"Wczoraj moja przybrana teściowa odwaliła niezły numer... Jestem zaręczona z Markiem od 6 lat. Wtedy też zamieszkaliśmy razem i po roku urodziła się nasza córeczka, a jej wnuczka. Mama Marka formalnie nie jest moją teściową, ale tak na nią mówię, bo mamy raczej bliski kontakt... Tym bardziej zaskoczyła mnie, kiedy wpadła do nas wczoraj z nowiną, że kuzyn dzwonił, bo weselicho się u niego szykuje... Po czym zapytała mnie o coś, co sprawiło, że stanęłam jak wryta... Mnie by było wstyd o to pytać!"
*Publikujemy list naszej czytelniczki.
Moja przybrana teściowa to spoko babka. Mam dziecko z jej synem, bez ślubu
Moja przybrana teściowa to klawa babka, choć czasem mam wrażenie, że nie traktuje mnie poważnie. Mój narzeczony, Marek, jest jej synem. Mieszkam razem z nim już od 6 lat, a spotykamy się jeszcze dłużej.
Ślubu początkowo nie mogliśmy wziąć, bo Marek czekał na rozwód z byłą żoną, a jak już go w końcu dostał, to machnęliśmy ręką, bo nie było to już takie ważne.
I bez ślubu jesteśmy szczęśliwą, pełną rodziną... Po roku wspólnego mieszkania urodziła nam się córeczka. Hania ma 5 lat, a teściowa jest zachwycona wnuczką.
Rozpieszcza ją, jak przystało na dobrą babcię. Czasami nam pomaga w opiece nad dzieckiem, choć teraz, gdy Hania chodzi już do przedszkola, nie jest to aż tak częsta sytuacja.
Ogólnie wydawało mi się, że mamy z teściami dobre relacje. Nie wtrącają się zbytnio do naszego życia, ale są zainteresowani i z przyjemnością dowiadują się, co u nas słychać.
Mama Marka ma swoje lata, ale nie jest jeszcze typową babcią... do emerytury brakuje jej jeszcze 7 albo 8 lat! Jest trochę roztrzepana, ale nie spodziewałam się, że aż tak.
Wczoraj przybrana teściowa zapytała mnie o jedną rzecz. Nie wstyd jej?
Wczoraj moja 'teściowa' odwaliła niesamowity numer! Wpadła do nas z krótką wizytą, żeby pochwalić się najnowszymi plotkami z życia dalszej rodziny.
Otóż dzwonił Antek, kuzyn mojego Marka. Powiedział, że się zaręczył i na wiosnę będzie ślub. Bardzo dobra informacja!
Antek miał jednak pewną wątpliwość przy wypisywaniu zaproszeń... dlatego poradził się mamy Marka.
Po nitce do kłębka, ta przyszła do nas i zapytała:
Madzia, a jak Ty właściwie masz na nazwisko? Bo nie wiem...
Bez kitu! 6 lat mieszkania pod jednym dachem z jej synem, pięcioletnia wnuczka... a ona nie ma pojęcia, jak ja się nazywam?
Z jednej strony jestem rozbawiona tą sytuacją, ale z drugiej strony... mnie by było wstyd o coś takiego zapytać po tylu latach! Ma kobieta tupet... albo mimo tego wszystkiego nadal nie traktuje mnie poważnie... Sama nie wiem, co o tym myśleć...
M.K.