• Gość odsłony: 6169

    Po co komu rodzina???????

    No właśnie. Po co? Chyba tylko po to, żeby człowiekowi dokopać ..... Qrva... myślałam, ze do dzisiaj mi przejdzie... Ale nie .. Nadal trzyma...
    Bierzemy ślub z Miśkiem. Moi rodzice już wiedzą. A wczoraj pojechaliśmy do Miśka rodziny wręczyć zaproszenia. I co?
    I się qrva posypały pytania i radosne oświadczenia:
    A czemu?
    A czemu w maju?
    A czemu robicie przyjęcie? Wystarczyłoby pójść do kościoła.
    A po co hotel?
    A my to jeszcze nie mamy żadnych planów, ale jakby nam coś wypadło to nie przyjedziemy.
    I Babcia, która akurat jedzie 24 maja (dzień naszego ślubu) do sanatorium: "No my z Ciocia (Miśka chrzestna) akurat wyjeżdżamy." I cisza. I na co ona qrva czekała? Aż powiem, "To w takim razie przełóżmy to wszystko."???? Albo: "To nie bierzmy tego ślubu."???? To by jej qrva najbardziej odpowiadało. I, ze ona ma nadzieję, że do kościoła pójdę w garsonce a nie w sukience, bo to nie wypada jak mamy dziecko.
    Miśka ojciec wziął zaproszenie i wyszedł do kuchni. Bez słowa.
    Nikt nam qrva nie pogratulował, ani nie powiedział że sie cieszy. Nic. Po wręczeniu zaproszeń czułam sie qrva jak ostatnia sierota, która przyjechała i robi problemy.
    Pomiędzy mną a moimi rodzicami ślub to temat tabu. Juz o tym nie rozmawiamy. Jak się dowiedzieli to usłyszałam tylko, ze ten nasz ślub to im wcale nie pasuje, bo oni nie mają pieniędzy :o Nosz qrva. Bo ja ich dla tej kasy zaprosiłam. Nie dlatego, że są moimi rodzicami. A w ogóle to dlaczego oni muszą spać w hotelu? I powinnam zaprosić takich jednych, bo oni to mają forsę, więc dadzą nam napewno niezły prezent, a że mieszkają w Warszawie, to moi rodzice nie będą musieli spać w hotelu. :o I pytanie najważniejsze: Ile Wy za to płacicie??????? A co Was to qrva obchodzi!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!??????????????????
    I jakoś też nie wpadli na pomysł, żeby powiedzieć, ze się cieszą i że gratulują.... Cokolwiek ....
    Poprostu qrva nie mogę ... Jak można ...
    Jesteśmy juz z Miśkiem razem prawie 6 lat. Mamy Zosię. Mieszkamy od zawsze sami. Na swoim. Sami płacimy za cały ślub i wesele. Oni mają tylko przyjechać, i się świetnie bawić. I się okazało, ze jednak za wiele wymagamy.
    Jedyni ludzie, którzy się cieszą i nam pogratulowali, to nasi znajomi i moja siostra.
    Jak kiedyś Zosia przyjdzie i powie, ze wychodzi z mąż, to mam nadzieję, że mi qrva łeb prędzej uschnie i odpadnie jeżeli tylko przyjdzie mi do głowy powiedzieć, coś innego niż to, że się cieszę jej szczęściem i że ogromnie jej gratuluję.

    Odpowiedzi (30)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-08-14, 02:22:25
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2010-08-14 o godz. 02:22
0

Alexa napisał(a):
A z rodziną to podobno najlepiej na zdjęciu... jeszcze w środku zeby cię nie wycięli 8)Ja słyszałam odwrotną wersję - z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, tylko trzeba stanąć z boku, żeby się w razie czego odciąć... ;)

Odpowiedz
labi 2010-07-31 o godz. 15:33
0

Alexa napisał(a):Aga współczuje :usciski: i trochę rozumiem
moi wtedy jeszcze nie teściowie stwierdzili ze wcale nie przyjdą bo ja im nie pasuje - powodu tego niepasowania nawet nie napiszę bo się wierzyć nie chce I pomysleć ze oboje inteligentni a tu wyskoczyli jak Filip z Konopii. Koniec końców oczywiście byli bo powiedzieliśmy im ze ślub będzie tak czy siak i niczego nie odwołamy (moze na to liczyli, dla nich w ogole powinno się brac ślub najlepiej po kilku dlugich latach znajomości a my braliśmy po niecalych dwóch ) - na szczęscie moja rodzina z tych bardziej "normalnych jest".
A kto miał najwięcej do powiedzenia w kwestii przygotowań nagle?
Oczywiście teściowa w kościele kto płakał? teściowa
a potem to już nagle kochaną synową bylam ... taaaaaaaa 8)

Aga nie przejmuj się. to wasz dzień, wasze święto i niech wam ograniczeni w pomyslunku ludzie tego piękna nie zabiorą ;)

A z rodziną to podobno najlepiej na zdjęciu... jeszcze w środku zeby cię nie wycięli 8)
hmmm u nas było prawie tak samo.. tylko tesciowa zamiast mówic ze nie przyjdzie to próbowala nas zniechecic.... bo za wczesnie po 4 latach spotykania sie!!!
W dniu slubu bylam ukochaną synową...

Odpowiedz
panna_van_gogh 2010-07-28 o godz. 09:36
0

Najwiecej nerwow zjadłam podczas przygotowań do ślubu
ale tak to juz chyba jest

a z Waszego sie ciesze i gratuluje :)
buziaki!

Odpowiedz
marcia15 2010-07-28 o godz. 08:52
0

Aga1 współczuję ale jak to już ktoś napisał: z rodziną to najlepiej się na zdjęciu wychodzi (a i to nie zawsze :o ).

Aga to jest wasz jeden z najważniejszych dni w życiu i nie daj sobie go zepsuć! Ważne żebyście byli szczęśliwi Wy i Wasza cudna Zosia. A jak się komuś nie podoba to jego problem- w końcu to jego minie super impreza ;)

O moim weselu też pewnie gadali (bo było to małe przyjęcie i sporo osób z rodziny musiałam pominąć) ale miałam to gdzieś, bo jak się niestety wczesniej przekonałam w trudnych chwilach przede wszystkim mogłam liczyć na przyjaciół i znajomych.

Odpowiedz
Gość 2010-07-28 o godz. 04:41
0

o kurczę, to rzeczywiście dziwne! nie trafiłam ;)

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-07-22 o godz. 15:34
0

amelani napisał(a):Aga, tak coś czuję, że sporo tej nieprzyjaznej atmosfery wokół waszego ślubu to wynika z faktu, że dotąd go nie mieliście i chyba sporo osób z rodziny miało wam to za złe
Jest dokładnie odwrotnie. Wszystkim to było na rękę. Moim rodzicom, bo mieli obawy, że będą musieli wyłożyć kasę na wesele. I Miśka Babci (tu jest trochę inna rodzinna konfiguracja, bo Miśka wychowywała babcia), bo wyznaje ona zasadę, że najczęstszą przyczyną rozwodów jest ślub ... Najlepiej to zobrazuję powtarzając jej pierwsze słowa gdy się dowiedziała, ze jestem w ciąży: "Teraz młodzi są mądrzy, bo nie biorą ślubu." A ilości udzielonych mi rad życiowych pt. "Tylko nie bierzcie ślubu, bo po ślubie wszystko się psuje." to chyba nie zliczę
Prawda niestety jest taka, że ta nieprzyjazna atmosfera jest dokładnie dlatego, że ślub zdecydowaliśmy się wziąć.

Odpowiedz
Gość 2010-07-22 o godz. 14:19
0

Aga, tak coś czuję, że sporo tej nieprzyjaznej atmosfery wokół waszego ślubu to wynika z faktu, że dotąd go nie mieliście i chyba sporo osób z rodziny miało wam to za złe

Odpowiedz
Alix 2010-07-22 o godz. 14:18
0

ladybird7 napisał(a):Niestety przygotowania do slubu nie moga byc cudowne i zawsze jest ktos kto popsuje nam nerwy. Potem czlowiek juz sie z tego smieje lol
Ja sie jeszcze nie smieje....U nas nikt sie nie obrazil i wszystko bylo ok, ale nerwy ktorych sie najadlam jeszcze trawie...

Odpowiedz
ladybird7 2010-07-22 o godz. 14:09
0

3 Miesiace przed slubem mialam awanture z tesciowa, ze o maly wlos do slubu nie doszlo. Postanowila ze nie przyjdzie na slub (watek o tym jest gdzies na pomyjach). Koniec koncow przyszla, pologoslawila i sie swietnie bawila. Niestety przygotowania do slubu nie moga byc cudowne i zawsze jest ktos kto popsuje nam nerwy. Potem czlowiek juz sie z tego smieje lol

Odpowiedz
Gość 2010-07-22 o godz. 13:34
0

Misiek dziś zadzwonił do babci Gada z nią i w pewnym momencie pyta: "Ale z zaproszeń to się chyba nie ucieszyliście?" A babcia na to: "Cieszymy się. Dobrze, że będziecie mieli ślub. Przynajmniej wszyscy będziecie mieli jedno nazwisko."

Odpowiedz
Reklama
Rysiaczka 2010-07-22 o godz. 03:16
0

Aga1 z rodziną już tak bywa, że wszystkim nie dogodzisz i myślą, że ślub jest najodpowiedniejszą okazją do pokazania swoich fochów

U mnie połowa rodziny nie przyszła bo sie poobrażali, że nie zaprosiłam osób do 5 pokolenia wstecz
Mi to było na rękę bo zaprosiłam więcej moich znajomych, którzy do dzisiaj mi opowiadają jak świetnie się bawili :)

Najwazniejsze to nie przejmować się co gadają, chociaż wiem, że bolą takie słowa od najbliższych nam osób.
To wasz dzień, zorganizujecie go sobie jak tylko chcecie i będzie pięknie :D

Odpowiedz
Gość 2010-07-22 o godz. 02:38
0

U mnie własciwie nie było źle, tyle ze mojego męza trzepnęło jak jego obie siostry spóźniły sie na ślub "ukochanego braciszka" ze 20 min.
Ja się np. ciesze ze nie było ich na wyjściu z domu i "błogosławieństwie".

Za to płatki róż sypały z gustownych torebek foliowych lol
I w sumie nie wiem do tej pory czy się smiać czy złoscić. No bo takie damy i z reklamówkami lol

Aga - a Tobie najwyraźniej za dobrze się powodzi - w oczach innych. A nie możesz miec w zyciu za pieknie. Zawsze znajdzie się ktoś kto o to zadba. Padło na zepsucie przyjmeności przygotowywania uroczystości ślubu bo na to rodzina mogła już mieć wpływ 8)

Odpowiedz
DobraC 2010-07-22 o godz. 02:21
0

Aga - jedno bedzie.

Pieknie bedzie 8)

I tej wersji sie trzymaj

A z rodzina tak bywa. U nas wszyscy zareagowali fantastycznie poza moja babcia, ktore uwazala ze sugerujac kuzynce (a jej ukochanej wnuczce) pozostawienie moze dzieci w domu zeby oni mogli sie wybawic (ale jak nie to problemu zadnego nie ma) zrobilam wielka krzywde i wobec tego ona (babcia) nie idzie - to spoko.

ps. zamotalam ale do dzis mnie to trzepie na wspomnienie, choc oznajmialam wszem i wobec ze olewam... tak to juz jest...

Odpowiedz
Gość 2010-07-22 o godz. 01:46
0

Natalia lol lol lol Moja rodzina już jest lekko zbulwersowana, bo:
- błogosławieństwa nie będzie (bo w sumie na co mi błogosławieństwo ludzi, dla których mój ślub to tylko problem... )
- powitania chlebem i solą przez rodziców nie będzie
- innych szopek - nie będzie lol

Odpowiedz
Gość 2010-07-21 o godz. 13:29
0

Aga nikt wam nie spieprzy tego dnia - będzie pięknie ;)

Odpowiedz
Gość 2010-07-21 o godz. 13:28
0

Dziś miałam rozmowę z mamą Tzn. ja krzyczałam a ona próbowała się bronić Wywaliłam wszystko co mi na wątrobie siedziało. Oczywiście usłyszałam, że nie mam racji, że oni się bardzo cieszą i w ogóle, itp, itd .... Tiaaaaa.....
Mam ich gdzieś. Nie spieprzą mi tego dnia.

Odpowiedz
Gość 2010-07-21 o godz. 13:28
0

Aga współczuje :usciski: i trochę rozumiem
moi wtedy jeszcze nie teściowie stwierdzili ze wcale nie przyjdą bo ja im nie pasuje - powodu tego niepasowania nawet nie napiszę bo się wierzyć nie chce I pomysleć ze oboje inteligentni a tu wyskoczyli jak Filip z Konopii. Koniec końców oczywiście byli bo powiedzieliśmy im ze ślub będzie tak czy siak i niczego nie odwołamy (moze na to liczyli, dla nich w ogole powinno się brac ślub najlepiej po kilku dlugich latach znajomości a my braliśmy po niecalych dwóch ) - na szczęscie moja rodzina z tych bardziej "normalnych jest".
A kto miał najwięcej do powiedzenia w kwestii przygotowań nagle?
Oczywiście teściowa w kościele kto płakał? teściowa
a potem to już nagle kochaną synową bylam ... taaaaaaaa 8)

Aga nie przejmuj się. to wasz dzień, wasze święto i niech wam ograniczeni w pomyslunku ludzie tego piękna nie zabiorą ;)
A z rodziną to podobno najlepiej na zdjęciu... jeszcze w środku zeby cię nie wycięli 8)

Odpowiedz
Vilemo 2010-07-21 o godz. 13:11
0

aga, bardzo ci wspolczuje.. zeczywiscie wszystkiego moze sie odechciec!

ja bym chyba na waszym miejscu wypiela sie na "rodzinke" wziela szalony slub na wyjezdzie, wsrod zyczliwych ludzi ;)

moja przyjaciolka tak zrobila i mieli niesamowity slub na Hawajach w wiencach ze storczykow ;)

Odpowiedz
Gość 2010-07-21 o godz. 07:14
0

Swego czasu podobny wątek na pomyjach zakładałam....
Takie zachowanie rodziny boli ale trzeba się zdystansować.
Ich nie zmienisz a sama się zagryziesz niepotrzebnie.

Odpowiedz
Gość 2010-07-21 o godz. 07:06
0

Olać długim sikiem - choć z autopsji wiem, że to trudne.
Mnie numer stulecia wywinęła ciotka, która na śluby i chrzciny u mojego kuzynostwa to prawie przez całą Polskę jedzie. Więc swego czasu pojechałam do niej w odwiedziny i osobiście wręczałam zaproszenie (żeby się nie obraziła, że pocztą szło). Przy okazji wizyty jeszcze ślubne buty upolowałam (które ciotka podziwiała, acz skrytykowała, że drogie - a to RYŁKO było lol ). I co - dzwonimy, kiedy pora potwierdzania przyjazdu i co słyszę - dupa - ona nie przyjedzie. Dlaczego? Nie, bo nie. W dzieciństwie co roku wakacje u niej spędzałam, a ona fochy złapała na mój ślub.
A co najśmieszniejsze moja ciotka 4,5 roku po ślubie nadal nie może przyjąć do wiadomości, że po ślubie nie zmieniłam nazwiska i wszystkie listy od niej dostaję jako pani R zamiast pani P lol

Odpowiedz
Gość 2010-07-21 o godz. 06:54
0

naturella napisał(a):
A potem się zorientowaliśmy, że od teściów i od brata mojego męża nie dostaliśmy żadnego prezentu
Tia.. skąd ja to znam

Odpowiedz
Gość 2010-07-21 o godz. 06:24
0

Aga, pomyśl, że wkońcu robicie to dla siebie i że wy macie być tego dnia najważniejsi i najszczęśliwsi, cokolwiek by się dookoła nie działo. Rozumiem, oczywiście, jak cie to wszystko może boleć i wqrwiać, ale rzeczywiście jedyne wyjście to złapać jakiś taki dystans, żeby umieć to olać
My braliśmy ślub pół roku po śmierci mojego taty i z jego strony na ślub i wesele nie przyjechał nikt (oczywiście problemem był dystans) - nawet moja jedyna babcia. Miałam ochotę ich spytać, czy sądzą, że tata byłby szczęśliwszy wiedząc, że nikogo ze strony ojca panny młodej nie będzie w tak uroczystym i ważnym dla nas dniu. Domyślam się tylko, że dodatkowym powodem mógł być fakt, że to "rejestracja" była jedynie, nie ślub :x
Całe szczęście, że wesele, choć raczej nietypowe, nie spotkało się z pomrukiwaniami i innymi

Odpowiedz
Gość 2010-07-21 o godz. 05:56
0

Aga, ja Ci powiem tylko, że znam takie klimaty. Jedna ciotka, a zarazem chrzestna mojego mężą nie mogla, bo mąz chory (od 20 lat jakoś), jakiś wujek nie mógl, bo po kogoś do sanatorium jechal, a jeszcze inny ktoś przyjąl nas w korytarzu, jak przyszliśmy z zaproszeniem

Mój teść z kolei na wieść od ślubie powiedzial "ale my już jedno wesele urządzaliśmy, więc na nas nie liczcie" (jestem drugą żoną mojego męża) tak, jakbyśmy o kasę prosili - ale jego matce, a babci mojego męża to, że nijak jej rodzina nie uczestniczy w kosztach nie przeszkadzalo mówić mi, kogo mam zaprosić

Na początku przyjęcia byl toast i życzenia, gralo trio smyczkowe, very uroczyście - ale moi teściowie jakoś nie mogli zdążyć, bo wypatrywali kogoś tam, kto mial przyjechać jak się wtarabanili z tym kimś, to już bylo po części uroczystej. No i oczywiście pierwsze co zrobil mój teść to zapalil papierosa przy stole mimo, że nie bylo popielniczek, bo zabronilam obsludze podawać

A koniec końców już po ślubie i przyjęciu dowiedzialam się, że najladniej wyglądala jakaś tam. A byla ubrana niczym na dyskotekę, cala na czarno, mimo, że bylo to letnie, popoludniowe przyjęcie w ogrodzie. No i jedna orzekla, że bylo jakoś smutno. No tak, sztachety z plotow nie pofrunęly, nie bylo wódki, bo nie pasowala do menu, nikt się nie nawalil i nie narzygal, nie bylo widzireja zawodzącego "gdzie się podziaaaaaaly..." smutno.

A potem się zorientowaliśmy, że od teściów i od brata mojego męża nie dostaliśmy żadnego prezentu

Odpowiedz
wiewrióra 2010-07-21 o godz. 03:58
0

Aga :usciski:

współczuje.

Odpowiedz
Gość 2010-07-20 o godz. 14:41
0

Dzięki dziewczyny. Staram się nie przejmować ale mimo wszystko boli. Gdyby to był ktoś inny. Ktoś obcy. Ale najbliższa rodzina ..... Patrzę na Zosię i się zastanawiam, jak można powiedzieć takie rzeczy własnemu dziecku? I chyba do końca życia nie wymyślę ...

Odpowiedz
Zła kobieta 2010-07-20 o godz. 12:12
0

Współczuję... mnie też czeka pewnie takie olanie z jednej ze stron, bo już teraz są oznaki (już teraz słucham "no kiedy wreszcie"). Cieszcie się sobą, miłością i Zosieńką, życzę Wam, aby to był jeden z najpiękniejszych dni w Waszym życiu!

Odpowiedz
Alma_ 2010-07-20 o godz. 11:31
0

Aga, współczuję.
Olewać, to jedno, co mogę poradzić.
U nas się sprawdziło i wszyscy jakoś przyszli, nikt się nie obraził na wesele ;)

natalia, jakieś konkretne plany? Będziemy wybierać kieckę? :)

Odpowiedz
eowina 2010-07-20 o godz. 06:11
0

z rodzina to chyba tak jest....czasami

Jakiś czas temu dowiedziałam się z różnych przecieków, że dzieci mojej "najbliższej" cioci ze strony mamy pobrały śluby - oczywiście nie znalazłam się na liście zaproszonych.
I co, spotykam ową ciocię nad grobem moich dziadków, i tak gadu gadu, a jak tam u ciebie i ciocia wywala mi tekst
"ale na ślub to zaprosisz prawda?"
qrwa, nie zaproszę!!!!!!
kartka z życzeniami na gwiazdkę i wielkanoc to trochę za mało, by nazywać kogoś rodziną........

Aga, współczuję... :usciski:
wiem, że nie mogę liczyć na "swoją" rodzinę, ale mimo to każdy ich wyskok mnie boli.....
człowiek głupi jest i sie przejmuje :(

Odpowiedz
till 2010-07-20 o godz. 03:38
0

Nie wiem dlaczego, ale ślub i wesele to dla niektórych idealna pora na pranie brudów rodzinnych, koleżeńskich itp. Wspaniały czas by się obrazić. Na zasadzie: bo jak coś pójdzie nie po naszej myśli to się obrazimy i za karę nie przyjdziemy na ślub.

Trudno się tym nie przejmować i nie zastanawiać, skąd się to bierze. Wszystko sprowadza się do tego, że kogoś musi mieć nieźle najebane we łbie, skoro próbuje zepsuć tak ważny dzień dla bliskiej osoby. Może to banalne, ale na prawdę najlepiej w tej sytuacji jest mieć głęboko w dupie idiotów, robić swoje i bawić się na własnym ślubie i weselu, nawet w mniejszym, za to sprawdzonym gronie. Niech później radzą sobie z wyrzutami sumienia (o ile takowe posiadają), że olali ślub córki/wnuczki. I czy warto było z jakiegoś błahego powodu popsuć sobie stosunki rodzinne.

Odpowiedz
ZalEwka 2010-07-20 o godz. 03:06
0

Cóż jak ja brałam swój pierwszy ślub i pojechaliśmy wręczać zaproszeie babci byłego to jej pierwszym tekstem bylo: No wiecie co ?? tylko nie pierwszego września !! Na szczęście był tam jeszcze jej baardzo sympatyczny syn z rodzina którzy zaczęli nam gratulowac i rozładowali atmosferę. Dodam że ne ślub cywilny nie przyjechała żadna z Jego babć "bo ślub cywilny to żaden ślub" pomimo że druga mieszka na miejscu. Ale ona nawet na ślub cywilny własnej córki nie raczyła się wybrać.
Na kościelny miejscowa przyszła, zamiejscowa nie raczyła przyjechac choć jej syn kilka razy jej proponował żeby z nimi przyjechała.

Teraz akurat już to wszystko jest nieważne, w tym roku po raz ostatni mam nadzieję że biorę ślub, niestety cywilny tylko bo kościelny "straciłam" 6 lat temu. Właściwie cieszę się że z tamtą rodzinka nie mam już nic wspólnego, tylko z jednym wujkiem i Jego rodziną utrzymuję kontakt, zresztą oni ze mną też z własnej i nieprzymuszonej woli się kontaktują bo się bardzo lubimy.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie