"Chciałam wziąć kameralny ślub, a przyjdzie 100 osób. Wszystko przez moją matkę"

"Chciałam wziąć kameralny ślub, a przyjdzie 100 osób. Wszystko przez moją matkę"

"Chciałam wziąć kameralny ślub, a przyjdzie 100 osób. Wszystko przez moją matkę"

Canva

"Piszę ten list, aby się wyżalić. Za tydzień mój wymarzony ślub, a ja co wieczór płaczę w poduszkę. Nerwy i stres mnie zżerają — a miało być zupełnie inaczej. Wymarzyłam sobie skromny i kameralny ślub, tylko w towarzystwie najbliższych. Niestety, moja matka zniweczyła mój plan". 

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Miłość od pierwszego wejrzenia

Od kiedy poznałam Sławka, wiedziałam, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Nadawaliśmy na tych samych falach i rozumieliśmy się bez słów. Czas tylko to potwierdził. Jesteśmy już razem 5 lat i właśnie planujemy ślub. Kiedy Sławek mi się oświadczył, od razu wiedziałam, jak ma wyglądać ta ceremonia. Na łonie natury, tylko wśród garstki najbliższych znajomych. Ja w sukni boho, a Sławek w beżowej marynarce. A potem wino i tańce na bosaka na trawie do białego rana. Tak właśnie miało być.

Niestety, kiedy moja matka dowiedziała się o ślubie, od razu zaczęła maczać w nim palce. Skrytykowała prawie wszystkie moje pomysły — począwszy od sukni (te frędzle nie pasują do twojej figury), przez miejsce, które wybrałam (pod gołym niebem - a co będzie, jak spadnie deszcz), aż po listę gości (same twoje koleżanki - a co powiedzą na to ciotki, wstyd na całą rodzinę). I tak, dzień po dniu, przez prawie pół roku podważała moje plany, że w końcu zgodziłam się zrobić tak, jak ona chciała. Nie bez znaczenia jest też fakt, że moja matka w dużej mierze partycypuje finansowo w tym ślubie, co zresztą obiecała mi jeszcze, jak Sławek mi się oświadczył. Liczyłam jednak, że matka daruje sobie swoje wieczne kontrolowanie wszystkiego, co robię, i ten jeden raz mnie wesprze. Ależ byłam naiwna.

Para młoda Canva

Koniec ze ślubem marzeń

Jak już mówiłam, powtarzała ciągle, że to sukienka nie taka, i że ona wypatrzyła dla mnie lepszą w salonie sukien ślubnych. Pojechałyśmy więc do tego salonu i tak naprawdę nie bardzo podobała mi się ta suknia, ale matka się nad nią rozpływała w zachwytach, więc pomyślałam, że może ma rację i się zgodziłam. Potem pojechałyśmy do ogrodu, w którym chciałam wziąć ślub. Wszystko jej się nie podobało. A to, że robaki latają, za mało światła, a co to będzie, jak burza przyjdzie itd. Potem zawiozła mnie do sali, którą sama znalazła i przekonywała mnie do niej, aż się nie zgodziłam. Wtedy rzuciła mi się w ramiona, a ja miałam gorzkie poczucie, że przynajmniej ona będzie zadowolona. To samo było z listą gości. Przyniosłam swoją, a ona powiedziała, że dopisała kolejne 50 osób z dalszej rodziny i swoich znajomych.

Przecież muszę się pochwalić, że moja córeczka wychodzi za mąż. Będziesz wyglądać jak królewna!

Mój mąż nic nie komentował, tylko smutno kiwał głową, jak na to wszystkie patrzył. Tydzień temu powiedział mi, że chciałby już mieć to za sobą. Jestem bardzo rozżalona, bo wiem, że sama się na to zgodziłam, ale ślub jest tylko raz w życiu, a i tak nie może być po mojej myśli.

Ania

7 sprawdzonych sposobów, jak znaleźć tego jedynego
Źródło: Canva
Reklama
Reklama