"Już się boję nowego roku szkolnego. Te wyprawki takie drogie. Jak żyć?"

"Już się boję nowego roku szkolnego. Te wyprawki takie drogie. Jak żyć?"

"Już się boję nowego roku szkolnego. Te wyprawki takie drogie. Jak żyć?"

canva.com

"Ile kosztuje Was wyprawka szkolna dla dzieci? Kiedy moje pociechy poszły do przedszkola, odczułam to mocno. Płaciłam za przedszkole, jak należało, ale dodatkowo wciąż trzeba było coś przynosić. A to książki sobie wymyślili (w przedszkolu?), a to materiałów plastycznych za mało, a to jakieś bzdurne wycieczki, za które płaciliśmy krocie, a dzieciaki i tak niewiele z tego korzystały. Ale to dopiero szkoła pokazała mi, że nauka wcale nie jest za darmo. Dobrze, że książki, chociaż w podstawówce dostają, ale wszystkie inne rzeczy to i tak spory wydatek. Jestem mamą trójki dzieci. Niepracującą. Jak ja mam im to wszystko kupić? Wrzesień do dla mnie najgorszy miesiąc w roku. Od lat. Jak żyć?"

Reklama

*Publikujemy list od naszej czytelniczki.

A podobno nauka jest za darmo

Śmieszy mnie to niesamowicie. Przecież to kłamstwo. Już od przedszkola się zaczyna. Ja rozumiem, że za te dodatkowe godziny czy za obiady trzeba płacić, ale za książki? Materiały plastyczne? Skoro sobie nauczycielki takie rzeczy wymyślają, to powinny to wszystko dzieciom zorganizować.

W tym roku moje najmłodsze dziecko skończyło przedszkole. Na start już musiałam tam zapłacić prawie 300 zł za książki, do tego wyprawka plastyczna kolejne 200 zł i jeszcze jakieś comiesięczne składki, sama nie wiem na co. Bo jednak dodatkowe materiały trzeba było donosić. Na kino czy inne wycieczki też musieliśmy płacić dodatkowo.

Ale to przedszkole to i tak jest jeszcze nic. Starszaki chodzą już do szkoły i tam to dopiero są wydatki.

Wyprawka szkolna kosztuje krocie

Ta pomoc od państwa to jest nic, w porównaniu z potrzebami dziecka, które idzie do szkoły.

Ja Bogu dziękuję, że teraz to chociaż te książki mamy, ale taki luksus to tylko w podstawówce, bo w dalszej edukacji to już niestety koszt rodzica.

Jakby tak to wszystko policzyć, to na jedno dziecko i tak nie starczy tysiąc, żeby kupić i tornister i przybory plastyczne i zeszyty, a przecież jeszcze na WF wszystko i jakieś ubrania do szkoły.

Jakby dziecko siedziało w domu, to wystarczyły mu dwie pary spodni na zmianę i tyle. A tak to codziennie musi iść do szkoły w nowych, bo koledzy zaraz obgadują i się śmieją.

Prawda jest taka, że państwo powinno jeszcze rodzicom dopłacać za to, że dzieci do szkoły posyłają.

zapłakana kobieta liczy pieniądze canva.com

Nie rozumiem opcji szkół prywatnych

Naprawdę! Nie mogę wyjść z podziwu, że niektórzy rodzice są skłonni płacić za edukację swoich dzieci. W czasach, kiedy dziecko po wyjściu ze szkoły i tak nie pamięta, co było na lekcji. W czasach, gdy nauczyciele minęli się z powołaniem, bo większość z nich naprawdę jest w tej szkole z obowiązku, a nie z pasji.

Wiem, że wylewam teraz swoją frustrację, ale jestem przerażona tym wrześniem. I tak liczę każdy grosz, żeby mieć co włożyć dzieciakom do garnka. A na początku roku szkolnego jest mi jeszcze trudniej i jestem przekonana, że wielu rodziców czuje teraz to samo co ja. Choć nie wszyscy się przyznają.

Ktoś powie, idź do pracy! A co zrobię, jak mi któreś dziecko zachoruje? A moje chorują często. Przecież i tak za chwilę zostanę zwolniona.

Nie widzę wyjścia z tej sytuacji. Pozostaje nam biedować. A z roku na rok jest coraz trudniej.

Gabriela

Zamiast zajmować się dziećmi, robiła sobie manicure! Opiekunka żłobka dotkliwie skrzywdziła dziecko. Zobacz!
Źródło: www.facebook.com/carol.culverhouse.52
Reklama
Reklama