„22 lata. Tyle czasu zajęło mi podjęcie decyzji, która otwiera przede mną drzwi ku nieznanemu. Po 22 latach małżeństwa w końcu odeszłam od męża. Choć przerażenie miesza się z ekscytacją, wierzę, że wyjdzie mi to na dobre...”
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Jestem z siebie dumna
Piszę ten list, żeby dodać sił innym kobietom, które zmagają się z podobną sytuacją życiową. Mi podjęcie tej decyzji zajęło 22 lata i bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. Rozwód to niełatwa sprawa, zwłaszcza gdy w otoczeniu są sami przykładni katolicy, którzy teraz spoglądają na mnie spod byka lub w ogóle unikają kontaktu wzrokowego, traktując mnie jak powietrze.
Jednak nie będę się dłużej katować. Ci, którzy się ode mnie odwrócą przez to, że postanowiłam w końcu zatroszczyć się o siebie, wyraźnie nie są zainteresowani moim dobrym samopoczuciem i spokojem ducha. Słyszałam kiedyś, że ktoś nazwał taką sytuację samodzielnym wyniesieniem się śmieci. To bardzo trafne określenie!
Po 22 latach odeszłam od męża
Moja historia najpewniej nie zmrozi nikomu krwi w żyłach ani nie wywoła szczególnego współczucia. W końcu mąż, z którym żyłam przez 22 lata, nie był katem. Nie bił mnie, nie wyzywał, ani nie robił żadnych awantur. Jednak na każdym kroku poniżał mnie i podcinał skrzydła. Negował każdy mój pomysł i traktował mnie jak kogoś, kto nie może mieć własnego zdania.
Póki siedziałam cicho, było spokojnie i jakoś się układało. Gdy tylko mówiłam, że coś mi nie pasuje, za każdym razem uruchamiał się jak katarynka i dogadywał, że bez niego jestem nikim, że pochodzę z biednego domu i jemu zawdzięczam ekskluzywne wczasy, piękny dom i markowe ubrania.
Byłam kurą domową
Od razu po ślubie chciałam zapisać się na studia, bo wcześniej nie miałam takiej możliwości z uwagi na finanse. Od razu usłyszałam, że taka „baba” jak ja się do tego nie nadaje, że mam się zajmować tym, żeby było czysto w domu i żeby miał ciepły obiad, kiedy wróci z pracy. Myślałam, że tak już musi być, więc zrezygnowałam z marzeń o studiach i stałam się nieszczęśliwą kurą domową.
Ciągłe porządki i gotowanie doprowadzały mnie do szału, jednak nigdy nie odważyłam się o tym głośno powiedzieć. Zazwyczaj żyliśmy obok siebie, a nie razem. Jerzy spędzał długie godziny w pracy, a ja sama siedziałam w domu, czekając, aż wróci i spędzimy wspólnie czas. Jednak nieważne, jak bym się starała, nawet po powrocie traktował mnie obojętnie.
Pewnego dnia poczułam, że dłużej tak nie mogę. Spakowałam walizkę i zostawiłam kartkę, na której krótko i na temat napisałam:
To koniec. Odchodzę.
Teraz mieszkam u siostry i szukam dobrego prawnika od rozwodów, bo wiem, że ten człowiek będzie chciał zostawić mnie z niczym. Choć przerażenie miesza się z ekscytacją, wierzę, że wyjdzie mi to na dobre.
Teresa