Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Alma_ 2009-07-16 o godz. 07:03
0

Kerala, jesteś :D

Odpowiedz
Kerala 2009-07-16 o godz. 06:49
0

Na temat kolczyków mam zdanie jednoznaczne, którym już się chyba dzieliłam, więc nie powielam się.
Co do jedzenia i szerokości geograficznej- zgoda.

Ale czepię się tej alergii i nadwrażliwości rodziców oraz pediatrów.
Osobiście odnoszę nieco inne wrażenie: dla wielu ludzi alergia jest pojęciem abstrakcyjnym, to nie jest złamana noga, która jest namacalna, napuchnięta i jeszcze można ją włożyć w gips.
W związku z tym usłużnie komentują poczynania rodziców alergicznych dzieci "a ta truskaweczka jest niepryskana, na pewno nie zaszkodzi" tudzież "alergia? czego to ludzie nie wymyślą" (przy tym ostatnim komentarzu występuje dodatkowy bonus mimiczny czyli wymowne przewracanie oczami).

Rzekoma mania stwierdzania alergii owocuje m.in tym, ze znajome dziecko z zapadłej wsi dorobiło się cięzkiej astmy, bo rodzicom nijak nie można było przetłumaczyć, że niepryskana truskaweczka jednakowoż uczula. I jeśli się te truskaweczki podaje z uporem osła przez kilka lat to z dzieckiem robi się dośc nieciekawie.
Oczywiście astma jest aktualnie tłumaczona tym, że "wziął i zachorował". Truskaweczki nadal wpyla.
Lekarz jest przygłupem, bo wymyślił alergię- a na zdrowy rozum: jak porządne, dobre jedzenie może komukolwiek zaszkodzić? Nijak nie może, więc truskaweczki, mleko od krowy i miód są na porzadku dziennym.

Dlatego ja jestem przewrażliwiona na punkcie bagatelizowania alergii czy ryzyka wystąpienia alergii. Niespecjalnie lubię patrzeć, jak sześciomiesięcznym dzieciom podaje się chleb, choć jestem dobrze wychowana i grzecznie zamykam buzię. Ale mocno mnie wkurza niefrasobliwośc, zwłaszcza że w sposób zaskakująco regularny towarzyszy jej późniejsze biadolenie i zdumienie, że dziecko zareagowało alergicznie.

Wyszło długo, ale chciałam w każdym razie powiedzieć, że wysypka (za wyjątkiem trzydniówek, potówek, chorób zakaźnych i tego typu spraw) prawdopodobnie jednak oznacza alergię pokarmową, kontaktową, rzadziej wziewną, i istnieje. Nie jest zatem wymysłem lekarzy. I, kurczę, nalezy się nią przejmować, bo akurat w tym przypadku lepiej przegiąć w kierunku nadmiernej ostrożności, niż w kierunku radosnego zlekceważenia.

kerala

Odpowiedz
Gość 2009-07-16 o godz. 04:20
0

Co do jedzenia to faktycznie, jest taka teoria, że dziecko powinno jeść to co jest najbardziej popularne w danym kraju.
Dlatego u nas podaje się jako pierwszy sok z marchwii i jabłuszek a hiszpani sok z pomarńczy.

Poza tym osobiście uważam, że w Polsce rodzice i lekarze są troszkę przewrażliwieni a mania stwierdzania alergii przy każdej wysypce to już naprawdę ogromna przesada.

Moim zdaniem należy kierować się zdrowym rozsądkiem i nie przesadzać ani w jedną ani w drugą :D

Odpowiedz
Gość 2009-07-15 o godz. 22:46
0

A mnie sposób żywienia nie dziwi. Powinno się podawać dziecku produkty regionalne, czyli tam gdzie rosną cytrusy dzieci te cytrusy jeść powinny. U nas powinniśmy jeść nasze rodzime owoce i warzywa - oczywiście ze zwróceniem szczególnej uwagi na produkty które mogą dzidzię uczulić.

Odpowiedz
Gość 2009-07-15 o godz. 18:39
0

Przyznam ze ja patrzac nawet na kilkuletniadzewczynkę z przbitymi uszami odczuwam pewien niesmak. Też obawiam sie dziecko moze zrobić sobie krzywdę rozerwac ucho dotykajac brudnymi rękoma zakazic itp. A w ogóle to nie rozumiem po co takiemu dziecku kolczyki. W moim odczuciu ne dodaja uroku wręcz przeciwnie.
Co do zywienia. Jeśli dziecko nie ma alergii. Choc ja czytałam ze dziecko moze sie uczulic jedzac zbyt wcześnie alergizujace pokarmy doktórych należy właśnie miód. Ale niektóe dzieci sa odporne na wszystko i nawet miód w 4 miesiacu im nie zaszkodzi inne znów sa uczulone nawet na marchewkę. Ja tez słyszałam opowieść o pólrocznym dziecku ktoremu podawano wszystko co jedli dorośli łącznie z kapusniakiem pączkami frytkami z McDonalda.

Odpowiedz
Reklama
anemonka 2009-07-15 o godz. 18:08
0

a mnie te przebite uszy nie dziwia, kilka lat temu ppoznalam dzieczyne z peru i u nich tez to normalne ze wszystkie dziewczynki maja przebite usy po porodzie, ja zamierzam dominice przebic uszka jak bedzie miala pol roku.
a co do zywienia to mysle ze u nas troche sie z tym przesadza podobnie jak z ubieraniem maluchow.

Odpowiedz
Gość 2009-07-15 o godz. 16:23
0

A mnie sposob zywienia nie dziwi.

Wielu lekarzy mi mowilo, ze dziecko je to co otoczenie - oczywiscie nie doslownie ale poprzez mame. Czyli jezeli w Indiach wszyscy jedza ostre potrawy to dziecku nic nie bedzie bo mama w czasie ciazy jadla tylko takie i innych nie ma.

Moj przyklad: karmilam tylko miesiac ale w tym czasie jadlam wszystko to co jadlam w czasie ciazy. Ekstremalny przyklad: przez cala ciaze dzien w dzien pilam sok ze swiezych pomaranczy, w czasie karmienia tez i malej nic nie bylo.

Mysle, ze te dzieci malyb wieksze przeboje jakby zjadly nasze marchewki albo buraki niz fasole z bekonem. :D

Odpowiedz
Gość 2009-07-15 o godz. 15:47
0

natalia25 napisał(a): Po pierwsze: prawie wszystie dziewczynki miały kolczyki. Zapytałam jedną z mam jak to jest i dowiedziałam się, że przebijają prawie wszytkim dziewczynkom automatycznie w szpitalu w drugiej dobie po porodzie :o Co o tym myślicie?
A mnie to dziwi i przyznam sie ze jak widze malutkie dziecko w wozeczku z kolczykami w uszach to sobie mysle ze rodzice zwariowali - no bo po co takiemu maluchowi kolczyki. Zawsze wyobrazam sobie ze jakas krzywda sie moze mu stac, ze pociagnie za kolczyk, ze sobie uszko urwie brrr itp. Ja jestem przeciw - ale co kraj to obyczaj.

No a ta fasola z bekonem - wzdecia murowane :D jescze jak dziecko ma kolki to wspolczucia dla rodziny i sasiadow ;)

Odpowiedz
Gość 2009-07-15 o godz. 15:40
0

Ja odnośnie kolczyków....
Siostra męża mieszka w Hiszpanii, no i właśnie córeczce przebili uszu w drugiej dobie po porodzie :)
Tłumaczą to tym, że takie maleństwo nie czuje bólu podcza sprzebijania uszka, a poza tym u takiego szkraba szybko się toto goi :D No i takie małe dziecko nie jest świadome tego co się dzieje 8)
U nich dziwne jest jeśli dziwczynka nie ma przebitych uszek......

Jak mała była u nas w wieku 8-miu miesięcy, żłopała jak dzika sok pomarańczowy lol
Co kraj to obyczaj i żywienie dzieci czasem nas zaskakuje ;)

Odpowiedz
nyx 2009-07-15 o godz. 14:51
0

Ja jeszcze nie dzieciata, ale odnośnie cytrusów obiła mi się kiedyś o uszy teoria, że jeżeli coś rośnie w tej okolicy gdzie mieszkamy to jest mniejsza szansa na uczulenie u dziecka (np nasze marchewki). Siłą rzeczy, skoro cytrusy nie rosną w Polsce, nie są naszym towarem miejscowym, że się tak wyrażę :D , więc ryzyko powstania uczulenia jest większe. Za to na południu cytrusy rosną jak najbardziej, więc może dlatego podaje się je dzieciom tak wcześnie.

Moja wykładowczyni pojechała kiedyś na stypendium na Florydę razem z rodziną. Jej syn miał wtedy jakieś pół roku. Przez pierwszych parę tygodni szalała, bo nigdzie nie mogła dostać marchewki - ganiała po wszystkich sklepach a tam marchewki brak. Rozpacz w kratkę, no bo przecież jak to - półroczne dziecko MUSI marchewkę, koniecznie, jak to bez marchewki! 8) Kupowała wreszcie tę marchew za jakieś koszmarne pieniądze w sklepie ze zdrową żywnością... Amerykańscy znajomi w głowę się pukali o co jej chodzi z tą marchewką i dlaczego tak drogo żywi swoje dziecko :D Ona na to, że przecież dziecko musi pić sok z marchewki i pyta co w takim razie amerykańskie małe dzieci piją?? A znajomi na to, że przecież sok z pomarańczy, świeżych 8) Faktycznie, na Florydzie pomarańcze jak złoto, za to marchewki nie uwidzisz.

Czyli co kraj, to obyczaj.

Acha, ta dziewczyna pomyslała, dała dziecku do spróbowania ten nieszczęsny sok z pomarańczy, mały wypił, nic mu nie było, więc olała marchewkę. Ale może ten dzieciaczek był po prostu odporny, a innego by uczuliło.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie