• Gość odsłony: 1618

    Obiecana relacja (długo mi się napisało)

    Miałam mocne postanowienie, żeby odpocząć przez ostatnie dni przed ślubem (byłam na urlopie już od środy), ale oczywiście nic z tego nie wyszło :) Ciągle biegałam coś załatwić, dopiąć na ostatni guzik, ale to może dobrze, bo nie miałam w ogóle czasu, żeby się stresować, czy bać. W środę przyjechali moi teściowie (mieszkają poza Warszawą), więc każdego dnia do ślubu poświęcaliśmy im jeszcze parę godzin i choć starali się nie przeszkadzać, o trudno było ich pozostawić samym sobie. Na szczęście mam super teściów i nie było to bardzo uciążliwe. W piątek pojechaliśmy ubrać samochód. Wyglądał bardzo ładnie. Był srebrny, wypucowany na błysk. Jedyną ozdobą były dwie szarfy przez środek i kokardki przy klamkach. Wszystkim się bardzo podobał. Tak dobrze bawiliśmy się przy ubieraniu, że wróciliśmy do domu o 23-ciej i strasznie późno poszliśmy spać. Rano obudziliśmy się wyspani i w świetnych humorach. Buźki nam się cieszyły :D Zjedliśmy śniadanko i mój terazjużmąż zawiózł mnie do fryzjera, a sam pojechał po bukiety. U fryzjera, wyluzowana rozmawiałam z fryzjerką, która wyczarowała na mojej głowie piękną fryzurkę, wpięła mi żywą różę i welon i taka śliczna w jeansach wędrowałam w Wola Parku na Górczewskiej do samochodu 8) Jak przyjechaliśmy do domu, to byli już wszyscy: teściowie, świadkowie, moje rodzeństwo, kierowca i fotograf, wszyscycoś chceli, coś mówili, jedli, pili herbatę - bałagan straszny :shock: Potem musiałam szybko wyrzucić wszystkich z kuchni, żeby spokojnie się umalować. Świadkowa i moja siostra pomogły mi się ubrać i następnie czekałam prawie 20 minut, jak na zesłaniu zamknieta w pokoju, aż mój przyszły małżonek się ogoli, ubierze i przygotuje :? Jak już oboje byliśmy gotowi, to się okazało, że moi teściowie są ładnie ubrani, a mój tata jest w koszulce i dresie, więc znowu trzeba było poczekać. W końcu, wszyscy byli gotowi. Mój mąż i wszyscy pozostali czekali w pokoju a ja weszłam pięknie ubrana i mój wtedynarzeczony powiedział "Kasiu.... " i dalej już nic nie mógł powiedzieć z zachwytu oczywiście :D . Przyznam, że smoking jemu dodał klasy i chociaż codziennie chodzi do pracy w garniturze i krawacie, to tego dnia wyglądał wyjątkowo przystojnie. Rodzice nas ucałowali (nie było błogosławieństwa) i pojechaliśmy na plener do Ogrodu Botanicznego. Było super. Śliczna pogoda, słoneczko, zero wiatru, luźna atmosfera i ... już się nie mogę doczekać zdjęć:-) W Ogrodzie są piękne kwiaty, tak kolorowe, że aż oczy bolą. Po plenerze pojechaliśmy od razu do kościoła. Gdzie wzruszeni, ale bardzo szczęśliwi ślubowaliśmy sobie miłość do końca świata. Szliśmy za rękę a nie pod rękę i Piotr brał sobie za żonę nie Katarzynę, ale Kasię. To było bardzo miłe :lol: . Ksiądz powiedział nam na zakończenie, że takiej radosnej i spokojnej pary dawno nie widział. Spokojni byliśmy ale lekki stersik podczas przysięgi był. Piotr miał problem z założeniem obrączki na mój palec ale w końcu wszystko się udało. Potem życzeniom nie było końca. Kolejka była i była i była ..... potem były drobne pieniążki i ... pięciozłotówka, którą dostałam w głowę :( . Dostaliśmy też trochę kwaitów, ale nie dużo. Zebraliśmy za to całkiem sporo pieniążków do skarbonki dla dzeci z Domu Dziecka.
    Żeby wytracić czas i pozwolić gościom dojechać do restauracji pojechaliśmy popstrykać zdjęcia do hotelu, w którym potem mieliśmy spędzić noc poślubną. W restauracji przywitał nas mój tata, goście byli już „zadomowieni” pili i jedli, więc nareszcie i my mogliśmy cos zjeść. Głodna byłam okropnie. Restaurację mogę polecić bo jedzenie i picie było po prostu rewelacyjne. Tort nie był tradycyjny ustawiony w kształcie piramidki, tylko na kole na trzech różnych poziomach ubrany na biało z pastelowymi dodatkami. Oprócz tego, że był piekny, to jeszcze bardzo smaczny. Z imprezy zmyliśmy się do hotelu na noc poślubną :oops: Szliśmy na piechotę, bo to blisko w strojach ślubnych, odprężeni i naprawdę szczęśliwi. Dostaliśmy od obsługi wielką butlę szampana i ....... :oops:
    Było super. Wszystko, dokładnie wszystko udało nam się tak jak zaplanowaliśmy. Przez cały dzień nie było żadnej wpadki. Świadkowa była cudowna, pomagała nam we wszystkim w czym mogła, dzielnie namawiała do wpisywania się do Księgi gości. Czuliśmy się wyjątkowo, piękni i rozpierała nas miłość i zwyczajna radość, że odtąd już na zawsze będziemy razem. Do tej pory jak sobie o tym pomyślę, to chce mi się krzyczeć z radości :D Przyznacie mi pewnie rację, że żadne słowa nie są w stanie opisać uczuć z tego dnia.
    Mój Mąż jest najcudowniejszym mezczyzną na świecie i wiecie co?
    JESTEM PO PROSTU SZCZĘŚLIWA!!!

    Odpowiedzi (7)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-02-18, 13:14:34
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Lianka 2009-02-18 o godz. 13:14
0

Kasiu wspaniala relacja i taka pelna waszego szczescia :)
Niech Was szczescie nigdy nie opuszcza.

A tak wogole dziewczyny to co Wy opowiadacie przeciez to mojK jest najwspanailszym mezczyna na swiecie lol lol lol

Odpowiedz
Gość 2009-02-17 o godz. 01:48
0

Kaśka, wszystkiego co naj, naj naj lepsze!!

Odpowiedz
Gość 2009-02-17 o godz. 01:46
0

Kasiu wspaniała relacja.
Dużo szczęścia i miłości życzę.

Odpowiedz
Gość 2009-02-17 o godz. 01:27
0

Kasiu - życzenia składałam już w poprzednim wątku, ale ponawiam je tutaj :) Relacja piękna :D Wierzę, że był to dla Was cudowny dzień!!!

A - nie mogę sie doczekać piątku, bo czekam na ZDJĘCIA!!!

Odpowiedz
Venna 2009-02-17 o godz. 00:25
0

Kaśka napisał(a):Mój Mąż jest najcudowniejszym mezczyzną na świecie
Niemożliwe... bo to mój T. jest najcudowniejszy ;) lol
Kasiu wszystkiego najlepszego, samych uśmiechów i pieknych szczęśliwych chwil w Waszym życiu :D

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-02-17 o godz. 00:05
0

Kasiu, z relacji aż bije ciepło i miłość.Wszystkiego najlepszego do końca świata :usciski: - no i...pokaż zdjęcia koniecznie lol

Odpowiedz
Gość 2009-02-17 o godz. 00:05
0

I tego szczęścia w Twoim małżeństwie Ci życzę, wszystkiego najpiękniejszego i oby każdy dzień był piękniejszy od poprzedniego :)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie