• Sylvik odsłony: 6663

    Ciąża i poród po holendersku...

    Od wczoraj przezywam kolejny szok kulturowy... A zaczelo sie od kolejnej wizytu u poloznej...
    Jako, ze 30 tc juz minal oczekiwalam kolejnego badania usg, ktorego... wcale mi nie zrobiono! Jak to polozna okreslila: nie ma takiej potrzeby! Juz od poczatku ciazy caly czas mnie tu czyms zaskakuja wiec zastanawiam sie, czy w Polsce ludzie maja za dobrze mogac pojsc sobie w kazdej chwili nawet prywatnie na konsultacje czy badania, czy to tu przeginaja????

    Na poczatku ciazy po tym jak zrobilam test udalam sie do lekarza domowego (tu trzeba miec skierowanie do gina) uslyszalam: gratuluje! I to bylo wszystko! Na pytanie o witaminy, kwas foliowy lekarz odparl: kwas foliowy owszem a witamin nie trzeba skoro sie normalnie odzywiam. Potem oczywiscie padlo pytanie no i co dalej? Wiec w odpowiedzi uslyszalam, ze jak dotrwam do 12 tc to mam sie zglosic u poloznej i bede juz pod jej kontrola. W razie zas gdyby cos sie dzialo to mialam znow pojsc do domowego. (na szczescie nie bylo to konieczne)
    Wizyty u poloznych polegalay zas na zmierzeniu cisnienia, sprawdzeniu tetna dziecka i odpowiedzi na ew. pytania. USG byly robione 2. pierwsze w 12 tc a drugie w 21. No i do 30 tc nie mialam zadnych badan moczu czy krwi na poziom zelaza. Oni wychodza tu z zalozenia, ze jak sie cos bedzie dzialo to mam sie zglosic i nie ma co szukac czegos na zapas (i robic sobie dodatkowe koszty), bo organizm sam da ew. znac

    Najgorsze jest to, ze ja sie denerwuje zyjac w takiej niepewnosci! Bedac w Polsce kazdorazowo konsultowalam sie z polskim ginekologiem. Oczywiscie zalecil mi on witaminy, a gdy mialam na poczatku male plamienia dostalam lek, zas gdy stwardnial mi brzuch po podrozy w swieta no-spe. Oczywiscie tu patrzyli na mnie podejrzanie gdy im o tym opowiadalam a zastosowanych lekow oczywiscie nie znali (nawet no-spy tu nie stosuja, bo ew. skurcze macicy sa tu normalne i maja same minac).

    Na koniec postanowilam zapytac o porod i znieczulenie, wiec: co do znieczulenia to tu nie jest Ameryka jak uslyszalam, wiec to nie jest na porzadku dziennym (poczulam sie wrecz jakbym zrobila cos niewlasciwego pytajac o to). Poza tym wg. tutejszych lekarzy znieczulenia maja zawsze wplyw na matke i dzieco. Co do ich zastosowania to jedynie z medycznego wskazania a nie na zyczenie Co do porodu to praktykuje sie tu nagminnie porody domowe a za szpitalne trzeba dodatkowo placic!
    Na moje szczescie (bo nie chcialam rodzic w domu) mam wskazanie do szpitala, ale jak sie okazuje nie bedzie tam tej poloznej, do ktorej chodzilam na wizyty...
    Od wczoraj jestem wiec w niepewnosci co mnie tu jeszcze spotka

    Jedyne czym sie pocieszam to fakt, ze w koncu jakos sie Ci holendrzy tu rodza i jakos zyja, wiec moze jednak nie jest tak zle jak ja to odbieram?

    Sylvik

    Odpowiedzi (22)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-11-03, 21:30:41
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2009-11-03 o godz. 21:30
0

Co do usg to we francji jest podobnie, jezeli nie ma wskazan medycznych to za kazde dodatkowe placi sie samemu, co do badan to mam wykonywane co miesiac, krew( raz nawet bardzo szczegolowo lacznie z badaniem na obecnosc wirusa Hiv) mocz + dodatkowo raz obciazenie glukoza+ raz zaproponowali na poczatku pobranie krwi w celu wykrycia prawdopodobienstwa zespolu Downa do 5 miesiaca placilam a raczej moje ubezpieczenie chyba 25% albo i mniej, a potem wszystkie badania i ewentualnie lekarstwa sa pokrywane w 100% przez panstwo, za porod nic nie place za znieczulenie tez nie, za pobyt w sali pojedynczej co jest tu raczej normalne tez nic, a tylko jak chce to za telewizje ale to moze pokryc dodatkowe ubezpieczenie. A no i wizyty pokrywa panstwo.
Wiem, ze to Panstwo to ja bo w koncu pracowalam i naplacilam sie skladek. wydaje mi sie to jednak bardziej logiczne niz system polski niby bez platny , a skladke sie odlicza a pozniej i tak kaze sie placic osobno.

Odpowiedz
kathrin78 2009-11-03 o godz. 02:47
0

Buniuta, w Niemczech obecnie kasy chorych pokrywają jedynie 3 usg w ciągu całej ciąży - za resztę trzeba płacić samemu. Ciążę tak samo jak ginekolog może prowadzić położna. Badania na toxo, poziom glukozy również opłaca się z własnej kieszeni. Sporo się zmieniło w ostatnich latach. Tak więc najwięcej zależy od nas samych, od tego czy jesteśmy uparte i czy walczymy o swoje :)

Odpowiedz
buniuta 2009-11-03 o godz. 01:00
0

Jest wiele powodów dla których możnaby marudzić na temat Polski, ale nie!
Ja się cieszę, że moja ciąża prowadzona jest tu przez lekarza, że miałam juz 4 badania USG, że moja krew i mocz są badane raz w miesiącu, ze na wizytach u Ginki słucham Bejbika przez słuchaweczki..... Jestem przez to spokojniejsza...
I oczywiście zgadzam się, że ciąża to nie choroba, ale odpowiada mi to,że wszyscy o mnie dbaja i szcególnie troszczą o mje potrzeby... przecież ciąża i macierzyństwo to CUD!

A tak z innej beczki... moja znajoma z Niemiec właśnie urodziła dzidziusia z wadą układu moczowego, a ponieważ na każdej wizycue miała robione badania i USG maluch był leczony już w brzuniu, a na czas porodu przewieziona była do specjalistycznej kliniki w Bonn, gdzie maluch na dniach przejdzie operacje i będzie zdrów jak rybka...

Nie chcę, zebyście myślały, ze krytykuje wasze położne, albo system opieki, ale zdaje mi sie, że na wszystko trzeba patrzeć z 2 stron i we wszystkim mieć umiar. Zarówno w barku jak i nadmiarze lekarzy, badań, diagnoz itd.

Odpowiedz
Sylvik 2009-11-03 o godz. 00:56
0

Mila napisał(a):Sylvik napisał(a):Ale ze mnie gapa! No teraz to juz sie sama z siebie smieje... :D

Mila i witaminki juz chyba nie pomoga (zazywam regularnie) To chyba ten wiek ;)
Cos w tym musi byc , ale juz nie chce Cie straszyc ;)
:o lol lol lol lol lol

Odpowiedz
Gość 2009-11-03 o godz. 00:09
0

Sylvik napisał(a):Ale ze mnie gapa! No teraz to juz sie sama z siebie smieje... :D

Mila i witaminki juz chyba nie pomoga (zazywam regularnie) To chyba ten wiek ;)
Cos w tym musi byc , ale juz nie chce Cie straszyc ;)

Odpowiedz
Reklama
Sylvik 2009-11-02 o godz. 23:22
0

Ale ze mnie gapa! No teraz to juz sie sama z siebie smieje... :D

Mila i witaminki juz chyba nie pomoga (zazywam regularnie) To chyba ten wiek ;)

Odpowiedz
Gość 2009-11-02 o godz. 22:07
0

Moze miec... Moze skontaktuj sie z polozna, zawsze lepiej sprawdzis taka ewentualnosc.

Odpowiedz
Gość 2009-11-02 o godz. 20:52
0

Mój brat się urodził z dziurą w sercu. Czy to ma znaczenie? Jakoś zapomniałam o tym w trakcie wywiadu.

Odpowiedz
Gość 2009-11-02 o godz. 19:02
0

Ja takze mialam USG w 21 tygodniu. U nas wynikalo to z tego, ze maz urodzil sie z dziura w sercu (miedzy prawa i lewa komora), ktora sie pozniej zreszta zrosla. To wystarczylo, zeby mnie skierowac na usg do szpitala. Tam dowiedzielismy sie, ze nasze malenstwo ma sliczne :love: serduszko i to nas uspokoilo.

Wiem, ze duzo dziewczyn chodzi tu prywatnie na echo 2d lun 3d.

Odpowiedz
Sylvik 2009-11-02 o godz. 06:07
0

Z tego co pamietam to zapytalam polozna jak to jest z usg w 20 tc i ze slyszalam, ze odbywa sie ono w szpitalu. Ona potwierdzila i kazala mi sie umowic z nimi osobiscie. Przy okazji dolaczyla wykresik z badania, w ktorym zapisano w szpitalu wszelkie pomiary a ja kopie z powrotem dostarczylam poloznej.

Nie wydaje mi sie jednak, zeby istniala mozliwosc umowienia sie bez ich wiedzy, bo jak zauwazylam wszyscy ze wszystkimi sa w stalym kontakciei i tak wszystko o tobie wiedza :o

Chociaz z tym domaganiem sie to nie jest tak do konca, bo akurat usg w 30 tc nie chciala mi zrobic... baba jedna! ;)

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-11-02 o godz. 04:07
0

Anonymous napisał(a):
Sisi - w 20 tyg. to byl raczej standard, ale od turczynek dowiedzialam sie, ze robia to w szpitalu dla wiekszej dokladnosci, wiec po prostu zapytalam i tak tez bylo. Ogolnie rzecz biorac duzo pytalam inne kobiety a potem domagalam sie tego samego od poloznej. Tak np. bylo z badaniem krwi na poziom zelaza.

O! Czyli muszę się bardziej domagać.
Sylvik, czy na to USG do szpitala dostałaś skierowanie od położnej, czy poszłaś prosto do szpitala?
Czytałam gdzieś, że niektórych badań nie można odmówić ciężarnej, jeśli o nie poprosi. Tylko, o które badania chodzi????

A z tym stanem służby zdrowia doszłam do podobnych wniosków, co Twój mąż. ;)

Odpowiedz
Gość 2009-11-02 o godz. 03:28
0

Oj Sylvik na te klopoty z pamiecia postaraj sie moze bardziej o witaminki ;) lol

Odpowiedz
Sylvik 2009-11-02 o godz. 02:57
0

Dzieki Wam dziewczyny za wszystkie komentarze! Juz mi lepiej wiedzac, ze wiekszosc kobiet przyjezdzajacych do obcych krajow ma podobne spostrzezenia.

Wlasciwie do tej pory akceptowalam sytuacje w Holandii taka jaka jest i probowalam nie popadac w panike ani przesade. Jedynie w sytuacjach, gdy mialam watpliwosci wolalam dopytac polskich lekarzy.
Niemniej jednak ciaza to jest szczegolne przezycie i oczekiwaloby sie maksimum uwagi tym bardziej, ze nie zyjemy w czasach kamienia lupanego a medycyna poszla naprzod. Dlatego zbulwersowal mnie fakt, ze nie chcieli mi zrobic usg podczas, gdy maja przeciez czesto lepszy sprzet niz w Polsce i moga od razu wszystko sprawdzic! (moj maz odparl zas, ze mam oto odpowiedz na pytanie dlaczego w Polsce sluzba zdrowia pada a w Holandii nie. W pierwszej chwili myslalam ze go udusze ale cos w tym jednak jest )

Generalnie zas rzecz ujmujac macie racje, ze do pewnych rzeczy trzeba po prostu przywyknac i nie zakladac z gory, ze skoro jest inaczej to musi byc zle. I ze skoro nie zrobia mi tego badania to moze sie okazac, ze wynikna jakies komplikacje. Co prawda jest mi trudno przeskoczyc pewne roznice kulturowe bedac przyzwyczajona do jakis tam polskich standardow, ale bede musiala po prostu sie tego nauczyc.

KasiuW dzieki za gazete. Bardzo ciekawe wypowiedzi i bardzo mnie podbudowaly! A mieszkam w Almelo (Overijssel, Twente)

Sisi - w 20 tyg. to byl raczej standard, ale od turczynek dowiedzialam sie, ze robia to w szpitalu dla wiekszej dokladnosci, wiec po prostu zapytalam i tak tez bylo. Ogolnie rzecz biorac duzo pytalam inne kobiety a potem domagalam sie tego samego od poloznej. Tak np. bylo z badaniem krwi na poziom zelaza.

Pozdrawiam

Odpowiedz
Gość 2009-11-02 o godz. 02:00
0

To i ja się do Was dołączę i zacznę od pytania.

Sylvik, jak Ty to zrobiłaś, że miałaś USG w 21 tygodniu??? Mi położna oświadczyła, że normalnie robi się jedno i już je miałam (w 13 tygodniu).

Moja przygoda z opieką na ciężarnymi w NL zaczęła się od wizyty u położnej. Wcześniej zrobiłam wywiad i dowiedziałam się jak tu prowadzi się ciążę, więc poleciałam do Polski zrobić wszystkie badania. W Polsce podczas 2tygodniowego pobytu trafiłam na 4 dni do szpitala z diagnozą "poronienie zagrażające". Wypisano mnie pod warunkiem, że za 2 tygodnie będę miała kontrolę. Do dziś tej kontroli nie było, bo położna nie chce mi dać skierowania do ginekologa.
Jeszcze przed pierwszą wizytą miałam, a już w NL miałam dziwne plamienie i o wiele większe niż to w Polsce. Położna zrobiła mi awaryjne USG. W zasadzie tylko sprawdziła czy dziecko się rusza i czy bije serce. Nie wiem, czy sprawdzała cokolwiek innego. Na pewno nie mierzyła dziecka. To było podobno moje ostatnie USG w ciąży (gdybym do porodu była w NL).
Na pierwszej wizycie był przeprowadzony bardzo dokładny wywiad, pobrano mi krew, bo z wyników polskich nic nie rozumiała, podobno jakies inne normy/jednostki (?). Widać to na wyniku hemoglobiny-miałam 7,8. Holenderska norma to 7,3-10. W Polsce chyba dolna granica to 11, więc chyba mają inne jednostki.
Moczu tu w ogóle nie badają, nie ważą. Zmierzyła mi ciśnienie. Posłuchaliśmy bicia serca dziecka. Na moje pytanie o tętno, położna określiła je "na oko" :o .
Podobno nie będą mi już badać krwi (oprócz glukozy, bo tego dnia akurat byłam po śniadaniu), nie będę już miała USG. Mam odstawić przypisany mi w szpitalu duphaston, bo wg położnej to placebo. Witamin nie muszę brać. To mnie dziwi, bo skoro nie będą mi kontrolować krwi...Mam się dużo ruszać i jeździć na rowerze. Czuję się jakbym miała rozdwojenie jaźni. Polscy lekarze mówią, że moja ciąża jest zagrożona, mam się oszczędzać i być pod stałą kontrolą. W Holandii słyszę, że wszystko jest ok, śliczna ciąża, a wypis z polskiego szpitala nie jest wystarczającą podstawą do skierowania mnie pod opiekę ginekologa. Następną wizytę mam dopiero 10 maja, czyli 6 tygodni po poprzedniej.
I tak wygląda moimi oczami ciąża w NL.

Odpowiedz
Kasiucha 2009-11-02 o godz. 00:48
0

W Polsce też już raczej się odchodzi od lewatywy, zresztą zazwyczaj organizm sam się oczyszcza przed porodem.

Odpowiedz
Gość 2009-11-02 o godz. 00:45
0

no to kolej na mnie ;) . Jestem sobie francuska ciezarowka, i podobnie jak Ty , Sylvik , bylam poczatkowo bardzo sceptyczna do sposobu prowadzenia ciazy w tym kraju milam do wybory , prowadzenie przez lekarza rodzinnego i w razie czego konsultacja ginekologiczna , czy tez od razu ginekolog z podzialem :1 polozna czy 2 ginekolog. Przyznam sie , ze z pomoca kolezanki majacej wieksze doswiadczenie w dziedzinie tutejszych warunkow wybralam prowadzenie w szpitalu przez ginekologa. Ot tak zeby sie upewnic , ze wszystko bedzie o.k
pierwsze moje zdziwienie to usg wykonywane tylko 3 razy w czasie trwania ciazy ( nawet wtedy gdy po dlugiej podrozy, bedac na wizycie stiwrdzono ze mam male rozwarcie, i mimo moich zapytan o zrobienie dodatkowego usg w celu upewnienia sie ze wszystko w porzadku Nie zrobiono mi go), co do witaminek to mam je w sumie przepisane ale zrobiono to ot tak dla swietego spokoju , bo w 5 miesiacu bylam strasznie strasznie blada, wiec jakby co przepisali mi te witaminy na wzmocnienie. Teraz jestem w koncowce i mam jak zwykle tylko jedna wizyte , a nie jak w Polsce czasami ciezarowki chodza i co tydzien do lekarza.
Co do znieczulenia to nie ma problemu jezeli chce to bede je miec, moja uwage przykula za to kwestia lewatywy, na pytanie czy ja robia , polozna zapytala "a po co, przeciez to wszytsko jest naturalne i nawet jak zdarzy sie wpadka to nikt nie bedzie z tego robil tragedii, szybciutko sprzatna i nikt nic nie zauwazy, a dla dziecka to nawet i lepiej oswoic sie z bakteriami", w koncu stanelo na tym ze jak mi bedzie BARRRRRDZO zalezalo to moze ewentualnie mi ja zrobia, ale naprawde nie jest to konieczne.
Takze co kraj to obyczaj i nie ma co panikowac.

Odpowiedz
Kasiucha 2009-11-02 o godz. 00:43
0

Bardzo fajny temat - no może faktycznie taka ciąża być stresująca dla kogoś, kto jest przyzwyczajony do innego standardu (takiego jak w Polsce) prowadzenia jej. Ale chyba faktycznie należy spojrzeć na to z pkt widzenia "tubylców". Wszystko na pewno pójdzie gładko.

Pozdrawiam i powodzenia

Odpowiedz
Gość 2009-11-02 o godz. 00:36
0

aguita, nie mogals tego lepiej ujac :brawo:

A ja Tobie zazdroszcze dlugiego macierzynskiego zarowno dla ciebie jak i dla tatusia. Moj maz jest Norwegiem i u nich jest podobny system.

(Smiesznie, ty z Holendrem w Skandynawii, ja ze Skandynawem w Holandii lol )

Odpowiedz
aguita 2009-11-01 o godz. 23:41
0

No to ja sie dolacze do dyskusji, chociaz chyba juz gdzies o tym wspomnialam. Mieszkam w Szwecji. Tutaj jest podobnie jak w Holandii (moj maz jest Holendrem, mam tam znajomych i slyszalam conieco na temat sposobu prowadzenia ciazy).

Przyznam, ze sama bylam na poczatku zdezorientowana i troche nawet rozczarowana takim podejsciem tutejszej sluzby zdrowia. Oni tutaj tez wychodza z zalozenia, ze ciaza to nie choroba (jak napisala Marchefka),z czym ja sie absolutnie zgadzam. W wielu krajach kobiety rodza codziennie zdrowe dzieci, nie bedac ani razu w szpitalu czy przychodni...Natura najlepiej wie, jak zadbac o te sprawy. To samo dotyczy witamin - ja tez pytalam moja polozna o to, zczy mam zaczac cos brac - odpowiedziala mi dokladnie jak Tobie, Sylvik, ze jesli sie zdrowo odzywiam nie ma potrzeby zebym jadla witaminy. I tutaj tez uwazam, ze ma racje. Bralam kwas foliowy przed zajsciem w ciaze i przez 3 pierwsze miesiace, a od 19 tygodnia biore zelazo. I to wszystko. Poza tym staram sie zdrowo odzywiac. Moze w Polsce lekarze przyzwyczajeni sa za bardzo do przepisywania lekow, ordynowania witamin, nawet jesli nie maja ku temu specjalnego powodu (bo na jakiej podstawie stwierdzaja, ze brakuje wam tej czy innej witaminy?) A z witaminami, jak z kazdym innym lekiem, mozna latwo przesadzic i to tez jest niedobre.

Co do USG, tutaj tez robia 2 razy (albo tylko raz, w zaleznosci od regionu). Jak czytam Forume i posty, w ktorych dziewczyny pisza, ze usg maja co miesiac, zal mi troche, ze ja nie moge tak czesto widziec swojego maluszka, ale przyszlo mi sie z tym pogodzic, bo mieszkam tam, gdzie mieszkam i to z wlasnego wyboru. Poza tym, mam sporo znajomych, ktore sa lub byly niedawno w ciazy. Kazda urodzila zdrowe dziecko, wiec chyba nie jest tutaj az tak tragicznie. Na pewno trudno jest nam zaakceptowac taki stan rzeczy, bo jestesmy przyzwyczajone do tego, ze w Polsce w kazdej chwili mozemy sie udac do ginekologa (tutaj ciaze prowadzi "tylko" polozna)i ze tam obchodza sie z przyszla matka "jak z jajkiem". Tutaj jest troche inaczej. Nie znaczy to, ze jestem tu pozostawiona wylacznie sobie. Dzis np, zaniepokojona faktem, ze od kilku dni czuje moje dziecko slabiej niz tydzien temu, wpadlam do poloznej z niezapowiedziana wizyta z prosba, zeby posluchala serduszka. Chociaz miala tylko 5 minut bez zadnego ale zgodzila sie, bo "nie powinnam sie stresowac". Wydaje mi sie, ze polozna tutaj jest bardziej kompetentna w tych sprawach od lekarza ginekologa (chociaz to moze brzmiec jak herezja), bo one maja tutaj do czynienia z ciazami i porodami na codzien, a lekarz tylko jak musza sie z nim skonsultowac (co nie znaczy, ze zupelnie jest "zielony" w tych sprawach ;)

Jeszcze jedno - i tutaj akurat nie zgadzam sie z podejsciem personelu w Holandii - znieczulenie. Uwazam, ze kazda z nas ma prawo zdecydowac za siebie, czy chce czy nie. To irytujace, ze tam taka decyzje podejmuja za Ciebie. Na szczescie tutaj, w Szwecji, mozna wybrac, czy sie chce (i co) czy nie. Przynajmniej taki komfort psychiczny ma kobieta,rodzaca tutaj.

A co do porodu w domu - w Szwecji tylko kobiety, ktore juz raz rodzily i ktorych ciaza przebiegala bez komplikacji moga wybrac, czy chca rodzic w domu czy w szpitalu. Gdybym miala "pod reka" polozna, do ktorej mialabym zaufanie oraz pewnosc, ze w razie komplikacji bede mogla zstac przewieziona do szpitala, kto wie, czy nie zdecydowalabym sie na porod domowy. Uwazam, ze odpowiednio przygotowana do takich warunkow porodu mialabym wiekszy komfort psychiczny niz w szpitalu. Ale to prawda, co kraj to obyczaj i to, do czego jestesmy od lat przyzwyczajone a czego tutaj nie ma (zarowno w Holandii jak i w innych krajach), napawa nas lekiem i obawa, ze cos jest nie tak.

Sylvi, sprobuj pomyslec przez chwile, ze Holenderki tez rodza w tamtejszych warunkach i odsetek powiklan nie jest na pewno wiekszy niz w Polsce (spekuluje tu oczywiscie).

A poniewaz nie mamy wielkiego wplywu na tamtejszy system zdrowotny, chyba najlepiej sprobowac zaakceptowac sytuacje i nie stresowac sie niepotrzebnie.

Pewnie nie pomogly Ci wiele moje wywody. Mam nadzieje, ze mimo wszystko uda Ci sie przebrnac przez ten okres oczekiwania (i niepewnosci) w miare spokojnie. Pozdrawiam serdecznie i zycze bezproblemowej ciazy :)

Odpowiedz
Gość 2009-11-01 o godz. 23:25
0

Ja tez na poczatku bylam zszokowana tutejszym systemem jednak po przeczytaniu wielu informacji, rozmowach i kursie przygotowawczym juz mi lepiej. Do tego stopnia lepiej, ze planuje urodzic moje dziecko w domu :D Moja mama, ktora odwiedzila mnie podczas swiat na pocztku byla bardzo sceptycznie nastawiona do tego pomysly ale gdy wyjezdzala uslyszalam "teraz jestem spokojna"

Sylvik, znieczulenie mozna dostac tylko trzeba byc stanowczym. Tu wszystkiego trzeba sie domagac.
Za szpital nie bedziesz musiala placic jesli masz skierowanie lub ubezpieczenie. Za szpitala po porodzie wypisza cie po 2 godzinach takze nie zabieraj ze soba za duzo rzeczy.
Holendrzy twierdza, ze szpital jest skupiskiem bakterii i ze kobieta po porodzie marzy o wlasnym domu i lozku. No i taniej oczywiscie ;)

Z fajnych spraw: przez 8 dni po porodzie (lub od samego porodu jesli rodzisz w domu) przychodzi na kilka godzin dziennie pielegniarka, ktora pomaga opiekowac sie malenstwem,pomaga w nauce karminia piersia i robi wszystko co potrzebne w domu: sprzata, pierze, gotuje.

Na gazecie mamy forum rodzicow w Holandii, jest tez odnosnik do dlugiej dyskusji na temat ciazy. Moze sie przyda: http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=24320&w=17223512

Powodzenia! :)

Ps. Gdzie mieszkasz w Holandii?

Odpowiedz
Gość 2009-11-01 o godz. 22:03
0

wiesz co ja bym sie mocno zastanowiła czy ja napewno chce rodzić w tym kraju :( albo poszukała sobie jakiejś innej położnej :(

mimo że nie jestem w ciąży to to co piszesz przyprawia mnie o dreszcze

a wydaje się ze Holandia taka liberalna...

i jak to sie mówi co kraj to obyczaj... :(

Odpowiedz
Gość 2009-11-01 o godz. 22:01
0

Pewnie, ze ciąża to nie choroba (co mi podkreśla moja gin...), ale w końcu nie zdarza się nam ona co chwilę ! Jest to ważne wydarzenie i oczekuję minimum zainteresowania i wsparcia ze strony lekarza...

Powiem tak - pewnie ze tyle kobiet jakos sobie dało radę podczas ciąży i porodu, ale po co dawać sobie JAKOS radę... Wkurza mnie takie podejscie i to jeszcze lekarzy !
A ja myślałam, ze to w Polsce służba zdrowia jest najbardziej beznadziejna.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie