"Państwo młodzi zaprosili nas na wesele, a rano tak nas urządzili! Coś niebywałego - i to we własnej rodzinie..."

"Państwo młodzi zaprosili nas na wesele, a rano tak nas urządzili! Coś niebywałego - i to we własnej rodzinie..."

"Państwo młodzi zaprosili nas na wesele, a rano tak nas urządzili! Coś niebywałego - i to we własnej rodzinie..."

Canva

"Przejechaliśmy pół Polski, żeby dotrzeć na ich wesele, a samochód przecież na wodę nie chodzi! W kopercie też dostali wcale niemało. Wszystko było pięknie, póki grał didżej. Wybawiłam się z mężem za wszystkie czasy! Potem poszliśmy odespać przed podróżą powrotną... Jednak to, co stało się rano, było jak kubeł zimnej wody na głowę. Po czymś takim nawet nie pożegnaliśmy się z młodymi..."

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Wesele kuzyna było udane

Adam i Vanessa zaprosili mnie i mojego męża na swoje wesele. Adam jest moim kuzynem, a ona jego dziewczyną od kilku lat. Impreza była na sali stylizowanej na stary dworek... Miejsce jest naprawdę na poziomie, od razu widać, że Państwo młodzi nie zamieszali oszczędzać na gościach. Jak sprawdzałam na stronie, to talerzyk kosztuje tam ponad 400 zł od osoby! Oczywiście, z chęcią poszliśmy, a do koperty też włożyliśmy odpowiednią sumę, potrąconą o koszt zakupu sukienki (przecież nie mogłam iść w starej, w której już pół rodziny mnie widziało!).

Nie powiem, ale nas ta impreza też została wyciągnięta do kieszeni, Bo Vanessa pochodzi z Kwidzyna, a to 300 km drogi. Usiedliśmy wyjechać rano, żeby zdążyć na ślub o 16:00. A przecież samochód na wodę nie jeździ! Uzgodniliśmy też z młodymi, że chcielibyśmy zająć jeden z pokoi, które znajdują się nad salą i miały być dostępne dla gości. Adam nie miał z tym problemu i wciągnął nas na listę rezerwacji, bo to młodzi załatwiali sprawę noclegów.

wesele, w tle kobieta w białej sukni canva.com

Klucze do pokoju dostaliśmy w recepcji jeszcze przed weselem, i fajnie, bo mogliśmy się odświeżyć po podróży. Pojechaliśmy na to weselicho i wybawiłam się z mężem za wszystkie czasy. Aż nóg nie czułam od szpilek. Było co zjeść i czym przepłukać gardło, jednym słowem, impreza sztos. Didżej też stanął na wysokości zadania, byłam nawet mile zaskoczona, że puszczał disco polo, a nie tylko jakieś anglojęzyczne przeboje. Z parkietu zeszliśmy jakoś o 4:00 i poszliśmy spać do pokoju. I do tej pory wszystko było super.

Nazajutrz przeżyłam szok

Jednak prawdziwa niespodzianka czekała na nas rano... Z tego, co Adam Z Vaneską mówili, śniadanie dla gości podawano od 9:00 do 11:00 rano. Pokoje mieliśmy zwolnić do godziny 13. Zdążyliśmy się przekimać i pójść coś przekąsić, potem spakować i nawet iść na krótki spacer, zanim nadeszła pora zdawania kluczy.

Mąż poszedł do auta z torbami, a ja udałam się na recepcję, żeby oddać ten klucz... I co się okazało? Ja kładę klucz na ladzie, a ta babka z hotelu mi mówi:

Poproszę 325 zł!

Myślałam, że padnę... Okazało się, że kuzyn nie powiedział mi, że to ja z mężem mamy sobie sami opłacić ten nocleg, a oni robią tylko rezerwację! W życiu bym na to nie wpadła, że zaprosili na wesele gości i tak nas na koniec urządzą. Wydawało mi się normalne, że skoro państwo młodzi zapraszają, oferują się, że załatwią ten nocleg, to po ich stronie jest rozliczenie... Inaczej sami byśmy sobie zamówili, a nie taki cyrk! Mogli powiedzieć od razu, że to kosztuje i ile.

Niepojęte... Zapłaciłam z karty, ale wkurzyłam się tak, że wyjechaliśmy bez pożegnania z młodymi. Choć w sumie teraz nie wiem, co mam o tym myśleć, czy to młodzi się nie dogadali z salą, czy może sala coś pokręciła?

Marysia z mężem

Rafał Zaorski kupił najdroższy apartament na Złotej 44, pochodzi ze skromnej rodziny, a milionów dorobił się sam. Zobacz zdjęcia!
Źródło: instagram.com/zaorski.rafal
Reklama
Reklama