"Czasem zdarzają się takie sytuacje, które człowiek zapamiętuje do końca swoich dni. Ja sama pamiętam, że coś właśnie takiego mnie spotkało, dlatego chętnie Wam o tym opowiem. Zostańcie do końca. Mam nadzieję, że moja historia wniesie dużo radości do Waszego życia."
*Publikujemy list naszej czytelniczki.
Byłam samotną singielką
Ten mój list, moje wyznanie, wypada zacząć od opisu całej sytuacji. Zanim doszło do tego pamiętnego zdarzenia, o którym będę tutaj pisać, zacznę od tego, że przez 25 lat byłam samotną dziewczyną z Krasnegostawu (miejscowości pod Lublinem), która była raczej typem samotniczki z wielkimi kompleksami.
Zawsze nosiłam długie spodnie lub długie spódnice, ukrywałam swój dekolt i ramiona. Jakoś tak wstydziłam się swojego ciała i swojej kobiecości.
Kiedy moje koleżanki wykorzystywały studia jako okazję do tego, żeby znaleźć sobie chłopaka, ja spędzałam czas na czytaniu i pisaniu książek. To właśnie ten drugi świat pasjonował mnie najbardziej i sprawiał, że mu się całkowicie oddałam.
Potem wybuchła pandemia, a ja zaczęłam obawiać się, że zostanę starą panną. No ale wciąż byłam zbyt mało odważna, żeby zmienić ten stan rzeczy. Gdy skończyłam studia i znalazłam pracę w firmie to tym bardziej moje perspektywy na małżeństwo zmalały i już powoli pogodziłam się z tą sytuacją, że zostaną starą panienką, która mieszka z rodzicami.
Chłopak na ulicy złożył mi propozycję
Pewnego dnia przechadzałam się ulicami jednego z większych miast, do którego przyjechałam na Targi Książki. Myślałam wtedy, że może podejdzie do mnie jakiś książę z bajki i z uśmiechem na ustach zapyta mnie o to, czy zostanę jego żoną. Potem będziemy mieli przepiękny, bajkowy ślub niczym z bajek Disneya i gromadkę wesoło dziamgających słodkich bobasków.
Nie sądziłam, że moje marzenie tak szybko się spełni, chociaż na początku to jeszcze tak nie do końca...
Nagle podszedł do mnie on - przystojny chłopak z kasztanowymi włosami i brązowymi oczyma oraz starannie przystrzyżoną brodą i zapytał mnie, czy zagram z nim w pewną grę. Oczywiście się nie zgodziłam, ale koleżanka mnie przekonała do tego, żeby jednak zagrać z tym przystojnym typem w jakąś grę.
Zagraliśmy papier, kamień i nożyce i Marcin stwierdził, że jak wygram, to on da mi 200 złotych, a jak on wygra, to będę musiała dać mu namiętnego buziaka. Oczywiście, że przegrałam, a gdy przyszło do całowania, jakiś dreszcz przebiegł mnie po plecach, bo nigdy wcześniej tego nie robiłam.
Później wymieniliśmy się z Marcinem kontaktami i zaczęliśmy się spotykać. Tak się magicznie złożyło, że od tamtego czasu minęło dwa lata, a dzisiaj tworzymy szczęśliwy związek. Kilka dni temu nawet Marcin nawet postanowił mi się oświadczyć właśnie w tym miejscu, gdzie się spotkaliśmy po raz pierwszy, a ja przyjęłam jego oświadczyny.
Moje marzenie właśnie się spełnia!
Zakochana w książkach i w Marcinie
Ps. Odpowiadając na pytania, pragnę zaznaczyć, że od kiedy spotykam się z Marcinem, już nie prankuje kobiet z całowaniem na ulicy!