• vergangenheit odsłony: 4362

    Niespełnione pragnienie dziecka, a twoja reakcja?

    Oto "wolne" tłumaczenie pewnego tekstu, na który się dziś natknęłam, a poruszył mnie do głębi, bo dotyczy psychiki osoby borykającej się z niespełnionym marzeniem o rodzicielstwie.

    Moje pragnienie dziecka
    Autor: Sylvia Stumm

    Pełna wersja oryginalna znajduje się pod adresem http://www.familie-stumm.de/familie,_freunde,_bekannte,_verwandte.htm

    Wiem, że jestem lubiana i że wielu życzy mi, abym była szczęśliwa. Obecnie wydaję się innym odizolowana, zdeprymowana i opętana moim pragnieniem dziecka. Najprawdopodniej trudno jest innym zrozumieć, dlaczego życzenie bycia w ciąży wpływa na wszystkie dziedziny mojego codziennego życia. Mam nadzieję, że poprzez moją opowieść będziesz mogła lepiej zrozumieć jaki ból odczuwam. W tych strofach dowiecie się również, jak możecie mi pomóc.

    Zaskakującym jest dowiedzieć się, że obecnie co szósta kobieta pragnąca dziecka nie zachodzi w ciążę. Powodów tych ponurych statystyk może być wiele: niedrożne jajowody, choroby jajników, niezrównoważone hormony, słaba jakość spermy lub zby mała koncentracja plemników w nasieniu - to nieliczne z nich. Kobiecie powyżej 35 lat jest dodatkowo trudniej zajść w ciążę, ponieważ wiele z pozostałych jeszcze „jajeczek” nie nadaje się już do zapłodnienia.

    To są wszystko fizyczne i fizjologiczne powody utrudniające zajście w ciążę – żadne psychologiczne!!! Jajowody nie robią się niedrożne dlatego, że kobieta „zbyt mocno zajmuje się pragnieniem dziecka”. Przeciwciała, zabijające spermę, nie znikną, tylko dlatego, że kobieta wypocznie. Mężczyzna nie ma możliwości poprawić jakości swej spermy poprzez wyluzowanie i optymistyczniejsze podejście. Kiedy ktoś, kogo lubimy, ma problem – normalnym jest, że próbujemy jemu pomóc. Jeśli naprawdę nie możemy pomóc, to próbujemy dawać dobre rady. Często opowiadamy o naszych osobistych przeżyciach lub przekazujemy doświadczenia z kręgu znajomych.

    Prawie każdy zna z pewnością parę, która miała problemy z poczęciem, aż podczas pewnego urlopu na jednej z pięknych wysp niespodziewanie się udało? Tak więc proponujesz, że ja i mój mąż powinniśmy również wyjechać na urlop. Cenię sobie wasze propozycje, ale one nie pomagają mi ze względu na fizyczną naturę powodu mojego problemu. Ja nie tylko nie mogę takich rad wykorzystać - takie rady wyprowadzają mnie z równowagi. Tak naprawdę jestem regularnie przytłoczona radami. Wyobraźcie sobie, proszę, jakie to musi być dla mnie frustrujące słyszeć, że inne pary w „magiczny sposób” zaszły w ciążę, tylko dlatego, że podczas urlopu „szczególnie mocno się kochały”. Dla mnie, osoby przechodzącej przez obciążające leczenie niepłodności, ma „kochanie się” i poczęcie dziecka niewiele ze sobą wspólnego – wcześniej było inaczej.

    (...)

    Możesz dać mi wsparcie, kiedy po prostu powiesz:
    Martwimy się o ciebie. Po tym, jak przeczytałam ten list – tekst – mogę ciebie teraz lepiej zrozumieć, zrozumieć jak musi być dla ciebie, dla was ciężko. Możnaby powiedzieć, pomogę ci. Po prostu być i słuchać. Pozwolić mi płakać, kiedy płakać chcę. Być, gdy mam uczucie, że nie ma więcej nadziei dla mojego marzenia. Daj mi po prostu to uczucie, że zawsze mogę z tobą porozmawiać i że zawsze dla mnie jesteś. Nie zapomnij, że czasami jestem bardzo zrozpaczona i niespokojna. Wysłuchaj mnie i nie oceniaj. Moje uczucia nie brać na poważnie jest czymś złym, tak jak i wmawianie, że wszystko będzie dobrze.

    Zdania „ Jeśli jest jak jest, to znaczy, że tak być powinno” nie chę nigdy słyszeć.

    Jeśli by tak faktycznie miało być, dlaczego więc powinnam jeszcze z medyczną pomocą próbować dokończyć to, co się naturze nie udało.

    Chęć wysłuchania mnie może być dla mnie ogromną pomocą.

    Czasami czuję się odizolowana od otoczenia.

    Niespełnione pragnienie dziecka jest najtrudniejszą sytuacją, z jaką muszę walczyć.

    Codzienność dla kobiety pragnącej dziecka może być pełna zagrożeń: na przyjęciu urodzinowym siedzi kobieta i karmi dziecko. Kobiety siedzące naprzeciwko rozmawiają o swoich problemach z dziećmi. Czuję się odgrodzona, ponieważ po prostu nie mogą włączyć się do rozmowy. Po krótkiej chwili pytana jestem czy i jak długo jestem zamężna. Drugie pytanie nadchodzi zaraz po pierwszym, ile dzieci już mam. Nie ma odpowiedzi - to zaraz jestem wypytywana, kiedy będzie w końcu tak daleko. Najchętniej opuściłabym to przyjęcie, ale to nie takie proste. Tak więc opowiadam o niespełnionym pragnieniu. Nadchodzą te znane porady, których nie potrzebuję: „pomyśl o czymś innym”, „bez obaw, kiedyś się uda” lub „ty szczęściaro, ja jestem tak obciążona moimi dziećmi – życzyłabym sobie mieć twoją wolność!” Po takich komentarzach chciałabym się po prostu pogrzebać...

    Ucieczka w pracę i karierę jest niemożliwa.

    Mam problemy zainwestować energię w moją pracę, w czasie gdy w domu lub w moim życiu uczuciowym składam kawałki mojego marzenia.

    Wokół mnie przyjaciółki i znajome zachodzą w ciążę.

    Pójście na przyjęcie może być pełne bólu – i tak dystansuję się stopniowo coraz bardziej od kręgu znajomych.

    Ponieważ jestem bezdzietna „ nie z wyboru”, życie jest dla mnie pełne stresu i naprawdę się staram z tym wszystkim sobie poradzić. Porszę zrozum mnie. Czasami jestem depresyjna, czasami bywam złośliwa i mam wachania nastrojów. Czsami jestem fizycznie i duchowo po prostu wyczerpana.

    Najprawdopodbniej nigdy więcej nie będę osobą, którą próbuję być.

    Chciałabym nie robić tak wielu rzeczy, które robię.

    Nie mam pojęcia czy i kiedy znajdzie się rozwiązanie mojego problemu.

    Ja i mój mąż bierzemy na siebie ogromne finansowe i emocjonalne ryzyko z niewielkimi szansami na powodzenie. Podobno im więcej wytrzymujemy, tym większe są szanse.

    Może pewnego dnia osiągniemy sukces. Może się poddamy i spróbujemy adopcji lub też znajdziemy drogę, aby móc żyć bez dziecka. Obecnie nie wiemy, co nas spotka.

    Żyjemy z jednego „planu leczenia” do następnego, z miesiąca na miesiąc.

    Nie wiemy, dlaczego akurat nas to spotkało.

    Jedyne co wiemy, to to, iż męki duszy są tymi, które musimy przeżyć z każdym negatywnym wynikiem testu.

    Możemy więc tylko prosić o ostrożne obejście z naszą sytuacją życiową i o oferowanie pomocy, którą możesz dać. Pomocy, która jest potrzebna i której pragnę.

    Odpowiedzi (13)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-01-01, 14:09:39
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
madelaine 2010-01-01 o godz. 14:09
0

Mysle ze odrobinke wiem co czuje taka kobieta, zaczelismy starania o dzidziusia tak bardzo pragnelam zrobic mezowi niespodzianke na swieta a tu nic z tego nie wyszlo choc mialam chyba wszystkie objawy ciazy. Caly dzien przeplakalam a to dopiero byl nasz 1 cykl staran. Mysle ze kazde kolejne niepowodzenie bardzo doluje a jesli juz wiadomo ze nie mozna miec dzieci z jakiegos konkretnego powodu jest to tragedia dla dwojga chcacych ludzi. Ja mam nadzieje ze teraz nam sie uda i zycze tego kazdej z WAS, obysmy wszystkie w koncu doczekaly sie malenstwa i to czym predzej :)

Odpowiedz
Gość 2009-12-24 o godz. 10:16
0

Ja też czasami się zastanawiam nad tym wszystkim i nie mogę tego zrozumieć. Jest tyle rodzin, które tak bardzo pragna maluszka i nie udaję się im, a z drugiej strony tyle niechcianych dzieci sie rodzi...

Odpowiedz
madelaine 2009-12-24 o godz. 09:44
0

Mysle ze to bardzo madry i pouczajacy tekst, bo niestety nie wszyscy rozumieja ten problem. Nie rozumiem tylko jednego, dlaczego tak jest? Bardzo czesto rodziny np patologiczne,ktore maja juz kilka albo i nawet kilkanascioro dzieci i bardzo zle sie nimi zajmuja albo lepiej nie zajmuja a nawet kobiety mlode w pelni sil (np co niektore studentki), ktorym dziecko poprostu jest niewygodne - podrzucaja je byle gdzie, zostawiaja przy autostradzie lub w smietniku zawiiniete w folioweczke - bo po prostu sa nieodpowiedzialne i nie potrafia podpisac w szpitalu glupiego papieka i zrzecz sie praw zeby to malenstwo bez problemu znlazlo cieplutki rodzinny dom. Nie wspomne juz o tych ktorzy po prostu zbijaja swoje malenkie dzieciatka, ktore dopiero co przyszly na swiat, swiat ktory bywa tak okrutny przez zachowania takich ludzi. To strasznie i chyba nigdy tego nie zrozumiem.

Odpowiedz
Gość 2009-12-23 o godz. 20:07
0

Agnessa napisał(a):
Nie dzwoniła już żeby pogadać co słychać nie zapraszała mnie ani nie przyjmowala moich zaproszeń wykręcając się że teraz źle się czuje lub nie ma czasu.

Nie chce tutaj nikogo bronic, ale moze ta znajoma wyczula, ze jest Ci ciezko, kiedy one tylko o ciazy rozmawiaja? Moze wiedzac, domyslajac sie, ze pragniesz dziecka, a nie wszystko uklada sie po Twojej mysli, probowala (na swoj nieprzemyslany sposob) odgrodzic Cie, ochronic przed rozmowami o kopaniu, tetnie dziecka.
Nie chce nikogo bronic. Z pewnoscia Ty znasz te kobiety najlepiej, ale taka mozliwosc przyszla mi na mysl.
Jesli jestes pewna, ze one tak zlosliwie robily, to dla spokoju swego i Waszego dziecka chyba lepiej ich unikac. Szkoda, ze kobiety tak bardzo sie nie rozumieja wzajemnie.

Gratuluje i zycze pieknych i samych radosnych chwil Tobie i Twojej rodzinie.Pozdrawiam.

Odpowiedz
raxneta 2009-12-13 o godz. 12:14
0

a ja tutaj zacytuję fragment piosenki:
"...od przyjaciół Boże strzeż z wrogami sobie poradzę...."

Odpowiedz
Reklama
lenka 2009-12-07 o godz. 15:48
0

Zgadzam się z Dziewczynami, trochę dziwne te Twoje "przyjaciólki" Agnessa i dobrze, że dałaś sobie z nimi spokój, bo to więcej stresu niz pożytku z takich znajomych.A Ty teraz właśnie spokoju najbardziej potrzebujesz

Odpowiedz
Gość 2009-12-07 o godz. 11:13
0

Agnessa te "kolezanki" to podle swinki i tyle!!! Teraz za to to im pokazesz!!!

Ja mysle ze NASZ problem moze zrozumiec tylko ktos kto tez przez to przechodzil...nikt inny nie zrozumie tego co dzieje sie w naszym umysle i sercu...jak bardzo nasza nieplodnosc wplywa na nasze zycie, jak niejednokrotnie czujemy sie gorsze od tych ktore sa w ciazy lub maja dzieci jak zmienia sie nasze podejscie do ciezarnych, jak staramy sie unikac myslenia odziecku i jak trudno nam to przychodzi.

Odpowiedz
Eire 2009-12-07 o godz. 10:56
0

Agnessa ja też jestem w szoku,że można tak się zachować ale myślę że dobrze się stało,że te "koleżanki" pokazały jakie są naprawdę przynjamnije wiesz,żeby nie utrzymywać z nimi kontaktu bo to bezsensu....ja też takie znajomości ucinam od razu bo szkoda czasu na spotkania z ludźmi którzy nic w nasze życie nie wnoszą

Odpowiedz
meg26m 2009-12-07 o godz. 10:38
0

Agnessa ale mi się przykro zrobiło kiedy to przeczytałam. Okropność. A fuj!!! Niech nas Bóg chroni przed takimi znajomymi.
Powiem Ci tak: nie dosyć, ze wcale nie byłas gorsza od nich to nawet byłas o niebo lepsza!!!
I najlepiej w tym miejscu zakończyć wspominanie o tych "podliznach". To nie Twój poziom!

Odpowiedz
meg26m 2009-12-07 o godz. 10:33
0

Agnessa ale mi się przykro zrobiło kiedy to przeczytałam. Okropność. A fuj!!! Niech nas Bóg chroni przed takimi znajomymi.
Powiem Ci tak: nie dosyć, ze wcale nie byłas gorsza od nich to nawet byłas o niebo lepsza!!!
I najlepiej w tym miejscu zakończyć wspominanie o tych "podliznach". To nie Twój poziom!

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-12-07 o godz. 10:21
0

Całkowicie się zgadzam z tym tekstem.
Zanim 3 tyg. temu zaszłam w ciążę czułam się tak samo.
Mój mąż pracuje w Amerykańskiej firmie , a ta firma wprowadziła amerykański zwyczaj , taki że wszyscy pracownicy mają być jak jedna wielka rodzina. Raz lub dwa razy do roku organizowane są spotkania integtacyjne. My wszystkie żony z tej "wielkiej rodziny" zobowiązane jesteśmy do częstych spotkań między sobą - czsami jest to bardzo sztuczne i męczące , ale jest też kilka dziewczyn z którymi się zaprzyjaźniłam.
Wszystko było dobrze aż do tego roku , spotykałyśmy się , wychodziłyśmy do kawiarni na babskie pogaduszki , itd.
W tym roku większość z nich zaszła w ciąże , a mi się to z miesiąca na miesiąc nie udawało. W czasie spotkań częto słyszalam od nich "szkoda że nie jesteś w ciąży" i jakoś tak zaczęłam być pomijana w rozmowie , bo pewnie uważały że ja nie zaciążona mam niewiele do powiedzenia.
Z czasem te sotkania przestały mi sprawiać przyjemność , a zresztą i moje ciężarne koleżanki przestały mnie też zapraszać kiedy w kolejny miesiąc okazywało się że " ta Agnieszka jeszcze nie jest w ciąży".
CZułam się jakby to była moja wina że nie mogę mieć dziecka.
Najgorsze było to że jedna z tych dziewczyn która była mi najbliższa i która była nawet świadkową na naszym ślubie , kiedy w sierpniu zaszła w ciąże praktycznie przestała ze mną utrzymywać jaki kolwiek kontakt.
Nie dzwoniła już żeby pogadać co słychać nie zapraszała mnie ani nie przyjmowala moich zaproszeń wykręcając się że teraz źle się czuje lub nie ma czasu. W październiku około 2 godz. po takiej jej odmowie wyszłam na zakupy , bo jakoś mialam strasznego doła i w jednej z kawiarni na mieście zobaczyłam zaciążone koleżanki i wśród nich tą co jeszcze 2 godz. temu tak bardzo źle sią czuła. Zrobiło mi się wtedy tak bardzo smutno że aż się rozpłakałam i pędęm wróciłam do domu.
Mąż też zauważył że traktują mnie one jak "piąte koło u wozu" i powiedział że nie pozwoli na to , po prostu przestaliśmy chodzić na te proszone herbatki.
Teraz jestem od kilku tygodni w ciąży i jestem baaaardzo szczęśliwa ale jakoś nie śpieszy mi się żeby dołączyć do "moich miłych ciężarnych koleżanek" - one jeszcze o niczym nie wiedzą.

Trochę się długo rozpisałam ale chciałam napisać jak bardzo się czułam odrzucona i nie chciana kiedy nie byłam w ciąży , a najgorsze jest to że otaczające nie osoby potrafiły sprawić to że czułam się winna tego że nie mogę zajść w ciąże i uważałam że należy się tego wstydzić - dopiero kiedy poznałam Was uwierzyłam w to że wcale nie jestem gorsza.

Odpowiedz
Basiek 2009-12-07 o godz. 08:53
0

Cathleen, mialam gesia skorkę czytajac tą historię. Przezycia i odczucia opisane tu sa niestety typowe dla każdej kobiety, zwlaszcz tej walczacej ... już kilkanaście lat i zbliżającej sie do magicznego dla nas wieku. Jak czytam podobne historie na różnych forach ( i ciebie tam spotkalam) to mam zawsze lzy w oczach, bo nie bardzo jest jak pocieszyć taką osobę... wlaściwie to nie można jej pocieszyć... można tylko słuchać, słuchać i mocno przytulić...
Bardzo lubię Baybusa - i postanowilam ,że nie opuszczę go aż wszytkie drogie dziewczyny jakie tu poznalam, doczekaja się swojego szczęścia... a Ty bylaś jedną z pierwszych. Czy to coś da? - nie wiem, ale tak sobie postanowilam.
Cieplo pozdrawiam

Odpowiedz
Gość 2009-12-06 o godz. 23:18
0

Tpo bardzo madry tekst odzwieciedla odzwierciedla dokladnie to co czuje kazda kobieta nieplodna, niepewnosc, bol, pragnienie... i zlosc wobec osob ktorym sie wydaje ze mnie rozumieja i staraja sie wmowic ze problem tak naprawde nie istnieje... Chyba go wydrukuje i dam do poczytania co poniektorym...

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie