i achy słyszę na temat tego jak pięknie wszystko swojemu dziecku tłumaczę... Tylko, że nieraz mogłabym tak tłumaczyć i tłumaczyć a On dalej swoje... Ale grunt, że zaspokajam innych a przy tym swoje dziecko sprowadzam do parteru.

I rozumiem, że skoro kobiety nie mające dzieci nie przesiadują na papierosku/plotkach lub chociażby na chwilkę nie siadają na ławce w pobliżu placu zabaw DLA DZIECI to dzieci (przynajmniej te bardziej energiczne) nie powinny przesiadywać na obiedzie/innym posiłku w restauracji.

Moje dziecko potrafi mnie zaskoczyć, popada w skrajności w skrajność (zależnie od sytuacji), ale tak samo jak dorośli ludzie ma swoją osobowość.

Wiem, że w restauracji nie usiedzi w miejscu - więc te raczej odpadają. W dużym sklepie też potrafi być głośno /głośno śpiewa/ a i to potrafi przeszkadzać innym pomimo tego, że na zakupy do marketu nie wybierają się chyba by odpocząć :/.

Odpowiedz
Gość 2013-11-17 o godz. 01:05
0

hehe jest kilka obozow:
matki:
- ktore uwazaja ze dzieci mozna wszedzie ciagac (niezalezne od wieku i zachowania) - bo dziecko to maly czlowiek i trzeba
- ktorym wlasne dzieci nie przeszkadzaja, ale innych juz tak
- kore staraja sie znalezc zloty srodek miedzy "posiadaniem" dziecka, a nie "posiadaniem".

bezdzietne:
- dziecko ma byc cicho i nie wyrozniac sie w tlumie - bo nie lubie/ przeszkadzaja mi i nie mam zamiaru cierpiec ze ktos sobie zechcial zrobic bachora(do tego wrzeszczacego)
- dzieci ok jesli rodzice zwracaja wage na dziecko i nie pozwalaja na za duzo
- dzieci wogle nie przeszkadzaja- mam korki w uszach i klapki na oczach - poprostu mlody czlowiek.

wiem , ze dziecko to maly czlowiek, ze musi sie uczyc. wiem, ze nie zawsze jest z kim zostawic dziecko jesli samemu badz z partenerem chce sie odpoczac/zjesc/etc
decydujac sie na dziecko wiem, ze bede musiala przeorganizowac swoje zycie, bo to moje "widzimisie" a nie innych.
nie moge rzadac od wszystkich, zebym po urodzenia dziecka sie zaczeli do mnie dostosowywac zarowno znajomi jak i nie. jesli beda chcieli - fajnie, jesli nie - to trudno - o byl MOJ wybor.
nie moge rzadac aby tez wszyscy zachwycali sie moim dzieckiem - czy placzacym, czy sie usmiechajacym, czy cokowiek by robilo.
to dla mnie to jest SKARB - dla innych moze byc szkodnikiem/pasozytem/drzacym morde bachorem. i musze liczyc sie ze ktos tak to spostrzega.
mnie irytuje placz dziecka - staram sie tego nie slyszec (np w busie), wyjsc z domu (jesli ma miejsce to w mieszkaniu - ostatnio od tesciow wyszlam na 30 min) - zwraca uwagi nie zwracam -bo to niestety normalne ze dziecko placze.
ogolnie staram sie nie wchodzic w kwestie wychowania, poprawiania - staram sie tego nei widziec. Co nie zmienai faktu, ze mnei to irytuje.. i pewnie gdyby to bylo przed zamowieniem to bym zmeniala lokal.
Tak jak ktos napisal: zyj i daj zyc innym.
i tak samo w kazdej dziedzinie zycia (mieszkanie w bloku, palenie, jazda na rowerze)- nasza wolnosc, nasze zachciewajki koncza sie tam gdzie zaczyna sie wolnosc drugiego czlowieka.

ach i kocham arguement- bedziesz miala wlasne to .... a jak nie bede miala? bede niespelniona i bede zawsze miechem rzucala jak jakies dziecko sie rozplacze w promieniu metra ode mnie?

Odpowiedz
Gość 2013-11-17 o godz. 00:10
0

Jak tak czytam wątek to chyba chodzi o rodziców. Przynajmniej mi nie przeszkadzają dzieci same w sobie, bo to przecież dzieci.
Przeszkadza mi, kiedy rodzice albo udają, że to nie ich dziecko właśnie kogoś szarpie, albo po prostu to ignorują bo wychowują bezstresowo (autentyczna sytuacja: koleżanka kogoś odwiedziła, w pewnym momencie na środek pokoju wyszła ich 3-letnia córka i zaczęła krzyczeć w niebogłosy. Na zdziwione spojrzenia gości rodzice odpowiedzieli: no co, przecież ona musi się wyładować, bo ma tyle stresu w przedszkolu - absolutnie zero reakcji skierowanej do dziecka Myślę, że w restauracji tacy rodzice też by uwagi dziecku nie zwrócili).

Odpowiedz
karola78 2013-11-16 o godz. 23:59
0

Poczekajcie, bo już się pogubiłam. Czyli skoro zwróciłam uwagę młodej, to pani ze stolika obok poczuła się lepiej? Wątpię.
To może ustalmy czy my tu pieszmy o wkurzającym zachowniu rodziców czy ich dzieci?

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 23:54
0

karola78 napisał(a):Joaśka napisał(a):gonick napisał(a):Sun napisał(a):Do dziewczyn bezdietnych, które sa anty dzieciom w restauracji: przejdzie Wam jesli będziecie miały własne A jesli Wam się wydaje, że Wasze dzieci będą grzeczne albo, że nigdy nie będą nikomu przeszkadzać to
Czekałam, kiedy się pojawi ten argument.

Uciekam już robić dzieci, żeby na mnie mądrosć zyciowa i kultura osobista spłynęła :/
Ja myślę, że i tak długo nie padał. Aż się dziwię
Aż przez 8 stron nie pojawił sie ten argument. Nie lubię takich argumentów, to coś w stylu "co ty wiesz skoro nie masz dzieci..." :bad:

Nad morzem miałam taką sytuację: siedzimy w smażalni ryb(nie restauracja, ale równie dobrze sytuacja mogłaby się wydarzyć w restauracji) czekamy na zamówienie, obok ludzie wsuwają rybkę. Moja młoda jak ją zobaczyła wpadła w szał. Stanęła na ławeczce, spoglądała bezwstydnie w talerze sąsiadów i wykrzykiwała "am, am". Pani ze stolika obok myślałam, że nas zabije wzrokiem i pochłonie rybę jednym kęsem. Strałam się młodej wytłumaczyć, że zaraz i ona zje rybkę, niestety na 1,5 roczne dziecko to nie działa (przynajmniej moje). Co miałam niby zrobić, olać zamówienie i wyjść? Niestety pani ze stolika musiała się uzbroić w cierpliwość (jej łatwiej niż mojemu dziecku) i poczekać aż my dostaniemy swoje jedzenie. Wtedy młoda grzecznie usiadła i zaczeła jeść.

tak więc moje dziecko wydzierało się na maksa i molestowało obcych :D
Ale, jak sama piszesz - reagowałaś i starałaś się jej wytłumaczyć. Czyli raczej nikt do Ciebie nie ma pretensji :)
Tutaj chyba chodzi o te matki, które w podobnej sytuacji odwróciłyby głowę w drugą stronę udając, że to nie jest ich dziecko (może nie w restauracji, ale spotkałam się z takim zachowaniem)

Odpowiedz
laureline 2013-11-16 o godz. 23:49
0

Pomijajac lozyska i inne,
Sama mnie denerwuja tak jak wiekszosc z Was
nie dzieci, ktore zachowuje sie przeroznie, ale podejscie faktycznie rodzicow,
po doglebnym tentegowaniu w glowie, przypomnialam sobie kilka sytuacji kiedy i mnie takowe reakcje, jak uspokajanie dziecka wrzaskiem, albo przemoca :O wtedy sama nieomieszkalam zwrocic uwage. Inne sytuacje jak biegajace na oslep dzieci po restauracji nigdy mi sie nie zdarzyly.

Aczkolwiek mam uczulenie na matki i ich brak wyobrazni, jak te krowencje wyjezdzajace wozkiem na jezdnie, a same nadal stoja na chodniku, badz wymuszaja przejscie przez jezdnie. Plus dzieci puszczone samopas na "spacerze" w sasiedztwie ulic.
Sama nie ufam moim dzieciom i unikam nawet chodnikow (tak wiem tez chore).

Odpowiedz
karola78 2013-11-16 o godz. 23:33
0

Joaśka napisał(a):gonick napisał(a):Sun napisał(a):Do dziewczyn bezdietnych, które sa anty dzieciom w restauracji: przejdzie Wam jesli będziecie miały własne A jesli Wam się wydaje, że Wasze dzieci będą grzeczne albo, że nigdy nie będą nikomu przeszkadzać to
Czekałam, kiedy się pojawi ten argument.

Uciekam już robić dzieci, żeby na mnie mądrosć zyciowa i kultura osobista spłynęła :/
Ja myślę, że i tak długo nie padał. Aż się dziwię
Aż przez 8 stron nie pojawił sie ten argument. Nie lubię takich argumentów, to coś w stylu "co ty wiesz skoro nie masz dzieci..." :bad:

Nad morzem miałam taką sytuację: siedzimy w smażalni ryb(nie restauracja, ale równie dobrze sytuacja mogłaby się wydarzyć w restauracji) czekamy na zamówienie, obok ludzie wsuwają rybkę. Moja młoda jak ją zobaczyła wpadła w szał. Stanęła na ławeczce, spoglądała bezwstydnie w talerze sąsiadów i wykrzykiwała "am, am". Pani ze stolika obok myślałam, że nas zabije wzrokiem i pochłonie rybę jednym kęsem. Strałam się młodej wytłumaczyć, że zaraz i ona zje rybkę, niestety na 1,5 roczne dziecko to nie działa (przynajmniej moje). Co miałam niby zrobić, olać zamówienie i wyjść? Niestety pani ze stolika musiała się uzbroić w cierpliwość (jej łatwiej niż mojemu dziecku) i poczekać aż my dostaniemy swoje jedzenie. Wtedy młoda grzecznie usiadła i zaczeła jeść.

tak więc moje dziecko wydzierało się na maksa i molestowało obcych :D

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 23:22
0

Joaśka napisał(a):gonick napisał(a):Sun napisał(a):Do dziewczyn bezdietnych, które sa anty dzieciom w restauracji: przejdzie Wam jesli będziecie miały własne A jesli Wam się wydaje, że Wasze dzieci będą grzeczne albo, że nigdy nie będą nikomu przeszkadzać to
Czekałam, kiedy się pojawi ten argument.

Uciekam już robić dzieci, żeby na mnie mądrosć zyciowa i kultura osobista spłynęła :/
Ja myślę, że i tak długo nie padał. Aż się dziwię
Zgadza się, spodziewałam się mojego "ulubionego" tekstu dużo wcześniej
No wiec odpowiedź na niego: Mam nadzieję, że wraz z dzieckiem i łożyskiem nie urodzę własnego zdrowego rozsądku.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 23:07
0

gonick napisał(a):Sun napisał(a):Do dziewczyn bezdietnych, które sa anty dzieciom w restauracji: przejdzie Wam jesli będziecie miały własne A jesli Wam się wydaje, że Wasze dzieci będą grzeczne albo, że nigdy nie będą nikomu przeszkadzać to
Czekałam, kiedy się pojawi ten argument.

Uciekam już robić dzieci, żeby na mnie mądrosć zyciowa i kultura osobista spłynęła :/
Ja myślę, że i tak długo nie padał. Aż się dziwię

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 23:06
0

gonick napisał(a):Sun napisał(a):Do dziewczyn bezdietnych, które sa anty dzieciom w restauracji: przejdzie Wam jesli będziecie miały własne A jesli Wam się wydaje, że Wasze dzieci będą grzeczne albo, że nigdy nie będą nikomu przeszkadzać to
Czekałam, kiedy się pojawi ten argument.

Uciekam już robić dzieci, żeby na mnie mądrosć zyciowa i kultura osobista spłynęła :/
ten argument pomine milczeniem

Mi dzieci nie przeszkadzaja. Nie przeszkadza jak do mnie sie usmiecha, czy zagaduje. Bardzo czesto to ja zaczynam strzelac gupie miny, mrugac, zeza robic, by przyciagnac uwage dziecka, rozbawic, czy zaiteresowac :)
Nie przeszkadza mi, jak mnie dwulatka, ze stolika obok zaczepia ;) mojemu mezowi tez ;) czasem takim znudzonym dzieciom robi zabawki z origami. A ze se czasem dzieciak wrzanie? czy zamarudzi? ot dziecko.

Wnerwiaja mnie bezmyslni rodzice.
Bo ja widzac takie hasajace dziecko po knajpie, pod nogami kelnera z goracym garnkiem po prostu sie o nie boje.
A i jakby sie cos wydarzylo, to nie rodzicom by sie oberwalo, ale kelnerowi, ze, kurna, zonglerem nie jest.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 22:59
0

Sun napisał(a):Do dziewczyn bezdietnych, które sa anty dzieciom w restauracji: przejdzie Wam jesli będziecie miały własne A jesli Wam się wydaje, że Wasze dzieci będą grzeczne albo, że nigdy nie będą nikomu przeszkadzać to
Czekałam, kiedy się pojawi ten argument.

Uciekam już robić dzieci, żeby na mnie mądrosć zyciowa i kultura osobista spłynęła :/

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 22:59
0

o tym, ze ktos sie po chamsku do dziecka odezwal ;)

Odpowiedz
laureline 2013-11-16 o godz. 22:57
0

Kirka napisał(a):o zesz dziewczyny, jedziecie po bandzie! :O

czy ktoras z Was siedziala z wydzierajacym sie na maksa dzieckiem?
czy ktoras z was przewijala dziecko przy stoliku?
czy ktoras z was pozwalala na niekontrolowane bieganie dziecka po knajpie?
czy ktoras z was pozwalala, by dziecko przeszkadzalo pracy kelnerow?
czy ktoras z was pozwalala, by dzieckoo molestowalo obcych?????
czy ktoras z was spiewala, jak tamta matka?

czy Wy naprawde akceptujecie takie zachowania i w takim zachowaiu nie ma dla was nic dziwnego, niebezpiecznego?
Kirka zadne z powyzszych, ale zdarzylo mi sie przewinac dziecko w samolocie czeskich linii lotniczych i to nie w MINI lazience, bo po prostu wchodzac z mala do lazienki(kabinki), nie mialam miejsca zeby mala polazyc - nawet na podlodze... wiec chcac nie chcac przeszlam z mloda do pierwszej klasy odzdzielonej kotarka od pierwszej i tam z wiadomo jakim unoszacym sie zapachem musialam zrobic to co zrobilam. Przykro mi bardzo, ale ani ja ani moje dziecko nie mialysmy wplywu na unoszacy sie odores.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 22:54
0

Aaa, przypomniało mi się - od kiedy młody chodzi, potrafi podejść do kogoś jedzącego, pociągnąć za nogawkę i powiedzieć "am am am". No muszę go pilnować, bo jeszcze mu ktoś kiedyś da. lol

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 22:52
0

co to znaczy siedziała z wydzierającym sie? czekała moment aż/czy się uspokoi - tak.

co to znaczy pozwalała? biegać, zaczepiać, whatever? nie trzymała non stop na rękach/smyczy, i czasem się coś zdarzyło? tak, pewnie.

śpiewanie na ulicy też zaliczysz? ;)

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 22:51
0

Akna74 napisał(a):Blutka napisał(a):till napisał(a):Dla własnej chęci wyjścia gdzieś...
Tak, bo jak się siedzi całymi dniami w chałupie, a jedyną rozrywką jest plac zabaw, to czasem samo wyjście gdzieś, nawet z wyjcem, daje dużo.
a dla mnie nie... nie wyobrazam sobie siedziec z Kuba w restauracji tylko dlatego ze JA mam z tego przyjemnosc a on jest zleczony/znudzony i szaleje.
..
Ale niektóre dzieci szaleją nie dlatego, że są znudzone, tylko mają taki temperament. Np moja. Podchodzi do ludzi, zaczepia (słownie) i się uśmiecha. O ile niechęc do jej pokrzykiwania rozumiem doskonale, to już do zagadywania i usmiechów nie.

Do dziewczyn bezdietnych, które sa anty dzieciom w restauracji: przejdzie Wam jesli będziecie miały własne ^^D A jesli Wam się wydaje, że Wasze dzieci będą grzeczne albo, że nigdy nie będą nikomu przeszkadzać to lol

Mnie wrzaski wkurzają, ale rozumiem.
Dziecko też człowiek. Ludzie mogą chodzić do restauracji, tak?
Dzieci są głośne, absorbujące i biegają. Takie są i już.

Kirka, ale ludziom w restauracjach przeszkadzają dzieci które robią cos więcej niż siedzenie i odychanie.

Ciekawe ile z tych osób zwraca uwagę przeklinającym i palącym w restauracjach...

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 22:48
0

Nie, na pewno nie przewijam w innym miejscu, niż łazienka. ;)
Dziecko mi się parę razy rozpłakało. Poza tym - mam dość grzeczny model (tfu tfu - póki co).

A chamstwo jest wszędzie, nie tylko wśród niektórych matek z dziećmi. Ale także wśród ludzi bezdzietnych. Dlatego nie wiem już w takim razie, o czym ten wątek. ;)

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 22:45
0

o zesz dziewczyny, jedziecie po bandzie! :O

czy ktoras z Was siedziala z wydzierajacym sie na maksa dzieckiem?
czy ktoras z was przewijala dziecko przy stoliku?
czy ktoras z was pozwalala na niekontrolowane bieganie dziecka po knajpie?
czy ktoras z was pozwalala, by dziecko przeszkadzalo pracy kelnerow?
czy ktoras z was pozwalala, by dzieckoo molestowalo obcych?????
czy ktoras z was spiewala, jak tamta matka?

czy Wy naprawde akceptujecie takie zachowania i w takim zachowaiu nie ma dla was nic dziwnego, niebezpiecznego?

Odpowiedz
runaway bride 2013-11-16 o godz. 22:43
0

gonick napisał(a):natamo napisał(a):Przeszkadzają mi bezmyślni rodzice, mający w dupie to, że ich dzieci zakłucają spokój innym. I nigdy nie zwróciłam uwagi matce rozwrzeszczanego dziecka, która próbowała nad nim zapanować. Wiem, że dzieci są tylko dziećmi. Ale dorośli są dorosłymi i powinni mieć na tyle rozumu, żeby umieć ocenić sytuację i chośby próbować nad nią zapanować. A nie olewać bo: "w dupie mam, że przeszkadza innym, przecież mnie też się coś od życia należy"...
A z tym to się zgadzam, rodzice są odpowiedzialni za swoje dzieci i powinni reagować albo przynajmniej próbować.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 22:39
0

runaway bride - moje podejście jest podobne. Chociaż jak nie miałam dziecka ;), to myślałam inaczej. Teraz mną telepie, jak mi ktoś mówi, że mam zostać w domu, bo lepiej się wybrać do knajpy samemu. Pewnie, że lepiej! Ale nie da się. U mnie się nie da - nie mam babć pod ręką, które by mi dzieciaka przypilnowały, więc jak gdzieś razem z mężem wychodzę, to siłą rzeczy ciągnę za sobą dziecko.

I nie możemy cały czas siedzieć w domu, bo mamy dziecko. Ja nie mogę całą dobę być tylko na placu zabaw i w mieszkaniu. Nie mogę, bo nie chcę, bo bym zwariowała. I tak bardzo dużo się w moim życiu zmieniło po narodzinach syna. Niech mi nikt nie mówi, że mam się poświęcać, bo się poświęcam. Ale tylko do takiego stopnia, do jakiego to jest konieczne. Żeby nie postradać zmysłów.

Odpowiedz
runaway bride 2013-11-16 o godz. 22:34
0

Shiadhal napisał(a):
a generalnie chodzi o jakąś umowę społeczną - albo 'idealnie niekłopotliwa' część społeczeństwa uznaje, że będzie przestawać tylko z podobnymi sobie albo dostosowanymi do ich standardów - a dla dzieci, niepełnosprawnych, biednych, brzydkich, mniejszości i kogo tam jeszcze zostaną pola, lasy i własne 4 ściany - albo, że w imię jakichśtam ideałów kawałeczek swojego komfortu odda.
.
No nareszcie... czytam i czytam ten wątek od rana i zbieram myśli, żeby się wtrącić i jak to przeczytałam, to odkryłam, że właśnie o to mi chodzi.

Bo przecierałam oczy ze zdumienia czytając, że niektórzy uważają, że restauracje nie są dla dzieci :O tak jakby dziecko było jakąś podkategorią, innym gatunkiem.
HALO dziecko to też człowiek!. Dzieci w społeczeństwie były, są i będą (dzięki Bogu), stanowią nieodłączną, zupełnie naturalną i na dodatek - IMHO - tą lepszą część naszego świata. Rozmnażamy się, wychowujemy młode ;) i nie ma w tym nic gorszącego.

Może to brzmi trochę patetycznie ale generalnie chodzi mi o to, że dziecko to nie nosorożec, to CZŁOWIEK. Ludzie są mali, duzi, starzy, młodzi, niepełnosprawni, pełnosprawni, są kobietami, mężczyznami - wszyscy mogą pójść do restauracji. O ile ktoś nie zachowuje się wulgarnie i nie robi innym krzywdy, może przecież korzystać z miejsc ogólnodostępnych społeczeństwu.

Poza tym uważam, że jeśli komuś przeszkadza płaczące czy pokrzykujące dziecko to niech siedzi w domu, bo dzieci są częścią rzeczywistości i wydawane przez nie dźwięki również, tak samo jak mający donośne głosy niektórzy dorośli, głośno kaszlący nałogowi palacze itp
Na dodatek uważam, że dzieciom i ich zachowaniom należy się więcej wyrozumiałości bo dopiero uczą się funkcjonowania w społeczeństwie, nie kontrolują się tak jak dorośłi i są z natury bardziej spontaniczne i żywiołowe.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 22:33
0

natamo napisał(a):Przeszkadzają mi bezmyślni rodzice, mający w dupie to, że ich dzieci zakłucają spokój innym. I nigdy nie zwróciłam uwagi matce rozwrzeszczanego dziecka, która próbowała nad nim zapanować. Wiem, że dzieci są tylko dziećmi. Ale dorośli są dorosłymi i powinni mieć na tyle rozumu, żeby umieć ocenić sytuację i chośby próbować nad nią zapanować. A nie olewać bo: "w dupie mam, że przeszkadza innym, przecież mnie też się coś od życia należy"...
Natamo - doskonałe podumowanie :brawo:
Podpinam się pod Twoją wypowiedź, bo już zaczynałam iść w strone debilizmów w stylu "restauracje nie dla dzieci" :lups:

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 21:58
0

natamo, nic nie musisz.

a generalnie chodzi o jakąś umowę społeczną - albo 'idealnie niekłopotliwa' część społeczeństwa uznaje, że będzie przestawać tylko z podobnymi sobie albo dostosowanymi do ich standardów - a dla dzieci, niepełnosprawnych, biednych, brzydkich, mniejszości i kogo tam jeszcze zostaną pola, lasy i własne 4 ściany - albo, że w imię jakichśtam ideałów kawałeczek swojego komfortu odda.

też bym mogła wymieniać zachowania/cechy osób, które mi przeszkadzają. ale póki nie robią czegoś drastycznie nie na miejscu i ze złej woli - to nie odmawiam im prawa przebywania w przestrzeni publicznej. właśnie ze względu na to określenie - 'publiczna'.

a, i nie wypowiadam się w tym wątku jakoś szczególnie z pozycji matki - nie jestem aż taką fanką restauracji, żeby mi na tym zależało, a na szczęście na inne, preferowane przeze mnie miejsca, dyskusja nie zeszła ;)

bardziej z pozycji człowieka nie odpowiada mi świat, w którym na widoku można być tylko ideałem. to w sumie z mojego punktu widzenia ta sama dyskusja, co ta sprzed roku czy dwóch o tym, czy wypada się pokazać na plaży w kostiumie, jeśli ma się grube uda. i jaki do dyskomfort dla niektórych patrzących. albo o (nie)dostępności architektonincznej centrum Warszawy dla wózków - czy to dziecięcych, czy inwalidzkich.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 21:43
0

Shiadhal napisał(a):no tylko się kwestia rozbija o to, z jakiej części własnego 'miło' jesteśmy w stanie zrezygnować
To znaczy, że ja mam rezygnować z mojego "miło", bo ktoś ma dziecko? Przecież ja nie nie uniemilam czasu rodzicom z dziećmi, to dlaczgo miałabym sie godzić, żeby oni uniemilali mój?
Ktoś już wcześniej napisał, że rodzic sam powinien ocenić, czy jego dziecko "nadaje" się do wyjścia do restauracji nieprzystosowanej dla dzieci. Jeśli do takiej pójdzie i okaże się, że dziecko odstawia histerię, to się je bierze pod pachę i wychodzi. Proste.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 21:38
0

pewnie, że po to, żeby miło spędzić czas.

no tylko się kwestia rozbija o to, z jakiej części własnego 'miło' jesteśmy w stanie zrezygnować, żeby komuś innemu mogło też być miło.

mimo, że ma dziecko / jest brzydki / ... (miejsce na dowolne inne utrudnienie).

i prawdę mówiąc wizja chodzenia od stolika do stolika i tłumaczenia się z metod wychowawczych, hmm... dość mnie rozbawiła - oczywiście mówię tu raczej o dwóch minutach złego zachowania niż dwudziestu, choć też zależy co za takie złe zachowanie uważać.

Odpowiedz
laureline 2013-11-16 o godz. 21:37
0

wlasnie o to chodzi, o spedzanie czasu :) i to moje nadpobudliwe dziecko w takich miejscach czulo sie swobodniej i o dziwo nie robilo przedstawien, poza tym niewazne gdzie, jesli dziecko zaczyna marudzic, wiadomo - koniec "imprezy" i zwijka Czy bylby to park, czy sklep, czy restauracja. Wazne aby dzeciaku dobrze sie bawil, a i mama sie dobrze czula.
Stad tez moje uprzedzenie do przesiadujacych matek laweczkowych... ani ja ani moje dzieci nie czujemy czaczy w takich miejscach, bo dziwnie sie wyglada jak sie wchodzi z dziecmi na slizgawke, albo lepi paczki z piasku.
Poza tym zawsze czulam sie odrzucona przez to grono mam z herbatniczkami i grzecznymi dziecmi, ktore po cichu placza...

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 21:28
0

Zgadzam się z tym co napisała natamo:
natamo napisał(a):Chodzi o umiejętność odpowiedzniego zachowania się rodzica w takim miejscu, a nie zlewanie dziecka bo: "ja przecież też muszę wreszcie odpocząć i się wyluzować", albo "a niech se robi co chce, ja muszę spokojnie zjeść
Myślę, że poprostu jest różnica między:
- szalejącym dzieckiem np. restauracji którego rodzice mają gdzieś co robi
a
- szalejącym dzieckiem, które rodzice starają się okiełznać w ramach swoich możliwości

I chyba oto rozbija się cała dyskusja. Mnie np nie denerwuje dziecko mówiące głośno w autobusie nawet jeśli ma np zły humor i krzyczy ale już dziecko które siedząc za mną robi mi inspekcję we włosach i garderobie a mama ma to gdzieś już tak.
Mam w rodzinie takie super dzieci, które jak wpadają do babci to nie ważne czy przy stole siedzą "sami swoi" czy wyjątkowi goście oni zawsze z takim samym entuzjazmem rzucają się na stół i wyjadają - wybierają np ulubione ciastka albo przez pół stołu sięgają po "coś". Oczywiście mamusia ma to gdzieś - nie potrafi swemu dziecku przetłumaczyć, żeby poczekało nawet nie próbuje. A potem oni przychodzą do mnie i tak samo zachowują się przy moich gościach a wtedy to mam wnerw na maksa.

Trudno wpłynąć na wrzeszczące/brykające dziecko aby się uspokoiło ale można próbować.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 21:26
0

Shiadhal napisał(a):no ale przecież oczywiście lepiej uspokajać podkręcając histerię...
Nie, lepiej powiedzieć osobą przy stoliku przy którym dziecko robi przedstawienie: "Przepraszam, ale żeby się uspokoiło, to muszę je zignorować". Myślę, że spotkałoby się to ze zrozumieniem.
Albo po prostu opuścić w takim momencie restaurację. Bo niby dlaczego inni goście mają tolerowac takie zachowanie? Przecież do restauracji idzie się po to, żeby miło tam spędzić czas, czyż nie tak?

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 21:19
0

Gumiś napisał(a):Alexa napisał(a):Przeczytalam calość i do glowy przyszła mi taka myśl:
na spotkanku niedawnym z dziewczynami w Sopocie bylysmy w restauracji - w ogródku gwoli ścisłości ale zawsze to restauracja i moj maly wyjątkowo marudny tego dnia cicho nie byl
Eee tam, przynajmniej kulturalnie marudził. A Michał zbierał popielniczki i szklanki ze stolików. Niewychowany. :D
Jaki tam niewychowany - wyręczal chlopak panią z obslugi ktora do najszybszych nie nalezala :D ;)

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 21:14
0

laureline napisał(a):Nigdy nie uwazalam, ze miejsca publiczne tj restauracje, czy pubowe ogrodki, sa miejscami, gdzie nie wypada przebywac z dzieckiem
Nie mówimy o tym, że nie wypada. Chodzi o umiejętność odpowiedzniego zachowania się rodzica w takim miejscu, a nie zlewanie dziecka bo: "ja przecież też muszę wreszcie odpocząć i się wyluzować", albo "a niech se robi co chce, ja muszę spokojnie zjeść".
A jeśli do tego rodzić ma jeszcze pretensje, jeśli ktoś śmiał zwrócić jemu lub dziecku uwagę, to dla mnie jest to sygnał, że u takiej osoby wraz z przyjściem macierzyństwa/tacierzyństwa zanikła zdolność logicznego myślenia i umiejętności współżycia społecznego

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 21:07
0

MarMaja napisał(a):5. dla mnie obiad w restauracji z dzieckiem, które swoim zachowaniem absorbuje rodzica na tyle, że nie może w spokoju zjeść posiłku jest po prostu pomyłką. I muszę szczerze przyznać, że zadziwia mnie konsekwencja z jaką niektórzy rodzice uwielbiają uprzykrzać sobie posiłki.
Datego praktycznie nie wychodzimy z Olka do tego typu miejsc ;) Nawet spotkanie forumowe na lodach w ogrodku konczy sie tym, ze biegam za Aleksandra po polowie Pl. Solnego ;) I czekam na ratunek w postaci meza konczacego prace ;) Ale na inne dzieci mam (chyba) spora tolerancje w miejscach publicznych.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 21:02
0

hm, czyli generalnie miejsca publiczne są dla pięknych młodych zdrowych i jeszcze najlepiej bogatych, nie?

bo jak ktoś odstaje od wzorca to przeszkadza... albo może przeszkadzać, i co wtedy...

a tak na marginesie, to wizja, że jeśli matka podejmuje próby uspokajania dziecka, to jest ok, ale jak nie to nieodpowiedzialna fruzia to dość teoria - złe zachowanie niejednego dziecka najskutecznie hamuje brak publiczności (przynajmniej ze strony rodziców) - bo i złe zachowanie to bardzo często gra o przyciagnięcie uwagi.

no ale przecież oczywiście lepiej uspokajać podkręcając histerię... a już najlepiej dziecko wyhodować w 4 ścianach do wieku średnioszkolnego - wtedy już na pewno będzie rozumiało funkcję restauracji, kościoła czy innych jeszcze miejsc, mimo, że nigdy w nich nie było - to i można będzie z klatki w końcu wypuścić.

Odpowiedz
laureline 2013-11-16 o godz. 20:51
0

Dobrze, to teraz dalyscie mi do myslenia....
Nigdy nie uwazalam, ze miejsca publiczne tj restauracje, czy pubowe ogrodki, sa miejscami, gdzie nie wypada przebywac z dzieckiem
Nasi przyjaciele maja pub i czesto gdy Rozi byla mala przesiadywalismy z nia (nie mowie o godzinach poznych, ale tak do 20.00)
Tak samo odwiedzalysmy meza w klubach jak byl djem, do czasu rozpoczecia imprez Rozalka krolowala na parkiecie przy fasolkach tanczac z ochrona... potem wracalo sie do domu, kapiel i nuku.
Nie wydaje mi sie zebysmy byly zle odbierane, a jesli nawet nie zwracalam na to uwagi.
Restaurcje, to nawet jesli dzieci zle sie zachowuja, to wlasnie po to sa takie wyjscia aby nauczyc ich obowiazujacych w miejscach publicznych manier. To ze rzuca frytka, albo nie chcacy rozleje soczek, czy tez krzykna pare razy... przepraszam, ale to chyba normalne.
Do miejsc wyciszajacych jak kosciol przykladowo nie chodzimy, bo ja sama nie moglabym wysiedziec, a co dopiero moje dzieci,
a przebywanie z nimi tylko na placach zabaw, coz nuda wieje.
Dla mnie przesiadywanie z innymi mamusiami na laweczkach jest bardziej gorszace, niz chodzenie z moimi dziecmi w miejsca publiczne.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 20:51
0

MarMaja napisał(a):
5. dla mnie obiad w restauracji z dzieckiem, które swoim zachowaniem absorbuje rodzica na tyle, że nie może w spokoju zjeść posiłku jest po prostu pomyłką. I muszę szczerze przyznać, że zadziwia mnie konsekwencja z jaką niektórzy rodzice uwielbiają uprzykrzać sobie posiłki.
Tez się dziwię. Jeśli nie daję sobie rady z młodą, to wychodzę. Masochistką nie jestem.
Nawet jeśli to zorganizowana impreza np urodziny, jakaś rocznica.

Ale nie przeszkadza mi jeśli dziecko (czyjeś) trochę marudzi, jest nieco głośniejsze niz "powinno". To tylko dziecko.

Aha - z tym 2 latami sie nie zgodzę. Wg mnie, albo wcześniej, niech już się zapoznaje z tym, co się dzieje, albo później, bo buncie dwulatka.
Przy czym absolutnie nie wprowadzałabym takich granic - piszę jedynie o swojej wygodzie.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 20:42
0

1. nawet mając swoje dziecko niekoniecznie trzeba uwielbiać cudze dzieci

2. co takiego poznawczego dla małego dziecka jest w restauracji? Uważam, że w tym celu to warto iść z dzieckiem, które zaczyna kojarzyć zależności miejsce=czynności, umie posługiwać się sztućcami (a przynajmniej sprawnie jednym), rozumie podstawowe zasady zachowania w miejscach publicznych oraz potrafi zauważyć pewną szczególność miejsca - restauracji czyli moim zdaniem nie wcześniej niż w wieku 2 lat.

3. nie oszukujmy się, ale z małym dzieckiem do restauracji rodzice przychodzą w większości dla samych siebie, aby sobie zrobić przyjemność/ jako odskocznię od domowych obiadów/ z braku czasu na przygotowanie posiłków/ bo zawsze tak robili, więc z powodu dziecka przyzwyczajeń zmieniać nie będą.

4. opcja - "mając dziecko też mi się należy coś od życia" jest opcją słuszną ale nie bezwględnie. Wszyscy inni mają się dopasować, bo komuś urodziło się dziecko ale nie zamierza zmieniać swoich przyzwyczajeń. Jak komuś nie pasuje zachowanie osoby z dzieckiem w restauracji to najlepiej powinien przesiąść się, stracić słuch, wzrok, do tego być jeszcze miłym, pomocnym i wyrozumiałym, bo jak nie, to jest wrogiem dzieciatych. Z drugiej strony oczywiście nie można żyć w skansenie i nie zauważać zmian, które nastąpiły ale nie rozumiem oczekiwań, prawie automatycznego i wyłącznego wzrostu tolerancji osób trzecich na obecność dziecka i akceptacji zachowań rodziców na jego poczynania.
"Nie mam ochoty zmieniać swoich przyzwyczajeń z powodu mojego dziecka, ale to ty zmień swoje ze względu na moje dziecko" takie podejście jest chore.

5. dla mnie obiad w restauracji z dzieckiem, które swoim zachowaniem absorbuje rodzica na tyle, że nie może w spokoju zjeść posiłku jest po prostu pomyłką. I muszę szczerze przyznać, że zadziwia mnie konsekwencja z jaką niektórzy rodzice uwielbiają uprzykrzać sobie posiłki.
(mały OT - próbowałyście może posilić się w restauracji (nie barze przydrożnym) poza miastem w czasie weekendu? Graniczy to prawie z cudem, bo już normą są weselne rezerwacje. Nie mozna spontanicznie wybrać się na wycieczkę i przy okazji zjeść gdzieś elegancki obiad. Jak już trafi się miejsce to szczerze mówiąc nie mam ochoty na "umilanie" pobytu rozkapryszonym dzieckiem, nie mówiąć o zmienianiu pieluchy przy stole, co też nam kiedyś zafundowała wyluzowana mamuśka )

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 20:30
0

Uwielbiam to jak czesc matke na forum poczuwaja sie do obrony innych matek, nie wazne jak gupie czy bezmyslne te drugie by byly.
A przeciez chodzi tylko o to:

natamo napisał(a):Przeszkadzają mi bezmyślni rodzice, mający w dupie to, że ich dzieci zakłucają spokój innym. I nigdy nie zwróciłam uwagi matce rozwrzeszczanego dziecka, która próbowała nad nim zapanować. Wiem, że dzieci są tylko dziećmi. Ale dorośli są dorosłymi i powinni mieć na tyle rozumu, żeby umieć ocenić sytuację i chośby próbować nad nią zapanować. A nie olewać bo: "w dupie mam, że przeszkadza innym, przecież mnie też się coś od życia należy"...
Mozna miec i inne podejscie, pieknie to ujela Blue

Bluemendale napisał(a):pojawienie się dziecka nie oznacza siedzenia w domu i zrezygnowania z przyjemności i wychodzenia do ludzi. grunt to zachowywać się zgodnie z zasadą "żyj i daj żyć innym" i nie tyczy to sie tylko ludzi z dziećmi ale i tych beżdzietnych. skoro musimy żyć koło siebie (bo tego raczej sie nie da uniknąć) to żyjmy tak aby sie nam dobrze żyło.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 20:29
0

Alexa napisał(a):Przeczytalam calość i do glowy przyszła mi taka myśl:
na spotkanku niedawnym z dziewczynami w Sopocie bylysmy w restauracji - w ogródku gwoli ścisłości ale zawsze to restauracja i moj maly wyjątkowo marudny tego dnia cicho nie byl
Eee tam, przynajmniej kulturalnie marudził. A Michał zbierał popielniczki i szklanki ze stolików. Niewychowany. :D

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 20:16
0

naturella napisał(a):nie rozumiem, jak może komuś przeszkadzać śpiewająca dziecku mama? #/ Ciekawe, czy takiej delikatnej osobie przeszkadzają także śmierdzący ludzie, palący na przystankach, charkający na chodnik, bluzgający, chamscy, nawaleni itp? to może im obiadek na głowę, ha? :bad:
Owszem przeszkadza mi śpiewająca przy stoliku obok osoba. I czy będzie to matka z dzieckiem, czy wstawiony facet, czy rozbawiony nastolatek, to będzie mi to przeszkadzało tak samo. Bo nie po to idę do restaturacji, żeby w trakcie jedzenia wysłychiwać czyichś treli ;/ Akurat była to matka z dzieckiem. Rozumiem, że dziecko trzeba uśpić, ale uważam, że gdyby miała trochę kultury, to wybrałaby stolik dalej (bo były wolne), tak żeby swoim śpiewem nie przeszkadzać innym.

Mdeleine napisał(a):Na początku napisałaś, że tamtej kobiecie nie zwróciłaś uwagi, bo "moja uwaga, pomimo, że w kulturalnym tonie, mogłaby ją rozjuszyć jeszcze bardziej". Czyli nie, że masz takie podejście do życia, żeby sobie cierpieć w milczeniu, tylko w tym konkretnym przypadku nie chciałaś dolewać oliwy do ognia. Ale zaraz potem, na moje pytanie, czy uważasz, że należy tak zawsze reagować, i czy standardową reakcją nie powinno być jej zwrócenie uwagi, piszesz: "Czy to znaczy, że za każdym razem na brak czyjegoś wychowania mam reagować ucieczką? "
Chyba coś pomyliłaś, bo odpowiedź: "Czy to znaczy, że za każdym razem na brak czyjegoś wychowania mam reagować ucieczką? ", była odpowiedzią na to:
Madeleine napisał(a):Natamo, to było się przesiąść.
A nie jak twierdzisz wyżej na to:
Madeleine napisał(a):czy uważasz, że należy tak zawsze reagować, i czy standardową reakcją nie powinno być jej zwrócenie uwagi
I żeby była jasność (pisałam to już wcześniej, ale jak widzę przeszło bez echa). Nie mam nic przeciwko matkom z dziećmi w restauracjach, nie przeszkadzają mi dzieci. Przeszkadzają mi bezmyślni rodzice, mający w dupie to, że ich dzieci zakłucają spokój innym. I nigdy nie zwróciłam uwagi matce rozwrzeszczanego dziecka, która próbowała nad nim zapanować. Wiem, że dzieci są tylko dziećmi. Ale dorośli są dorosłymi i powinni mieć na tyle rozumu, żeby umieć ocenić sytuację i chośby próbować nad nią zapanować. A nie olewać bo: "w dupie mam, że przeszkadza innym, przecież mnie też się coś od życia należy"...

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 20:06
0

wychodze z Mikolajem do restauracji regularnie i nie widze nic w tym złego, z reguły staram się wybierać takie restauracje gdzie dzieci są mile widziane.
Bywam z nim również na imprezach dla dorosłych - ale tylko wtedy jeśli Mikołaj również dostanie zaproszenie i nie uważam żeby to był poroniony pomysł. owszem nie siedze na nich do późnych godzin nocnych, nie siedze również wtedy kiedy Mikołaj ma dosyć - nie mecze i jego i siebie i znajomych...

pojawienie się dziecka nie oznacza siedzenia w domu i zrezygnowania z przyjemności i wychodzenia do ludzi. grunt to zachowywać się zgodnie z zasadą "żyj i daj żyć innym" i nie tyczy to sie tylko ludzi z dziećmi ale i tych beżdzietnych. skoro musimy żyć koło siebie (bo tego raczej sie nie da uniknąć) to żyjmy tak aby sie nam dobrze żyło.

Odpowiedz
wan 2013-11-16 o godz. 19:31
0

jak sobie czytam ten watek to zdziwilo mnie jak niektore z nas radykalnie podchodza do tematu dzieci w miejscach publicznych, ze nie wolno, ze nie wypada ze niebezpiecznie itp itd, chyba wszystkim by sie przydalo troche luzu, dziecko to dziecko czasem zachowuje sie lepiej czasem gorzej ale jest ciekawe swiata wokol i chyba nie nalezy mu zabraniac go poznawac, wiec czemu nie zabierac go do restauracji czy nawet do pubu, inni tez powinni to zrozumiec i podchodzic do dziecka z troche lagodniejszym nastawieniem, nie popadajmy w skrajnosci z jednej strony tresura z drugiej pozwalanie na zbyt wiele. Ech wszystko zeby znalezc ten zloty srodek. :) Pozdrowienia dla dzielnych mam ktore walcza z uprzedzeniami, i tych co moze kiedys zrozumieja i zamiast krzyczec usmiechna sie do malego czlowieczka.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 18:32
0

Kirka napisał(a):Jak ma sie potrzebe wyjscia, to czy nie mozna wybrac knajpy przyjaznej mamie i dziecku?
Ech - a co to jest knajpa przyjazna mamie i dziecku? ;p Może w większych miastach tego pełno, ale w miasteczkach ciężko uświadczyć. Co najwyżej jak już jest ciepło, to w jakimś ogródku pojawi się mała piaskownica z łopatką.
A do Mc'a to też co najwyżej na lody bym poszła.

Nie pozwalam Jagodzie szaleć, ale tez wiem, że dłużej niż 10 min to ona nie wysiedzi, choćbym nie wiem, czym ją zajmowała. Ja najczęściej wybieram miejsce, w którym mnie będzie najwygodniej i najmniej będę przeszkadzała innym.
Jeśli mogę zamawiam wcześniej coś telefonicznie, żeby było gotowe po przyjściu na miejsce. Ale nie zawsze się tak da.
Znam kilkoro dzieci, które jak się posadzi, tak siedzą. Moje, na szczęście takie nie jest :)
Ona po prostu musi sie ruszać i tyle. Wszystko musi zobaczyć, zobaczyć jak działa. Na szczęście jakoś bardzo wrzeszcząca nie jest.

Ludzie sa różni, ja też muszę tolerować takich, którzy mnie akurat nie pasują, bo np maja krzywy noc i głośno oddychają, a na serio to mnie przeszkadzają palący. Jak ktoś ma trochę kultury, to przynajmniej nie zionie w moją stronę. Czasami proszę, żeby tego nie robili i nie ma problemu.
Nie byłoby tez problemu, gdyby ktoś mnie poprosił o uspokojenie Jagody (chociaż jeszcze mi się nie zdarzyło).
Tak samo uważam, że odrobiną tolerancji muszą wykazać się inni, którym akurat przyszło jeść w naszym towarzystwie obiad w restauracji.

Zdarzyło mi się również śpiewać publicznie. Jakoś nie umiem sobie wyobrazić, że owa mama tak głośno śpiewała, żeby przeszkadzać innym. No chyba, że tym śpiewem próbowała zagłuszyć dziecko.

Aha - pisanie w tym kontekście o zadymionych pubach, knajpach, lokalach nocnych... jest po prostu śmieszne. Pewnie poza kilkoma wyjątkami wiąże się to zazwyczaj z patologią i tyle.

Uff

Ciekawe, jak my sobie na wczasach poradzimy. Jeszcze wchodząc do jakiejś restauracji będziemy przeszkadzać innym wczasowiczom. Może obiad powinniśmy jeść o 6 rano, kiedy współwczasowicze będą jeszcze spali no nocnych imprezach (aha - nic nie mam do nocnych imprez na wakacjach).
A najlepiej, jakbyśmy w ogóle nie jedli.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 17:22
0

Ajka napisał(a):Dżej napisał(a):till napisał(a):Ale chociażby Kirka napisała już w tym wątku kilka miejsc dostosowanych do gości o różnym przekroju wiekowym.
A to są w ogóle restauracje niedostosowane dla dzieci? W sensie takie, do których nie powinno się przychodzić z dziećmi? To co - jak będę miała dziecko, to pozostaje mi jedzenie w McDonaldzie i osiedlowej lodziarni? ;/
Jeszcze masz sklep Ikea.
Ewentualnie bar szybkiej obsługi :lizak:

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 09:37
0

Dżej napisał(a):till napisał(a):Ale chociażby Kirka napisała już w tym wątku kilka miejsc dostosowanych do gości o różnym przekroju wiekowym.
A to są w ogóle restauracje niedostosowane dla dzieci? W sensie takie, do których nie powinno się przychodzić z dziećmi? To co - jak będę miała dziecko, to pozostaje mi jedzenie w McDonaldzie i osiedlowej lodziarni? ;/
Jeszcze masz sklep Ikea.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 08:35
0

till napisał(a):Ale chociażby Kirka napisała już w tym wątku kilka miejsc dostosowanych do gości o różnym przekroju wiekowym.
A to są w ogóle restauracje niedostosowane dla dzieci? W sensie takie, do których nie powinno się przychodzić z dziećmi? To co - jak będę miała dziecko, to pozostaje mi jedzenie w McDonaldzie i osiedlowej lodziarni? ;/

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 08:31
0

till napisał(a):Alexa napisał(a):till napisał(a):Nie mam nic przeciwko dzieciom, które w restauracjach siedzą spokojnie z rodzicami przy stole, a nie latają jak głupie
Latają jak głupie bo są głupie? Tak to odebralam
Nadinterpretacja.
Być moze ale można było w takim razie uzyc innego okreslenia :]
Bo to mnie lekko "razi" ale przeżyję :>

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 08:20
0

till napisał(a):Sorry, poszłabyś z niemowlęciem przy piersi do knajpy gdzie pije się alkohol, pali papierosy, imprezuje do późnej nocy? Mowa o starszych dzieciach. ale my chyba nie mówimy o knajpach imprezowych, tylko miejscach, gdzie można zjeśćobiad (serwowany w ciut innych godzinach niż kolacja). - płacz przechodzący w histerię, czyli kładzenie się na podłodze, walenie pięściami w stół itp. Wiesz, jest coś takiego, jak bunt dwulatka (jeśli mówimy o tej grupie wiekowej). Słowem - trzeba to przetrwać i nic się na to nie da poradzić, jak ignorować. Taka metoda wyrażania sprzeciwu wobec zastanej sytuacji przez dziecko, które nie umie inaczej zwerbalizować swoich uczuć.

till napisał(a):Ale chociażby Kirka napisała już w tym wątku kilka miejsc dostosowanych do gości o różnym przekroju wiekowym.tak, zacytuję ja:Blutka, ciesz sie, ze masz wybor, ja tutaj mam tylko mcdonalda i quicka (fr mcsmiec) i nie mam bladego pojecia gdzie bede mogla z malym wyjcem wyjsc ;) kina dla matek chyba nie ma.Czy często jadasz w macdonaldzie? Smakuje Ci to? Czy to jest wg Ciebie dobra propozycja na sobotni czy niedzielni obiad? Dla mnie też nie. Przez to, że mam dziecko, nie znaczy, że się uwsteczniłam i moim marzeniem jest jeść bez użycia sztućców ;)

Odpowiedz
till 2013-11-16 o godz. 08:13
0

Alexa napisał(a):till napisał(a):Nie mam nic przeciwko dzieciom, które w restauracjach siedzą spokojnie z rodzicami przy stole, a nie latają jak głupie
Latają jak głupie bo są głupie? Tak to odebralam
Nadinterpretacja.
Madeleine napisał(a):Z niecierpliwością czekam na radę, jak wytłumaczyć niemowlakowi, żeby nie płakał.
Sorry, poszłabyś z niemowlęciem przy piersi do knajpy gdzie pije się alkohol, pali papierosy, imprezuje do późnej nocy? Mowa o starszych dzieciach.
Madeleine napisał(a):zdefiniuj dokładniej, co znaczy "przeszkadzanie".
Na prawdę muszę?

Wszelkie zachowania, które w nieprzyjemny sposób zakłócają porządek w restauracji, nie pozwalają innym gościom skupić się na rozmowie, czyli między innymi:
- latanie z krzykiem pomiędzy stolikami
- wrzask, "bo mama nie chce mi kupić drugiego loda" czy też innej podobnej motywacji
- płacz z tego samego powodu
- płacz przechodzący w histerię, czyli kładzenie się na podłodze, walenie pięściami w stół itp.
Madeleine napisał(a):Podaj mi proszę adresy "knajp typowo rodzinnych".
Nie mam dzieci i nie potrzebuję takowych adresów. Ale chociażby Kirka napisała już w tym wątku kilka miejsc dostosowanych do gości o różnym przekroju wiekowym. Chociażby u siebie na osiedlu widzę pare miejsc np. lodziarnię, gdzie głównie chodzą rodziny z dziećmi. Myślę, że bez problemu znajdziesz podobne miejsca u siebie w okolicy.
Madeleine napisał(a):Till, a jak nauczyc dziecko zachowania w restauracji, jeśli nie chodząc z nim do takich miejsc? Moje jest małe - półtora roku - ale już wie, że to nie jest miejsce na bieganie, krzyczenie i takie tam. Ale jak rozumiem - to za mało, powinno zniknąć z oczu innym i objawić się w publicznym miejscu jako osoba pełnoletnia.
Pozwól, że zacytuję samą siebie:
till napisał(a):Myślę, że każdy rodzic najlepiej zna swoje dziecko i wie czy już dorosło do wyjść w miejsca publiczne czy też nie. Jeśli dziecko dostaje histerii gdy jest w obcym miejscu/gdy nie jest długo w centrum uwagi/gdy nie lubi przebywać poza domem wieczorem itp. to po co je ciągać po takich miejscach?
Jeśli rodzic wie, że jego dziecko widzi różnicę pomiędzy restauracją a placem zabaw, potrafi usiedzieć na pupie tę godzinę i wrzaskiem nie zaakcentuje swojego zniecierpliwienia to ok. Nie ma granicy wieku. Z niektórymi, którzy skończyli 18 lat nadal wstyd się jest pokazać w restauracji ;)

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 07:57
0

Carrie napisał(a):Madeleine napisał(a):Ale jak rozumiem - to za mało, powinno zniknąć z oczu innym i objawić się w publicznym miejscu jako osoba pełnoletnia.
Najlepiej kulturalna, ładna i dobrze wychowana ;)
I bez dzieci.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 07:56
0

Madeleine napisał(a):Ale jak rozumiem - to za mało, powinno zniknąć z oczu innym i objawić się w publicznym miejscu jako osoba pełnoletnia.
Najlepiej kulturalna, ładna i dobrze wychowana ;)

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 07:55
0

till napisał(a):[ Nie mam nic przeciwko dzieciom, które w restauracjach siedzą spokojnie z rodzicami przy stole, a nie latają jak głupie
Latają jak głupie bo są głupie? Tak to odebralam

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 07:46
0

Natamo, jednej rzeczy nie rozumiem. Na początku napisałaś, że tamtej kobiecie nie zwróciłaś uwagi, bo "moja uwaga, pomimo, że w kulturalnym tonie, mogłaby ją rozjuszyć jeszcze bardziej". Czyli nie, że masz takie podejście do życia, żeby sobie cierpieć w milczeniu, tylko w tym konkretnym przypadku nie chciałaś dolewać oliwy do ognia. Ale zaraz potem, na moje pytanie, czy uważasz, że należy tak zawsze reagować, i czy standardową reakcją nie powinno być jej zwrócenie uwagi, piszesz: "Czy to znaczy, że za każdym razem na brak czyjegoś wychowania mam reagować ucieczką? " Ja rozumiem, że wyjątek. Ale czy nigdy, jeśli spotykasz się z taką sytuacją, że ktoś narusza Twoje terytorium, nie zareagujesz?
natamo napisał(a):Uważam, że ludzie wybierający się do restauracji powinni mieć chociaż minimum kultury osobistej.Oczywiście, aczkolwiek nie jestem pewna, czy brak kultury osobistej dotyczy wyłącznie matek z dziećmi ;) Więc jest to niestety dosyć szeroki postulat, w dodatku trudny do (auto)weryfikacji.
gonick napisał(a):Restauracja też IMHO nie jest miejscem dla dzieci (nie mówię o tych, ktore są zdeklarowane jako child friendly)Ale dlaczego nie? Abstrahując od opcji wylania zupy na biegające dziecko. I czym się różnią polskie restauracje od greckich czy niemieckich? Bo tam jakoś dzieci są mile widziane. Nie wiem, możliwe, że obsługa ich również nie trafi i zabawia je jedynie z obowiązku, ale dlaczego również inni goście w restauracji nie mają nic przeciwko i również angażują się w zabawę z dziecmi?
gonick napisał(a):Madeleine napisał(a):Czy doczytałaś cały mój wpis? Że jakoś nikomu jeszcze nie przeszkadzał mój synek?
ja doczytałam
i mimo to, zgadzam się z argumentacją natamo, że to brak kulturyA na jakiej podstawie tak uważasz? Czy widziałaś mnie kiedyś z moim dzieckiem w miejscu publicznym? Jak pisałam - nie jest w stanie usiedzieć przy stole przez godzinę, więc trochę się powspina na krzesła, trochę pospaceruje (pod nadzorem). Trochę zajmie zabawkami, które mamy ze sobą. Nie biega, nie krzyczy, broń Boże nie piszczy czy wyje. Że się wierci? No cóż, zdarza się. Że gada w niezrozumiałym dla większości języku? Bywa. W czym to komu przeszkadza?
Ale z drugiej strony - mi przeszkadzają, dajmy na to, brzydcy ludzie, bo mi apetyt psują. I grubi. I rudzi. I masoni i Żydzi, ale tych niestety ciężko rozpoznać na pierwszy rzut oka. To co, też im zakazać wstępu?
till napisał(a):Jeśli wychodzę gdzieś z mężem ze znajomymi, zostawiam pieniądze w jakiejś knajpie czy restauracji to po to by się rozerwać, a nie by podziwiać czyjeś nieudane efekty wychowawcze. Nie wiem jakiej reakcji oczekują rodzice, którzy pozwalają by ich dziecko przeszkadzało w miejscu publicznym innym ludziom. Wzruszenia - "o jakie słodkie maleństwo się wydziera"? Olania sprawy - "a niech słodkie maleństwo niszczy mój wolny czas"?Z niecierpliwością czekam na radę, jak wytłumaczyć niemowlakowi, żeby nie płakał. BTW: zdefiniuj dokładniej, co znaczy "przeszkadzanie".
till napisał(a):Są knajpy typowo rodzinne, gdzie dzieciaki mogą szaleć między stolikami do woli. Nie mam nic przeciwko dzieciom, które w restauracjach siedzą spokojnie z rodzicami przy stole, a nie latają jak głupie lub drą się w niebogłosy. Jeśli jednak dzieciak nie potrafi zachować się kulturalnie to chyba taka jest rola rodzica, by go uspokoić, a nie machnąć ręką i olać sytuację Podaj mi proszę adresy "knajp typowo rodzinnych". We Wrocławiu, nie licząc barów szybkiej obsługi (czyli ikei i macdonalda - no sorry, w pierwszym miejscu bywam na zakupy, w drugim w ogóle) oraz jednej raczej ekskluzywnej restauracji, nie ma restauracji przyjaznej dzieciom (w sensie - osobna sala/ kącik, gdzie można małego stworka zdumpowac). Krzesełka są za to w bardzo wielu miejscach - ale to też przecież nie jest wyznacznik tego, że powinny być one używane ;)
Zresztą - nie wiem, jak reszta, ale ja w naprawdę eleganckich restauracjach z rachunkiem kilkusetzłotowym ;) bywam naprawdę rzadko, i oczywiście bez dziecka. I szczerze mówiąc dzieci tam nigdy nie widuję. Za to w knajpach z tzw. średniej półki - i owszem.
Till, a jak nauczyc dziecko zachowania w restauracji, jeśli nie chodząc z nim do takich miejsc? Moje jest małe - półtora roku - ale już wie, że to nie jest miejsce na bieganie, krzyczenie i takie tam. Ale jak rozumiem - to za mało, powinno zniknąć z oczu innym i objawić się w publicznym miejscu jako osoba pełnoletnia.
Dżej napisał(a):naturella napisał(a):ale nie rozumiem, jak może komuś przeszkadzać śpiewająca dziecku mama? #/
A Tobie nie przeszkadzałoby, gdyby stolik obok siedziała kobieta śpiewająca na głos w restauracji? [śpiewająca do dziecka, do siebie czy do księżyca - wszystko jedno ;) ] Mi się wydaje, że jednak by mnie tu wkurzyło, mimo że poziom tolerancji na innych ludzi mam dość wysoki.A ja to szczerze mówiąc, jeśli chciałabym dziecko uśpić (bo jak rozumiem, po to ona śpiewała), specjalnie usiadłabym gdzieś w kącie, żeby spokój był i żeby dało się spokojnie zjeść ;)

Odpowiedz
Akna74 2013-11-16 o godz. 07:32
0

Blutka napisał(a):till napisał(a):Dla własnej chęci wyjścia gdzieś...
Tak, bo jak się siedzi całymi dniami w chałupie, a jedyną rozrywką jest plac zabaw, to czasem samo wyjście gdzieś, nawet z wyjcem, daje dużo.
a dla mnie nie... nie wyobrazam sobie siedziec z Kuba w restauracji tylko dlatego ze JA mam z tego przyjemnosc a on jest zleczony/znudzony i szaleje.

Zgadzam sie z till kazdy rodzic zna swoje dziecko, tylko ze różni są rodzice. Mnie frustruje jak młody marudzi, jeczy a ja zanim biegam i wkurzam sie zeby go uspokoic. Wole wyjsc sama na zakupy czy do knajpki.. ale moze ja jestem przewrazliwiona..

Ostatnio bylam w sklepie gdzie młody zaczął (jak zwykle zresztą) szalec miedzy wieszakami, ja go pilnowałam zeby nie narozrabiał i jednoczesnie oglądałam kiecki. Panie były miłe i zagadały młodego a ja miałam czas dla siebie. Przezywały tez ostatnich klientów którzy udawali ze nie widza co ich dzieci wyprawiają w całym sklepie..

By;ismy tez ostatnio u architektki z młodym bo nie mielismy go gdzie zostawic. Pani nie była zachwycona ale nic nie powiedziała (i ja ja wpełni rozumiem bo wiem jak jest obsługiwac klientów którzy sa rozproszeni pilnowaniem dziecka). Niestety młody wytrzymał poł godziny i ja z nim wyszłam pospacerowac a maz omawiał sprawy bo tak ani my bysmy nic nie załatwili ani młody by nie wytrzymał..
zawsze uwazałam ze nic na siłe, sa rzeczy z którch mozna zrezygnowac jak ma sie małe dziecko a nie na siłe chodzic po centrum handlowym z wyjacym z nadmiaru bodzców dzieckiem tylko dlatego ze mam na to ochote..

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 07:08
0

ale po co utrudniac sobie i innym zycie?

Jak ma sie potrzebe wyjscia, to czy nie mozna wybrac knajpy przyjaznej mamie i dziecku?

Blutka, ciesz sie, ze masz wybor, ja tutaj mam tylko mcdonalda i quicka (fr mcsmiec) i nie mam bladego pojecia gdzie bede mogla z malym wyjcem wyjsc ;) kina dla matek chyba nie ma.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 06:16
0

till napisał(a):Dla własnej chęci wyjścia gdzieś...
Tak, bo jak się siedzi całymi dniami w chałupie, a jedyną rozrywką jest plac zabaw, to czasem samo wyjście gdzieś, nawet z wyjcem, daje dużo.

Odpowiedz
till 2013-11-16 o godz. 06:12
0

karola78 napisał(a):Ciekawe jak wytłumaczyć kilkumiesięcznemu dziecku, że nie wolno płakać w restauracji, bo to niekulturalne i może przeszkadzać pani przy stoliku obok
Chodzę czasami do restauracji ze znajomymi, którzy mają dzieci i wiem, że dzieci zachowują się różnie. Jedni znajomi mają dwuletnią córkę, która potrafi grzecznie siedzieć z dorosłymi, jeśli ją czymś zająć, od czasu do czasu zagadać. Dziecko innych znajomych po 15 minutach dostaje szału i potrafi odstawić niezłą scenę. Tylko raz byliśmy z tymi znajomymi i ich dzieckiem w restauracji i więcej nie popełnię tego błędu - nie wiem jak jej rodzice ale ja najadłam się niezłego wstydu.

Myślę, że każdy rodzic najlepiej zna swoje dziecko i wie czy już dorosło do wyjść w miejsca publiczne czy też nie. Jeśli dziecko dostaje histerii gdy jest w obcym miejscu/gdy nie jest długo w centrum uwagi/gdy nie lubi przebywać poza domem wieczorem itp. to po co je ciągać po takich miejscach? Po co męczyć własne dziecko i ludzi naokoło? Dla własnej chęci wyjścia gdzieś...

Odpowiedz
Late 2013-11-16 o godz. 05:43
0

Dyskusja rzeczywiscie trudna i rozumiem argumenty kazdej ze stron (na razie jestem po srodku, bo w ciazy), ale...

Tak sobie mysle, ze dziecko to czlowiek, jak juz niektorzy zauwazyli, i na pewnym stopniu rozwoju czlowiek zachowuje sie tak, a nie inaczej. Watpie, ze jakikolwiek rodzic wychowuje swoje dziacko, aby bylo niegrzeczne, zlosliwe, przeszkadzajce i chamskie.

Wiem tez, ze 'normalne' zachowanie sie dzieci moze przeszkadzac, ale wychodzi na to, ze przeszkadza nam nasze wlasne czlowieczenstwo (na troche innym poziomie rozowoju, ale zawsze).

Jednym slowem, rozumiem, ze moze przeszkadzac dziecko smierdzace (tak jak smierdzacy dorosly), czy np. biegajace pod nogami (tak, jak rozpychajacy sie dorosly), ale ogolnie to dzieci sa, jakie sa i bardzo czesto, to co w dzieciach przeszkadza, nie jest kwestia wychowania, ale natury.

Tak wiec uwazam, ze w restauracjach, czy innych miejscach publicznych, powinno sie podchodzic z wyrozumialoscia do rodzicow z dziecmi - ktos te dzieci musi rodzic, ktos musi sie nimi zajac, ktos musi im pokazac jaki jest swiat i jak nalezy sie zachowywac, a wiadomo, ze praktyka lepsza, od teorii, szczegolnie w tak mlodym wieku

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 05:32
0

Kirka napisał(a):
ee a multibaby kino (czyjak to sie zwie), a restauracje nastawione na dzieci, a w ikei to nie ma specjanlego miejsca z opiekunkami dla maluchow? A deweloperzy, co trzymaja w biurze pudla zabawek?? malo?
Mało. Nie masz pojęcia, jak mało jest takich miejsc. Naprawdę.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 05:29
0

Kirka napisał(a):Carrie napisał(a):Tylko dziwi mnie, że dostosować to się musi tylko ta jedna strona
ee a multibaby kino (czyjak to sie zwie), a restauracje nastawione na dzieci, a w ikei to nie ma specjanlego miejsca z opiekunkami dla maluchow? A deweloperzy, co trzymaja w biurze pudla zabawek?? malo?
Miałam raczej na myśli bywalców restauracji ;)

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 05:28
0

Carrie napisał(a):Tylko dziwi mnie, że dostosować to się musi tylko ta jedna strona
ee a multibaby kino (czyjak to sie zwie), a restauracje nastawione na dzieci, a w ikei to nie ma specjanlego miejsca z opiekunkami dla maluchow? A deweloperzy, co trzymaja w biurze pudla zabawek?? malo?

Znalezienie w Paryzu takiej restauracji, gdzie sa i kredki i zabawki, i inne zabawki, restauracji co nie jest mc donaldem graniczy z cudem (ja sie jeszcze na taka nie natknelam, a Leon ma kolorowanki)!

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 05:18
0

gonick napisał(a):Carrie napisał(a):Rozumiem, że można dzieci nie lubić itd. ale dlaczego tolerancja ma działać tylko w jedną stronę? Dlaczego to tylko dzieciaci mają się dopasowywać? Na zasadzie chciałeś dziecko, to teraz cierp?
Kary, nie chodzi o postawę: teraz cierp. Tylko zrdowy rozsądek.

A do klubów łazisz z dzieckiem?
i na piwo wieczorem ze znajomymi?
Bo sądzę, ze raczej nie.
Takie miajsca po prostu nie są dla dzieci.
Ale z egoistycznego punktu widzenia dobra dziecka - bo dym, bo alkohol, bo ciasno i głosno.

Restauracja też IMHO nie jest miejscem dla dzieci (nie mówię o tych, ktore są zdeklarowane jako child friendly)
Z tym, że nie jest już tak niebezpiecznie to sie dzieci zabiera. I jeszcze się używa argumentów: czemu mam nie chodzic, czy to, ze mam dziecko..itepe

Moim zdaniem wlasnie tak.
Masz dziecko i pewne elementy dawnego życia trzeba przeorganizować.

Masz dziecko. Kochasz je i Tobie nie przeszkadza.

Ale ludziom wokół moze przeszkadzać.
Ależ ja wcale nie twierdzę, że nie. I wiedząc jakie moje dziecko jest, nie ciągam go po restauracjach, pubach, tudzież innych atrakcjach, bo mnie samej to przyjemności nie sprawia, a co dopiero innym.

Tylko dziwi mnie, że dostosować to się musi tylko ta jedna strona

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 05:09
0

Przeczytalam calość i do glowy przyszła mi taka myśl:
na spotkanku niedawnym z dziewczynami w Sopocie bylysmy w restauracji - w ogródku gwoli ścisłości ale zawsze to restauracja i moj maly wyjątkowo marudny tego dnia cicho nie byl - dla mnie w tym momencie były jasne dwie sytuacje.
Po pierwsze: staram się go zająć czymś i uciszyć
Po drugie: do głowy mi jednak nie przychodzi zeby stamtąd wyjść bo mozemy komus przeszkadzac.
To jakby nie było ogólnodostępne miejsce.
Ja rozumiem ze marudzące dziecko moze komus przeszkadzac ale robię z tym co mogę, ale niech tez i ktos tam siedzący spróbuję zrozumiec taką mamę z maluchem.

Oczywiscie bez przeginki jakieś. Jakby mi dziecko odwaliło np. mega histerię na całą knajpę to sama bym go zwinęla pod pachę i wyszla chociażby dla swojego spokoju psychicznego.


Aha i rozumiem grzecznie zwroconą uwagę czy prosbę ale juz wulgarność czy chamstwo bo stwierdzenie: co za glupie dziecko jest dla mnie chamstwem bez echa bym nie zostawila

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 04:49
0

naturella napisał(a):ale nie rozumiem, jak może komuś przeszkadzać śpiewająca dziecku mama? #/
A Tobie nie przeszkadzałoby, gdyby stolik obok siedziała kobieta śpiewająca na głos w restauracji? [śpiewająca do dziecka, do siebie czy do księżyca - wszystko jedno ;) ] Mi się wydaje, że jednak by mnie tu wkurzyło, mimo że poziom tolerancji na innych ludzi mam dość wysoki.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 04:25
0

Ja nie chodzę do restauracji, bo moje starsze dziecko się do tego totalnie nie nadaje... ale nie rozumiem, jak może komuś przeszkadzać śpiewająca dziecku mama? #/ Ciekawe, czy takiej delikatnej osobie przeszkadzają także śmierdzący ludzie, palący na przystankach, charkający na chodnik, bluzgający, chamscy, nawaleni itp? to może im obiadek na głowę, ha? :bad:

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 04:17
0

Kirka napisał(a):Zeby wspolgrac ze spoleczenstwem, a nie z nim walczyc
no właśnie, dlatego ja unikam miejsc, w których moj poziom irytacji może osiągnąć niebezpieczny poziom, czyli tych gdzie moge byc narażona na obecność dzieci i ich rodziców i zachowań dla mnie zupelnie niezrozumianych, a jeśli już się zdarzą sytuacje o których tutaj mowa, staram się najgrzeczniej jak potrafię zwrócic uwagę.
choć jak pomysle, to raczej nie bywam w miejscach, gdzie sa dzieci.
w ostatni weekend byłam na urodzinach przyjaciółki, na ktore zostało równiez zaproszone małżeństwo z 2latkiem, jak dla mnie przyjście z dzieckiem na impreze dla dorosłych to poroniony pomysł.
ale samą obecność dziecka jakoś mogłabym zignorować gdyby nie to że dzieciak był większość czasu nieznośny, wył, biegał, i absorbował wszystkie 12 osób swoim jestestwem. kosmos po prostu. dlatego nie wytrzymałam i głośno wyraziłam swoją opinię na ten temat i oczywiście spotkała się ona z totalnym niezrozumieniem bo "to przecież dziecko"... :/

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 04:09
0

karola78 napisał(a):To może powinny powstać restauracje tylko dla bezdzietnych i sprawa by była prosta. :cisza: ;)
no tak, ha ha ha, ale czemu czuje sie niezrozumiana?

Odpowiedz
karola78 2013-11-16 o godz. 04:00
0

To może powinny powstać restauracje tylko dla bezdzietnych i sprawa by była prosta. :cisza: ;)

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 03:53
0

Silenca ;) akurat nie o Twoim dziecku pomyslalam ;) bardziej by Mad mogla sie poczuc ;) ale nie o jej dziecku tez pomyslalam ;)
Przypomnialo mi sie dziecko mojej beztroskiej znajomej.

Ja zawalu serca dostalam tak z 50 razy w tej knajpie, ale ona byla twarda i rowno to zlewala, uwazajac, ze nic zlego sie nie dzieje.

Piorunowane wzrokiem bylysmy rowno. I to ja mialam ochote zapasc sie pod zieme, a nie ona. I oddetchnelam z ulga jak juz wyszlysmy. Wiecej do knajpy z nia i z jej dzieckiem sie nie umowilam.

Widze, ze jak zwykla potworzyly sie dwa obozy. Tych co maja dzieci i tych co nie. Tych co sie czuja atakowani i tych co niby atakuja.

A tak naprawde poszukujemy zlotego srodka.
i niestety jak masz nadaktywne, wrzaskliwe dziecko, to na pewien czas musisz zrezygnowac z niektorych przyjemnosci, co niestety nie ktorym rodzicom nie miesci sie w glowie.

Do niektorych restauracji nie wejdzie sie bez krawata, w Multibabykinie nie wejdzie sie na seans bez dziecka. I jakos nikt nie wrzeszczy i nie tupie nogami, ze muuusi tam byc, musi tam wejsc, tylko akceptuje zasady.

I tylko o to chodzi. Zeby wspolgrac ze spoleczenstwem, a nie z nim walczyc.

Odpowiedz
karola78 2013-11-16 o godz. 03:40
0

till napisał(a):Jeśli jednak dzieciak nie potrafi zachować się kulturalnie to chyba taka jest rola rodzica, by go uspokoić, a nie machnąć ręką i olać sytuację (jak słusznie napisała Kirka takie dziecko może sobie nawet zrobić krzywdę, a rodzica bez wyobraźni to nie rusza).
Ciekawe jak wytłumaczyć kilkumiesięcznemu dziecku, że nie wolno płakać w restauracji, bo to niekulturalne i może przeszkadzać pani przy stoliku obok ;)
Jeśli mówimy o dzieciach w wieku szkolnym to ok, rozumiem oburzenie, bo mnie też do szału doprowadzają "bezstresowe" dzieci, a jeszcze bardziej ich rodzice.

Wkurza mnie też mówienie, że skoro mam dziecko to muszę zrezygnować z obiadu w ulubionej knajpce tylko dla tego, że nie jest child-friendly.

Na szczęście dobrych rad i wszelkich uwag od otoczenia nie dostaję, ale jakby ktoś powiedział do mojego dziecka, że jest głupie bo cos tam to bym :dupa2: :axe:

Odpowiedz
till 2013-11-16 o godz. 03:19
0

Shannen napisał(a):sadzisz, ze rodzice celowo biora rozwrzeszczane dziecko do restauracji, by innym wyjscie popsuc? lol
Na prawdę sądzisz, że tak sądzę?

Shannen napisał(a):Maja zrezygnowac z jedzenia, ktore zamowili, za ktore musza zaplacic, bo dziecko nagle zaczelo jeczec?
Czyli inni mają z niego rezygnować, bo czyjeś dziecko "oznacza" teren swoim darciem i jest bezkarne?

Shannen napisał(a):Nie przyszlo Ci do glowy, ze wlasnie ten obiad niedzielny stanowi i dla ludzi z dziecmi rozrywke Przeciez oni tez za to placa, nie maja tego za darmo.
A gdzieś napisałam, że rodzinom z dziećmi nie wolno spędzać weekendu poza domem? (jeśli tak to cytat poproszę). Zakładam, że do restauracji wychodzi się po to żeby zjeść coś nie przeszkadzając przy jedzeniu innym ludziom. Żyj i daj żyć innym. Są knajpy typowo rodzinne, gdzie dzieciaki mogą szaleć między stolikami do woli. Nie mam nic przeciwko dzieciom, które w restauracjach siedzą spokojnie z rodzicami przy stole, a nie latają jak głupie lub drą się w niebogłosy. Jeśli jednak dzieciak nie potrafi zachować się kulturalnie to chyba taka jest rola rodzica, by go uspokoić, a nie machnąć ręką i olać sytuację (jak słusznie napisała Kirka takie dziecko może sobie nawet zrobić krzywdę, a rodzica bez wyobraźni to nie rusza).

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 03:15
0

Kirka, domyślam się co zobaczyłaś oczami wyobraźni jak napisałam, że Jagoda lubi chodzić po schodach, tylko, że widzisz ja zawsze jestem blisko i jak trzeba to nie pozwolę jej wybiec kelnerowi z zupą pod nogi, ale nie piszę o tym, bo to, że pilnuję własnego dziecka wydaje mi się oczywiste.

Ja nie zamierzam zamknąć się z getcie ;) i nie pokazywać innym na oczy, bo mam dziecko, śmiem z nim chodzić do restauracji i ... ku zgorszeniu co poniektórych bywam z Jago na przepysznych pierogach, które podają w klubie nocnym od 19 (Jagoda zawsze tańczy tam na studni na środku parkietu i wzbudza tym oczywiście sensację ... czy muszę pisać, że dzwonię do klubu przed wizytą zapytać czy mają dziki tłum palących imprezowiczów ;) , a jak się nagle zeszli to mnie właściciel przepraszał i spytał czy może na wynos chcę ... a na wynos nigdy nie widziałam żeby wydawali)

Nie popadajmy w skrajności ;)

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 03:06
0

Madeleine napisał(a):Bo w Polsce, tak jak Agie zauważyła już, próg tolerancji na aktywność dzieciową jest dramatycznie niższy niż gdzie indziej na świecie.
O tak ! Z tym się zgadzam. Sama na własnej skórze to sprawdziłam. Byliśmy tego lata we Włoszech na wakacjach. Gdy jedlismy obiad w knajpie maluchy dostały trochę szaleju i generalnie wszystko było na "nie" - w wózku nie, na kolanach nie, pić nie, jeśc nie, zabawek nie, zresztą same wiecie pewnie co to za cudowny dla rodzica stan ;) No a że ja z tych co strają się swoje dzieci w publicznych miejscach w jakiś ryzach trzymać, to z siebie wychodziłam by się uspokoiły i dały ludziom (wszystkim - a nie tylko nam) w spokoju zjeśc posiłek. No i jacyś starsi ludzie siedzący przy stoliku obok po angielsku do nas się zwrócili - że wogóle co my się tak przejmujemy, to są dzieci i to normalne że trochę marudzą, i wogóle skąd jesteśmy i że fajne szkraby i czy bliźnięta. Już nie wspominając dłużej o tym, że będąc we Włoszech miałam wrażenie że kelnerzy to uznawali że to ich zajęcie zabawiać maluchy abyśmy mogli delektować się podawanymi przez nich potrawami, wszędzie ktoś je zabawiał.

Co do stwierdzenia że restauracja to nie miejsce dla dzieci to się nie zgodzę. Restauracje to miejsca dla ludzi a dziecko to jakby nie było mały człowiek. Oczywistym jest dla mnie, że nie powinno się dziecku zezwalać na totalną samowolkę, latanie pod cudzymi krzesłami, krzyczenie czy zaczepianie innych, ale fakt że dziecko głośniej nawet coś tam po swojemu się odezwie czy się nagle rozpłacze na moment to chyba nie jest jakieś mega uciążliwe. Pozatym gdzie mam uczyć dzieci jak się zachowywać należy wśród ludzi jak nie własnie pośród nich?? Porównanie restauracji do klubów czy pubów do których się dzieci nie zabiera uważam za nietrafione, bo do tych mniejsc dzieci się nie zabiera z innego powodu przecież ;)

Odpowiedz
Shannen 2013-11-16 o godz. 02:50
0

Kirka napisał(a):Bedzie szedl kelner w wrzatkiem, z zupa, kawa, czymkolwiek, jak mu male dziecko wpadnie pod nogi to sie niewyobrazalna krzywnad moze stac!!!
Ja nie dziecko, nie wierce sie, nie bieam a i tak kelnerce udalo sie wylac mi na plecy kilka kieliszkow wisniówki, ktore niosla na tacy - stracila rownowage i ... stalo sie ;) "Super" to wygladalo na bialym ubraniu ^^D
Dobrze, ze pod bialym czarna bluzka byla i cieplo bylo na dworzu ...

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 02:40
0

gonick napisał(a):Moim zdaniem wlasnie tak.
Masz dziecko i pewne elementy dawnego życia trzeba przeorganizować.
Np. przestać jadać w restauracjach?!? :O

Według niektórych też powinni przestać chodzić do kościoła, robić zakupy, jeździć komunikacją miejską itd... Bo przecież komuś można popsuć humor ;/

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 02:40
0

czytam sobie uwaznie ten watek i ze zdziweniem widze, ze sa na Forumi osoby, ktore pozwalaja swoim dzieciom na brykanie po restauracji! Widze to i oczom nie wierze!

Pomijajac to, ze dzieci moga komus przeszkadzac, ale to dla dziecka moze byc szalenie niebezpieczne!!!!

Bedzie szedl kelner w wrzatkiem, z zupa, kawa, czymkolwiek, jak mu male dziecko wpadnie pod nogi to sie niewyobrazalna krzywnad moze stac!!!

Dziecko to tez czlowiek i oczywiscie, ze mu sie pozwala na wiecej niz doroslemu. Ja nie oczekuje, ze dziecko bedzie sie zachowywalo jak dorosly. Oczekuje tego od jego rodzica. I mozliwe jest, ze to tylko w pl ludzie sa tak malo "odporni" na dzieci. Ale we francji nie widzialam nigdy tak beztroskieo podejscia do zacowania dziecka.
A tu dzieci dosc czesto w kanpac widze

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 02:38
0

Ajka napisał(a):A prosze mi wytlumaczyc dlaczego restauracje nie sa dla dzieci?
child-friendly są dla dzieci ;)
może się nieprecyzyjnie wyraziłam, chodziło mi raczej, że nie jest to najbardziej komfortowe miejsce dla dzieci - zarówno z perspektywy innych gosci jak i samych rodziców, szczególnie restauracje ekskluzywne- bo jak rozumiem o takich głownie mówimy

I jak ja nie krzycze na srodku knajpy tak i to samo staram sie zaszczepic mojemu dziecku, czasami z lepszym, czasami z gorszym skutkiem ale to robie
i to jest własnie zdrowy rozsądek, o jakim mówię i jaki lubię
skutku nie przewidzisz- to dziecko

ale nie piszesz, jak Mad,że masz w dupie, bo Tobie jeszcze nigdy nikt uwagi nie zwrócił - co moim zdaniem na miejscu nie jest

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 02:29
0

gonick napisał(a):Carrie napisał(a):Rozumiem, że można dzieci nie lubić itd. ale dlaczego tolerancja ma działać tylko w jedną stronę? Dlaczego to tylko dzieciaci mają się dopasowywać? Na zasadzie chciałeś dziecko, to teraz cierp?
Kary, nie chodzi o postawę: teraz cierp. Tylko zrdowy rozsądek.

A do klubów łazisz z dzieckiem?
i na piwo wieczorem ze znajomymi?
Bo sądzę, ze raczej nie.
Takie miajsca po prostu nie są dla dzieci.
Ale z egoistycznego punktu widzenia dobra dziecka - bo dym, bo alkohol, bo ciasno i głosno.

Restauracja też IMHO nie jest miejscem dla dzieci (nie mówię o tych, ktore są zdeklarowane jako child friendly)
Z tym, że nie jest już tak niebezpiecznie to sie dzieci zabiera. I jeszcze się używa argumentów: czemu mam nie chodzic, czy to, ze mam dziecko..itepe

Moim zdaniem wlasnie tak.
Masz dziecko i pewne elementy dawnego życia trzeba przeorganizować.

Masz dziecko. Kochasz je i Tobie nie przeszkadza.

Ale ludziom wokół moze przeszkadzać.


Madeleine napisał(a):Czy doczytałaś cały mój wpis? Że jakoś nikomu jeszcze nie przeszkadzał mój synek?
ja doczytałam
i mimo to, zgadzam się z argumentacją natamo, że to brak kultury
A prosze mi wytlumaczyc dlaczego restauracje nie sa dla dzieci?
Sa to miejsca gdzie sie je i moje dziecko jak kazdy inny czlowiek rowniez musi jesc wiec dlaczego mam omijac te przybytki szerokim lukiem?
I jak ja nie krzycze na srodku knajpy tak i to samo staram sie zaszczepic mojemu dziecku, czasami z lepszym, czasami z gorszym skutkiem ale to robie.

Natomiast teoria o restauracjach nie dla dzieci jest chyba lekko przesadzona.

Jak przyjdzie jej pora na nocne wychodzenie, tance i alkochol to pojdzie do klubu. Teraz o 20 idzie spac.

Odpowiedz
Shannen 2013-11-16 o godz. 02:12
0

gonick napisał(a):
Masz dziecko. Kochasz je i Tobie nie przeszkadza.

Ale ludziom wokół moze przeszkadzać.

Wiesz, ludziom za duzo rzeczy przeszkadza ;) co nie oznacza, ze na ich zyczenie / bo im przeszkadzamy, bo ktos n9e lubi itd/ mamy sie zamknac w okreslonym kregu ludzi, by komus sie nie narazic.

Ciekawe, czy gdyby wszystkie lokale byly przyjazne dzieciom, czy osoby nie lubiace dzieci zrezygnowalyby z jedzenia z ww. lokalach?


till napisał(a):Jeśli wychodzę gdzieś z mężem ze znajomymi, zostawiam pieniądze w jakiejś knajpie czy restauracji to po to by się rozerwać, a nie by podziwiać czyjeś nieudane efekty wychowawcze. Nie wiem jakiej reakcji oczekują rodzice, którzy pozwalają by ich dziecko przeszkadzało w miejscu publicznym innym ludziom. Wzruszenia - "o jakie słodkie maleństwo się wydziera"? Olania sprawy - "a niech słodkie maleństwo niszczy mój wolny czas"?
No właśnie bez przesady...
sadzisz, ze rodzice celowo biora rozwrzeszczane dziecko do restauracji, by innym wyjscie popsuc? lol

Maja zrezygnowac z jedzenia, ktore zamowili, za ktore musza zaplacic, bo dziecko nagle zaczelo jeczec?

Nie przyszlo Ci do glowy, ze wlasnie ten obiad niedzielny stanowi i dla ludzi z dziecmi rozrywke Przeciez oni tez za to placa, nie maja tego za darmo.

na tym poprzestane, bo takie pisanie i tak nic ne da :) A jak ktos napisal punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia ;)

Odpowiedz
till 2013-11-16 o godz. 02:11
0

Może wyjdę na jędzę, ale ostatnio sama powiedziałam drącemu gębę dzieciakowi na basanie (na oko miało 8 lat i nie działa mu się żadna krzywda, która usprawiedliwiałaby taki jazgot), że zachowuje się jak potwór. O dziwo - poskutkowało i dziecko się zamknęło.

Nigdy nie zwróciłabym uwagi małemu dziecku, a już na pewno nie za to, że patrzy się na mnie, podsłuchuje moje rozmowy itp. Zakładam jednak, że w pewnym wieku dziecko zaczyna rozumieć co się wokół niego dzieje, a rodzice mieli dobrych pare lat by mu wpoić podstawowe zasady kultury osobistej. Jeśli wybrali wychowywanie bezstresowe niech się liczą z tym, że nie wszyscy ludzie będą bezkrytycznie patrzeć na ich pociechy, a niektórzy nawet nazwą zachowanie takiego dziecka po imieniu.

Jeśli wychodzę gdzieś z mężem ze znajomymi, zostawiam pieniądze w jakiejś knajpie czy restauracji to po to by się rozerwać, a nie by podziwiać czyjeś nieudane efekty wychowawcze. Nie wiem jakiej reakcji oczekują rodzice, którzy pozwalają by ich dziecko przeszkadzało w miejscu publicznym innym ludziom. Wzruszenia - "o jakie słodkie maleństwo się wydziera"? Olania sprawy - "a niech słodkie maleństwo niszczy mój wolny czas"?

Bez przesady...

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 02:04
0

Bo widzicie, prawda jest po środku ;) i żeby nie przeginać w żadną stronę, jak widzę że ktoś ma totalnie obojętną, lub wręcz niezadowoloną minę, że Jagódka w ogóle stoi obok (choć ona ma czuja do ludzi i do takich co jej nie lubią się nie zbliża ;) ) ... to zabieram ją od tej osoby, ale nie wyszłabym z tego powodu z restauracji, może dlatego, że zbyt często mi dziecko nie wrzeszczy wniebogłosy, za to uwielbia biegać po schodach ... a raz w Międzyzdrojach jak miała koło 10 miesięcy dała wrzaskunowy popis roku, ale stałam wózkiem 50 metrów od restauracji (gdzie i tak było ją słychać)

Dla mnie śpiewanie nie byłoby takie straszne, no chyba, że by strasznie fałszowała ;) ... każdy ma gdzie indziej TĄ granicę, nie można zamknąć życia codziennego w prawach i przepisach :cisza:

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 01:41
0

Carrie napisał(a):Rozumiem, że można dzieci nie lubić itd. ale dlaczego tolerancja ma działać tylko w jedną stronę? Dlaczego to tylko dzieciaci mają się dopasowywać? Na zasadzie chciałeś dziecko, to teraz cierp?
Kary, nie chodzi o postawę: teraz cierp. Tylko zrdowy rozsądek.

A do klubów łazisz z dzieckiem?
i na piwo wieczorem ze znajomymi?
Bo sądzę, ze raczej nie.
Takie miajsca po prostu nie są dla dzieci.
Ale z egoistycznego punktu widzenia dobra dziecka - bo dym, bo alkohol, bo ciasno i głosno.

Restauracja też IMHO nie jest miejscem dla dzieci (nie mówię o tych, ktore są zdeklarowane jako child friendly)
Z tym, że nie jest już tak niebezpiecznie to sie dzieci zabiera. I jeszcze się używa argumentów: czemu mam nie chodzic, czy to, ze mam dziecko..itepe

Moim zdaniem wlasnie tak.
Masz dziecko i pewne elementy dawnego życia trzeba przeorganizować.

Masz dziecko. Kochasz je i Tobie nie przeszkadza.

Ale ludziom wokół moze przeszkadzać.


Madeleine napisał(a):Czy doczytałaś cały mój wpis? Że jakoś nikomu jeszcze nie przeszkadzał mój synek?
ja doczytałam
i mimo to, zgadzam się z argumentacją natamo, że to brak kultury

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 01:37
0

Madeleine napisał(a):Prawidłowa reakcja to zwrócenie uwagi. Chyba, że wolisz nic nie powiedzieć i się frustrować, a potem wylewać żale na forum.
Tłumaczyłam wcześniej dlaczego niezareagowałam. O tu:
natamo napisał(a):to chyba była jedna z tych świętych krów... Chwilę przed tym, jak zaczęła śpiewać, to wyskoczyła na Bogu ducha winnego kelnera, dlaczego w restauracji nie ma miejsca do przewijania niemowląt. W obawie, że moja uwaga, pomimo, że w kulturalnym tonie, mogłaby ją rozjuszyć jeszcze bardziej przemilczałam sprawę. Bo gdyby wyskoczyła na mnie, tak jak na tego kelnera, to naprwadę mój obiad wylądowałby na jej głwie. Więc darowałam sobie
Uważam, że ludzie wybierający się do restauracji powinni mieć chociaż minimum kultury osobistej.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 01:31
0

natamo napisał(a):Czy to znaczy, że za każdym razem na brak czyjegoś wychowania mam reagować ucieczką? Nie, dlaczego. Prawidłowa reakcja to zwrócenie uwagi. Chyba, że wolisz nic nie powiedzieć i się frustrować, a potem wylewać żale na forum.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 01:20
0

Madeleine napisał(a):natamo napisał/a:
Gdyby śpiewająca matka miała trochę ogłady i kultury, to wybrałaby stolik gdzieś dalej, a nie obok nas (albo darowałaby sobie i nam te śpiewy). To my pierwsi zajęliśmy miejsce w restauracji, więc nie rozumiem dlaczego to my mielibyśmy się przesiadać?
dlatego, żeby samemu zjeść w spokoju. Skomplikowane, prawda?

Czy to znaczy, że za każdym razem na brak czyjegoś wychowania mam reagować ucieczką?

Madeleine napisał(a):Cytat:
Gratuluję postawy :O
ależ proszę. Czy doczytałaś cały mój wpis? Że jakoś nikomu jeszcze nie przeszkadzał mój synek?
To, że nikt nie zwrócił uwagi, nie oznacza, że nikomu to nie przeszkadzało. Ja np. ani w jednej ani w drugiej opisywanej przeze mnie sytuacji tego nie zrobiłam, a nie powiem, żeby mi ich zachowanie odpowiadało.

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 01:16
0

natamo napisał(a):Gdyby śpiewająca matka miała trochę ogłady i kultury, to wybrałaby stolik gdzieś dalej, a nie obok nas (albo darowałaby sobie i nam te śpiewy). To my pierwsi zajęliśmy miejsce w restauracji, więc nie rozumiem dlaczego to my mielibyśmy się przesiadać? dlatego, żeby samemu zjeść w spokoju. Skomplikowane, prawda?

Gratuluję postawy :Oależ proszę. Czy doczytałaś cały mój wpis? Że jakoś nikomu jeszcze nie przeszkadzał mój synek?

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 01:15
0

Carrie napisał(a):Rozumiem, że można dzieci nie lubić itd. ale dlaczego tolerancja ma działać tylko w jedną stronę? Dlaczego to tylko dzieciaci mają się dopasowywać? Na zasadzie chciałeś dziecko, to teraz cierp?
Kary, właśnie o tym pisałam tylko od drugiej strony i ze swojego nie-lubiącego-dzieci- punktu widzenia ;)

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 01:12
0

Shannen napisał(a):W restauracji staram sie zabawiac dziecko, czasami zdarza sie, ze cos go rozdrazni i jeczy, ale nie lazi miedzy stolikami, gdzie siedza inni ludzie / moze dlatego, ze nie umie ;) /.
Nie rozumie dlaczego mam unikac takich miejsc? Dziecko to nie trad i trzeba je uczyc zyc w innym otoczeniou nie tylko w domu, parku, na placu zabaw.
Nie chodzi o to, żeby unikać. Pisałam wyżej, każdy ma prawo wybrać się do restaturacji z dzieckiem. Chodzi o to, że nie każdy potrafi się w niej zachować tak, jak wymagają tego konwenanse i wysoka kultura osobista. Mnie nie przeszkadzają dzieci, mnie przeszkadzają rodzice, którzy często mają w dupie to, że ich dzieci nie dają innym zjeść w spokoju, bo ganiają pomiędzy stolikami i drą się w niebogosy. A tym bardziej śiewający rodzice przy stoliku obok

Odpowiedz
Gość 2013-11-16 o godz. 01:09
0

Mnie irytuje, że wg co niektórych, to się powinnam czuć winna, że mam dziecko. I siedzieć w domu dopóki nie skończy 18. lat

Rozumiem, że można dzieci nie lubić itd. ale dlaczego tolerancja ma działać tylko w jedną stronę? Dlaczego to tylko dzieciaci mają się dopasowywać? Na zasadzie chciałeś dziecko, to teraz cierp?

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie