"Od 2 stycznia w moim salonie kosmetycznym wprowadziłam kilka zmian, które mają pomóc mi uregulować i usprawnić pracę, a przy okazji uświadomić klientki, jakie zasady powinny panować w salonie i przede wszystkim, co jest normalne w tej branży, a co nie. Niestety, wiele Pań zamiast okazać wdzięczność, to jeszcze się oburzyły, no jak tak można. Teraz zastanawiam się, czy w ogóle dobrze zrobiłam."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Wprowadzone zasady miały przynieść ład i porządek
W tej branży pracuję od 8 lat, ale od 5 mam własny biznes. Jednak widziałam już niejedno i rozmawiam także z innymi kosmetyczkami, tak więc o stylizacji paznokci, a także prowadzeniu biznesu wiem wiele. Przez wiele lat denerwowało mnie wiele w klientkach, ale nie odzywałam się, bo bałam się je stracić.
Tak więc znosiłam ich humorki, wieczne zmiany wizji, rozmowy przez telefon, próby obgadywania swoich przyjaciółek do mnie, a także narzekanie. Dosłownie o wszystko. Jednak z nadejściem nowego roku postanowiłam, że skoro jestem w tej branży już tak długo to mogę sobie pozwolić na kilka zmian, które sprawią, że będzie mi się lepiej pracowało.
Niestety, nie spodziewałam się takiej reakcji klientek...
Klientki są oburzone i grożą, że odejdą
Tak więc najbardziej denerwowały mnie trzy rzeczy. Pierwsza to wieczne spóźnianie się klientek na dany termin. Co z tego, że to one sobie same ustalały datę i godzinę, jak potrafiły przyjść do mnie na paznokcie spóźnione nawet i 20 minut! Właśnie dlatego postanowiłam, że jeśli klienta spóźni się o 10 minut, to nie wykonam już zdobień, a jeżeli spóźnienie będzie większe niż 15 minut, to odmówię wykonania stylizacji. Wtedy ściągnę jedynie starą aranżację i wypielęgnuję paznokcie, ale nie zrobię nowej.
Poza tym ja jestem stylistką paznokci i mam salon kosmetyczny, a nie kawiarnię. Z kolei moje klientki tego nie rozumieją i zawsze prosiły o wymyślne kawy i ciasteczko do pracy. To pochłania czas i koszty, a więcej za usługę płacić nie chciały. Tak więc teraz mówię wyraźnie, że kawa jest w kawiarni, a ja mogę jedynie zaproponować szklankę wody.
Ostatnia moja zasada to ta, że na hybrydzie zrobię tylko owal, a nie migdał. Często klientki chcą zaoszczędzić i pragną nosić migdałki na hybrydzie, gdzie to na żelu wychodzi najlepiej, gdyż hybryda nie jest najlepsza do przedłużania i klientki paznokci hybrydowych zwykle mają krótką płytkę.
Kiedy kobiety się dowiedziały o moich zasadach, o mało nie wpadły w szał. Usłyszałam, że jestem nieotwarta na potrzeby innych i że nie szanuję klientek. Niektóre stwierdziły, że znajdą sobie inną kosmetyczkę. W trosce o dobro swoje i wszystkich klientek chciałam dobrze, a wyszło kiepsko.
Ada