"Po 20 latach narzekania Marian w końcu zabrał mnie na wczasy. Wróciłam jeszcze bardziej niezadowolona"

"Po 20 latach narzekania Marian w końcu zabrał mnie na wczasy. Wróciłam jeszcze bardziej niezadowolona"

"Po 20 latach narzekania Marian w końcu zabrał mnie na wczasy. Wróciłam jeszcze bardziej niezadowolona"

Canva

„Po 20 latach narzekania Marian w końcu zabrał mnie na wczasy. Wróciłam jeszcze bardziej niezadowolona niż przed wyjazdem, a to już wyczyn! Myślałam, że w końcu będę mogła poczuć na własnej skórze morską bryzę i delektować się wykwintnymi obiadami w hotelowej restauracji. Niestety! Wszystko było nie tak...”

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Życie kury domowej nie jest łatwe...

Jak każda gospodyni domowa zapragnęłam oderwać się od wiru codziennych zadań i zatopić w relaksie nad morzem, w przekonaniu, że to właśnie tam zapomnę o wszystkich trudach mojej roli. Wczasy miały być jak obietnica raju bez gotowania, sprzątania i zakupów.

Tak bardzo chciałam zmienić swoje męczeństwo na leniwe poranki bez zmywania talerzy, na popołudnia bez konieczności gotowania obiadu i na widok morza, który nie wymaga odkurzania. Dwadzieścia (!) lat prosiłam Mariana, żebyśmy gdzieś wyjechali. Nasze życie było nudne jak flaki z olejem, a on ciągle miał coś do roboty przy aucie.

W końcu uległ moim prośbom i zaprosił mnie nad morze. Myślałam, że w końcu będę mogła poczuć na własnej skórze morską bryzę i delektować się wykwintnymi obiadami w hotelowej restauracji. Niestety! Wszystko było nie tak... Jakież było moje rozczarowanie, gdy odkryłam, że to nasze „luksusowe” zakwaterowanie to było luksusowe może jakieś 40 lat temu.

Starsza para trzymająca się za ręce na tle morza Canva

Wyjazd okazał się jedną, wielką katastrofą!

Kolorowe dywany na podłogach, a nawet ścianach, które przeszły już kilka wojen z plamami i lampy, które były tak zaniedbane i stare, że z powodzeniem mogłyby opowiedzieć historię wszystkich poprzednich gości... Właściwie to każdy element wystroju był zaprojektowany z myślą o tym, by sprawić, żebyś żałował, że w ogóle opuściłeś swój własny dom.

Jeszcze gorsze było jedzenie. Prawdziwa katastrofa kulinarna! Kanapki suche jak piasek na plaży, a sałatka... Cóż, po niej miałam w toalecie dosłowne rewolucje kuchenne. Nie mogłam uwierzyć, że to miały być te morskie raje, o których tak długo marzyłam.

Widziałam, że Marianowi to wszystko też było nie po nosie. Za żadne skarby świata nie chciał jednak tego po sobie pokazać i gdy zdecydował się na chwilę wytchnienia przy basenie, myślałam, że spalę się ze wstydu. Zachowywał się jak dziki hipopotam w stawie, a oczy wszystkich innych gości hotelowych skierowane były na nas.

Byłam zrozpaczona i nie mogłam doczekać się powrotu do domu. Ten wyjazd miał być spełnieniem moich marzeń, a okazał się prawdziwą drogą przez mękę. Dajcie mi siłę, bym przetrwała te mrożące krew w żyłach wspomnienia!

Teresa

Zofia Zborowska rozczarowana wakacjami. Kazali jej dopłacić za jedzenie córki, a miało być za darmo
Źródło: Instagram.com/zborowskazofia/
Reklama
Reklama