"Po świętach postanowiliśmy z mężem wyjechać na sylwestra do Zakopanego i bawić się pod sceną razem z telewizją publiczną. Jesteśmy dopiero pierwszy dzień. Sylwester dopiero za chwilę, a my już żałujemy. Na co nam to było. Same minusy na tym sylwestrze. Myślałem, że to będzie najlepszy sylwester w życiu, a jednak okazało się, że raczej niekoniecznie".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Chciałam spędzić wyjątkowego sylwestrowa w Zakopanem
Każdego roku z mężem i dziećmi siedzimy przed tym telewizorem i oglądamy największe gwiazdy w Polsce przed ekranem.
Nie da się jednak ukryć, że już się człowiekowi nudzi tak tylko patrzeć w ten ekran i chciałby jakiejś zmiany, chciałby czegoś nowego - rewolucji jakiejś. Ile można ciągle i to samo.
Mąż dostał niedawno podwyżkę w pracy. Całkiem sporo dostał i tak się złożyło, że minimalna zaraz wzrośnie, to ja też dostanę więcej za pracę jako sprzątaczka.
Wpadłam więc na taki pomysł, że zaproponuję mężowi, żebyśmy spędzili tegorocznego sylwestra w Zakopanem. Nie chciał się zgodzić, ale go przekonałam. Nasze bąbelki też były zadowolone, że pojadą w góry, więc wszystko ekstra.
Canva
Żałuję, że tu przyjechaliśmy
Pierwsze schody zaczęły się przy szukaniu ofert. Wyjazd weekendowy za osobę rozpoczynał się od jakiejś astronomicznej kwoty prawie 3 tysiące za osobę, a dzieci trochę mniej, ale też bardzo dużo.
Mąż był wściekły, ale się udało znaleźć coś tańszego, no i pojechaliśmy samochodem. Jechaliśmy bardzo długo, bo takich korków to ja w życiu, jak po tym świecie chodzę, to nie widziałam. Byłam w szoku, że w tym roku, aż tylu turystów wybrało sylwester w Zakopanem. Tak to jeszcze chyba nie było.
Nie lepiej było w samym Zakopanem. Ludzi tak dużo, że się przejść nie da. To samo w górach tłoczno tak, jak w Warszawie w centrum. Ogólnie jednym słowem masakra.
Najgorsze jednak nie były te tłumy, ale coś innego. Nie wiem, czy mi uwierzycie, ale byłam w szoku totalnym, gdy zobaczyłam ceny: jedzenia, picia, pamiątek - słowem wszystkiego.
Oczywiście wiedzieliśmy z mężem, że jest drogo, ale to co tu widzieliśmy, przechodzi ludzkie pojęcie. To nie jest normalne. To jest zwykłe żerowanie na ludziach i ich portfelach. Są jakieś granice ludzkiej przyzwoitości, a coś takiego to bez dwóch zdań te wszystkie granice łamie. Nie tego się spodziewałam...
Mam chociaż nadzieję, że chociaż ten sylwester będzie fajny...
Marlena