"Synek chciał gofra, a ja nie wzięłam portfela. Dziewucha za ladą nie chciała raz pójść nam na rękę"

"Synek chciał gofra, a ja nie wzięłam portfela. Dziewucha za ladą nie chciała raz pójść nam na rękę"

"Synek chciał gofra, a ja nie wzięłam portfela. Dziewucha za ladą nie chciała raz pójść nam na rękę"

"Antoś zgłodniał i miał ochotę na gofra - koniecznie z bitą śmietaną, bo bez tego dodatku nie jada. Znaleźliśmy po drodze pierwszą z brzegu budę z goframi i lodami, zamówiliśmy i czekaliśmy 15 minut, aż pani łaskawie skończy gadać przez telefon i upiecze synkowi tego gofra. Dopiero gdy podawała mi na tacce zamówienie, zorientowałam się, że muszę mieć portfel, a mój portfel został w domku. Próbowałam rozwiązać tę sytuację po dobroci, ale pani nie wykazała się zrozumieniem".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Na spacerze chciałam kupić synkowi gofra

W tym roku udało nam się załatwić urlop już wcześniej, od połowy czerwca. Cieszyłam się z tego powodu, bo dzięki temu uniknęliśmy największych tłumów, a nad wodą było jeszcze dość kameralnie. Zresztą, miejscowość, którą wybraliśmy, nie należy do największych kurortów. Jest tutaj deptak, uliczka z przydasiami, nieduży market, rozkłada się nawet wesołe miasteczko. Jest co robić, dla dzieci też znajdzie się sporo atrakcji.

Nie potrzebujemy nie wiadomo jakich luksusów, więc wynajęliśmy sobie domek czteroosobowy w ośrodku w lesie. Jeszcze luz mieliśmy, bo przyjechaliśmy tu tylko we troje - ja, mąż i nasz synek Antoś. Dla niego to pierwsze takie wakacje blisko przyrody. Antek ma dopiero cztery lata, ale to rezolutny młody człowiek. Nie rzuca słów na wiatr. Jak on czegoś chce, to wiem, że zdania nie zmieni.

A tak się pechowo złożyło, że na pierwszym dłuższym spacerze, gdy już opłukałam Antosia z wody z jeziora i poszliśmy pozwiedzać okolicę, Antoś zgłodniał. Stwierdził, że chce gofra z bitą śmietaną. To jego ulubiony deser — przy czym bita śmietana to konieczność, bo takiego suchego bez niej nie jada. Z cukrem pudrem też nie lubi.

Zatrzymaliśmy się więc przy pierwszej z brzegu budzie z goframi i lodami. Za ladą stała jakaś młoda dziewczyna, nie wyglądała na doświadczoną pracownicę. Terkotała o czymś przez telefon, zamiast odłożyć go na bok i zająć się kolejką stojącą za ladą. Trochę mnie to wytrąciło z równowagi, ale chciałam być grzeczna i nie zwróciłam jej uwagi. Poprosiłam o jednego gofra z podwójną bitą śmietaną dla Antosia. Machnęła ręką, że przyjęła, i wskazała nam stolik.
Dłonie kucharza przy otwartej gofrownicy, obok stoi maszyna do robienia ciasta Canva

Przy odbiorze gofra okazało się, że zapomniałam portfela

Czekaliśmy z 15 minut, aż panna skończy wisieć na tym telefonie i upiecze mojemu synkowi gofra. W końcu przywołała mnie do lady po odbiór. Sięgnęłam do torebki, żeby uregulować te dwie dyszki, ale dopiero wtedy zorientowałam się, że mam tylko telefon i kartę, a nie mam portfela. Musiał zostać w domku, a do domku teraz nie wejdę, bo mąż zabrał klucz i pojechał po zakupy.

Normalnie to nie byłby problem, bo mogę przecież wszystko ogarnąć z telefonu. Ale młoda stwierdziła, że to niemożliwe. I pokazała mi, że wszystko jest przecież napisane na "tabliczce" w kącie. Tej, którą zasłoniła, stojąc ze smartfonem przy uchu.

Fajnie, tylko że wcześniej nie zwróciłam uwagi, że na ścianie z tyłu wisi wyrwana z zeszytu, pomięta kartka, na której ktoś nabazgrał, że przyjmują wyłącznie gotówkę. Rzadko noszę przy sobie drobne, zazwyczaj załatwiam sprawy za pomocą telefonu albo karty, jak większość ludzi. Pani powinna nam powiedzieć na początku, że takich form nie przyjmuje, ale była zbyt zajęta swoimi prywatnymi sprawami, a jej nieposzanowanie obowiązku odbiło się na moim dziecku.

Wydawało mi się, że współcześnie to standard i wygoda, dlatego nawet do głowy mi nie przyszło, żeby rozglądać się po "lokalu" albo pytać o to pani obsługującej, czy można normalnie zapłacić, najlepiej z góry, a nie po fakcie. Na pewno nie jestem jedyną osobą, która przeżyła takie zaskoczenie przy odbiorze swojego gofra.

Synek nie dostał gofra, bo pani zabrakło kultury

Chciałam rozwiązać sprawę polubownie, bo to nie moja wina. Zaproponowałam więc, że puszczę jej na telefon te dwie dychy albo jak synek zje, to poszukamy bankomatu i wrócimy z tymi dwiema dyszkami, ostatecznie posiedzimy, poczekamy i mąż dowiezie za kwadrans. Nawet jej pokazałam kartę z ośrodka z numerem domku, ale była nieugięta i nie pozwoliła mojemu szlochającemu dziecku zjeść. Nie rozumiem, czemu nie chciała pójść nam raz na rękę.

Ostatecznie mój synek musiał obejść się smakiem, bo ta dziewucha zabrała gofra z powrotem i nie chciała go wydać, póki nie dostanie siana do ręki. Stwierdziła, że jedyne pretensje mogę mieć do siebie. Trzema umieć czytać ze zrozumieniem, a nie zrzucać odpowiedzialność na innych. Zero kultury.

Ja już nawet nie czekałam, aż cała śmietana z gofra spłynie na tackę, a mój Antoś wypłacze wszystkie łzy, tylko podziękowałam za fatalną obsługę, odwróciliśmy się na pięcie i poszliśmy w inne miejsce, gdzie pracują bardziej cywilizowani ludzie.

Mama Antosia

Michał Probierz ze stadionu to najlepiej ubrany mężczyzna w Polsce. Zachwycił fanów [memy]
Źródło: instagram.com/make_life_harder
Reklama
Reklama