"Wiem, że mój mąż nie grzeszy inteligencją. Ale kocham go takim, jaki jest. W towarzystwie zawsze to ja udaję tą mniej rozgarniętą, żeby nie narobić mu wstydu przy znajomych."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Miłość jest ślepa
Kocham mojego męża za to, że czuję się przy nim bezpiecznie. Jest opiekuńczy, troskliwy i zawsze z rana robi mi kawę i przynosi do łóżka. Zawsze jest wobec mnie czuły. Do tego rzadko kiedy się kłócimy. Oboje lubimy podróże, dobre jedzenie i muzykę rockową. I mimo że jesteśmy na wielu obszarach bardzo do siebie podobni, to jest między nami jedna duża różnica - Maciek jest po prostu ode mnie głupszy. Oczywiście od początku jestem tego świadoma i nigdy mi to nie przeszkadzało, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie pogadamy z Maćkiem nigdy o problemach naszego społeczeństwa czy o teoriach ekonomicznych. Nie pójdziemy razem do teatru ani do opery, ani nie będę mu mogła nigdy polecić żadnej bardziej skomplikowanej książki niż kryminał.
Maciek pracuje fizycznie, z jednej strony mi to imponuje, ale z drugiej trochę mi go szkoda, bo wiem, że to bardzo ciężka praca. Ja za to robię karierę w korporacji na stanowisku kierownika. Moja praca wymaga ode mnie dużej odporności psychicznej i dostępności po godzinach pracy. Często znajomi z pracy zapraszają nas na spotkania, ale nigdy jeszcze na takie nie poszłam. Boję się, że podczas takiej imprezki wyjdzie na jaw, że Maciek ma deficyty z wiedzy ogólnej i że będą nas potem obgadywać za plecami. Każdy, kto pracował w korporacji, wie, jakie tam potrafi być gniazdo żmij. Ja też raczej nie spotkam się z jego kolegami z pracy, bo oni z kolej mnie uważają za przemądrzałą paniusię. Ciężko to wszystko pogodzić, ale czego się nie robi z miłości?
Canva
Dumna żona
A dlaczego o tym mówię? Często jestem świadkiem dyskusji wśród koleżanek, które chwalą się, że ich facet jest mądrzejszy od nich. I mówią o tym z dumą, jakby naprawdę było się czym chwalić. Ostatnio na przyjęciu słyszałam, jak jedna z uczestniczek spotkania opowiadała z przejęciem o awansie swojego męża.
Jestem z niego taka dumna! Ale oczywiście mu się należało. Widzę, jaki jest zaangażowany w swoją pracę. Często przychodzi do domu i próbuje mi to wytłumaczyć, ale ja nic nie rozumiem. On wtedy całuje mnie w nos i mi mówi, że jestem jego ukochanym głupolkiem
- tłumaczyła ze śmiechem.
Pomyślałam sobie wtedy, jak zareagowałby Maciek, gdybym najpierw mu udowodniła, że czegoś nie wie, a potem nazwała "kochanym głupolkiem". Czy też by się tak cieszył? Wątpię.
Aneta