"Co roku zbieram jagody i grzyby, żeby mieć na chleb. Ludzie mnie za to szanują"

"Co roku zbieram jagody i grzyby, żeby mieć na chleb. Ludzie mnie za to szanują"

"Co roku zbieram jagody i grzyby, żeby mieć na chleb. Ludzie mnie za to szanują"

Canva

"Od miesiąca codziennie jestem w lesie. Wstaję o 4-5 rano, żeby nazbierać świeżych jagód... To czarne złoto co roku podreperowuje moją zbyt skromną emeryturę. Dzieci mało się interesują losem starej matki, to co mi zostało? Dzięki owocom lasu mam na chleb... Trzeba sobie jakoś radzić i za coś żyć, jak się nie zapracowało wcześniej. Stoję potem na poboczu i wystawiam to, co nazbierałam, a co się nie sprzeda, zamieniam w przetwory. A kiedy jagody się skończą, zaczną się grzyby... Chociaż tyle, że mam za to szacunek..."

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Mieszkam sama. Mój dom jest blisko drogi i lasu

Mam 73 lata i odkąd zostałam wdową, mieszkam sama. Dzieci mało się mną interesują na co dzień... Powyjeżdżały za granicę, mają swoje życie, swoje rodziny... To i nic dziwnego, że stara matka zeszła na dalszy plan.

Mój dom jest położony kilkaset metrów od ruchliwej trasy dojazdowej do dużego miasta... Kiedyś, gdy dopiero zapowiadali budowę tej drogi, bulwersowałam się, że to będzie prawdziwe utrapienie, mieszkać w takiej okolicy...

Nie spodziewałam się, że kiedyś dzięki niej będę miała pieniądze na chleb powszedni.

Z drugiej strony mój dom graniczy z lasem. A ja z lasem jestem za pan brat... Od dzieciństwa chodziłam z babcią, żeby nazbierać poziomek, jagód, grzybów... Pamiętam to jak dziś.

Teraz babcię dawno już odwiedzam na cmentarzu, ale miłość do lasu pozostała do dziś.

Zbieram jagody i grzyby, żeby mieć na jedzenie

Od miesiąca jestem w lesie prawie codziennie. Wstaję wcześnie, koło 4-5, biorę pajdę chleba, termos z herbatą i kosz. I idę. W porannym chłodzie świeże owoce po nocy są najlepsze.

Poziomek jest już mało w naszych lasach, ale za to w lipcu i sierpniu czarne złoto, czyli jagody, mocno podreperowują mój skromny budżet... Zbyt skromny, żeby nie trzeba było z czegoś rezygnować. Z opłat i leków nie mogę, więc oszczędzam na jedzeniu.

Cóż, nie naskładało mi się wystarczająco lat pracy, bo miałam w życiu inne priorytety niż robienie kariery. Zresztą, trudno o karierę na wsi.

Canva

Nie chciałam wyjechać za granicę. Wolałam zostać tu. Ludzie mnie szanują

Miałam koleżanki, które na zarobek wyjechały do Szwajcarii, Holandii... i kiedy zmarli ich mężowie, musiały wracać tu, bo tam z jednej emerytury w ogóle nie dało się żyć.

Moi bliscy są daleko i rzadko się odzywają, ale nie winię ich o nic. Też wcale nie mają tak takiego eldorado... Jedna córka urodziła dziecko, które potrzebuje specjalistycznego leczenia, też ciężko im zdobyć fundusze na to. Z kolei syn walczy z byłą żoną, która go zdradziła, o prawo opieki nad dzieckiem. Mają swoje problemy.

Mnie nigdy nie ciągnęło za granicę. Wolałam być tu. Lubię spokój.

Ale ludzie szanują mnie za to, że nie proszę nikogo o nic, tylko radzę sobie sama. Jeśli nie sprzedam wszystkich nazbieranych jagód, robię z nich przetwory. Część kupują sąsiedzi, a część ludzie, którzy zatrzymują się przy stoisko z miłym słowem.

Już niedługo zacznie się sezon na grzyby. Odłożę trochę oszczędności na zimę. Może dzieci przyjadą na święta i dam im trochę tego, co włożyłam w słoiki latem i jesienią?

Babcia Ania

"Michałowa" z "Rancza" była za młodu zjawiskową pięknością! Dziś ma 83 lata. Pokazujemy jej zdjęcia, gdy miała 25 lat! Zobacz galerię!
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama