-
Gość odsłony: 6555
Sąd pracy za darmo???
Czy rzeczywiście? Jak to jest, skoro pracownik po przegraniu sprawy musi płacić koszty postępowania sądowego?
Dzięki za słowa otuchy :) , wiem że to jest takie oczywiste i powinnam walczyć o swoje, bo dlaczego mam odpuścić coś co mi się należy, a z drugiej strony jakoś to wszystko mnie przerasta i boję się tego.
Ehhh.....
Anirrak napisał(a):Kasiu -u nas to juz musi byc przeginka na maxa, żeby sąd coś pracodawcy zasądził :|
Zazwyczaj jest niestety w tych pieniackich sprawach tak, że nie tylko są nie zasądza kosztów,
to jeszcze na koszt podatnika funduje delikwentowi adwokata z urzędu :mur:
Dokładnie tak
a Ty sie naharuj i napisz odpowiedzi na bzdurne pisma w sprawach "o_niewiadomo_jakie_miliony_za_niewiadomo_co" ;)
(ale fajne określenie :P )
Made Of Sun napisał(a):Obawiam się mojej niewiedzy na ten temat i tego, że wyjdę na tym gorzej niż mój pracodawca który nie wypłacił mi pensji i nie wystawił świadectwa pracy.
Zawsze mozna z konkretna sprawą udac się po poradę prawną, a wtedy rzetelny prawnik ocenić winien szanse wygrania sporu.
Dziewczyny - można wniosić apelację skarżąc koszty. Nie wiem o jakie pieniądze sprawa się toczyła, ale zazwyczaj sąd zasądza koszty minimalne.
Made of Sun - pracodawca miał obowiązek wydać Ci świadectwo pracy i to on musi Ci udowodnić, że Ci je wydał i wypłacił Ci pensję ( bo to też jego obowiązek). Ty składasz pozew i to on a nie Ty będzie się tłumaczył. Jeżeli jest tak jak mówisz to nie masz prawa przegrać.
Głowa do góry.
Dlatego boję się swoją sprawę skierować do sądu pracy, właśnie obawiam się ewentualnych kosztów, które mogę ponieść.
Obawiam się mojej niewiedzy na ten temat i tego, że wyjdę na tym gorzej niż mój pracodawca który nie wypłacił mi pensji i nie wystawił świadectwa pracy. Zwyczajnie boję się tego, że nie znam się na tym i nie wiem jak się za to zabrać, że mogę ponieść jeszcze jakieś koszty z tego tytułu.
P.S. Przepraszam, że się wtrąciłam w wątek. ;)
Dziękuję wiem już o co teraz chopdzi. Czyli sąd może te koszty zastępstwa zasądzić ale nie musi. W naszym przypadku zasądził i jeszcze powiedział, że mógł mniej ale nas stać (akurat) by zapłacić tyle. Nas nie stać bo jestesmy tylko na pensji męża. Pytanie, czy mamy możliwość odwoływania się od tego zasądzenia by nie ponosić tych kosztów w ogóle, bądź zmiejszyć je do minimum??
OdpowiedzAnirrak - u nas sprawy przez pewien czas leciały "łańcuszkiem" i trafiały do 3 sądów. Powodowie żądali niebotycznych sum w ewidentnych sprawach bez winy po stronie pracodawcy( w krótkim okresie czasu, ewidentnie przez kogoś sterowani). Dwóm sądy odpuściły, przy kolejnych sprawach leciały koszty aż miło (od tych z najwyższymi w.p.s.-ami zażądałam kosztów lol i też dostałam). Pozwy się skończyły, jak reszta zobaczyła, że "Józkowi lub Heńkowi to jeszcze płacić kazali".
Odpowiedz
Kasiu -u nas to juz musi byc przeginka na maxa, żeby sąd coś pracodawcy zasądził :|
Zazwyczaj jest niestety w tych pieniackich sprawach tak, że nie tylko są nie zasądza kosztów,
to jeszcze na koszt podatnika funduje delikwentowi adwokata z urzędu :mur:
Generalnie - pracownik jest obciążany kosztami w razie przegranej może w 5 % spraw - a nawet rzadziej...
Mimina - pogadanka na temat ewentualnych kosztów na początku sprawy to najczęstsza metoda sądów
na wystraszenie pracownika wystepującego bez pełnomocnika i skłonienie go albo do cofnięcia powództwa
albo do zawarcia ugody...
Obie "opcje" sa dla sądów b. korzystne - bo pozwalają na bezwysiłkowe zakończenie i zakreślenie sprawy 8)
Anirrak napisał(a):
Czyli generalnie drogę do sądu praciownik ma prostą - czasami az za prostą co skutkujue pozwami "o_niewiadomo_jakie_miliony_za_niewiadomo_co" ;)
W mojej okolicy sądy w takich właśnie sprawach zazwyczaj informują delikwenta o kosztach jakie może ponieść, gdy przegra 8) . A jeżeli pracownik brnie dalej (mialam kilka takich spraw) to zasądza koszty. Ja zazwyczaj jestem litościwa - i z kosztów zastępstwa rezygnuję lol
Skoro pracownik przegrał - to sąd może nałozyc na niego obowiązek zwrotu kosztów procesu stronie, która wygrała (pracodawcy).
Może ale nie musi...
I jednak częśto tego obowiązku na pracownika litościwe sądy nie nakładają... :P
To wiąże sie z zasadą odpowiedzialności za wynik procesu: strona przegrywająca (czyli nie mająca racji)
musi liczyć się z tym, że poniesie koszty na rzecz strony wygrywającej (czyli tej, która rację miała) 8)
I nie jest to zależne od tego, czy proces wygrywa powód czy pozwany.
A pracownik (co do zasady) jako powód nie ponosi kosztów związanych z wniesieniem pozwu
(czyli tzw. wpisu sądowego, który zazwyczaj wynosi 5 % wartości przedmiotu sporu).
Czyli generalnie drogę do sądu praciownik ma prostą - czasami az za prostą co skutkujue pozwami "o_niewiadomo_jakie_miliony_za_niewiadomo_co" ;)
No dokładnie tak. Jeżeli wnosisz powództwo, a nie masz ku temu podstaw i nie masz dowodów przeciwko pracodawcy musisz się liczyć z tym, że sprawę możesz przegrać. A głowna zasada jest taka, że ten kto przegrywa - płaci koszty. Jeśli pracownik wygra - koszty ponosi pracodawca.
OdpowiedzTylko mnie chodzi o to , że pracownik który był powodem ponosi te koszy...
Odpowiedz
Mimina - często bywa tak, że pracwnicy niesłusznie oskarżają pracodawców. Ponieważ wniesienie pozwu zazwyczaj nic nie kosztuje często żądają kwot z kapelusza, według własnego "widzimisię", ot tak za złość pracodawcy
Otrzeźwienie przychodzi, gdy przegrywają i muszą ponieść koszty procesu, a często także koszty zastępstwa procesowego.
Podobne tematy