"Rozwiodłam się z mężem i zostałam sama z trójką dzieci. Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej!"

"Rozwiodłam się z mężem i zostałam sama z trójką dzieci. Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej!"

"Rozwiodłam się z mężem i zostałam sama z trójką dzieci. Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej!"

Canva

"Mam 44 lata i rok temu rozwiodłam się z mężem. Przez całe lata nie pracowałam i nie miałam swoich pieniędzy, nie wyobrażałam sobie życia bez męża. Dzisiaj żałuję tylko jednego – że tak długo zwlekałam! Po rozwodzie poczułam się jak nowonarodzona!"

Reklama

*publikujemy list od czytelniczki

Miłe złego początki

Mam na imię Kasia i przez ostatnich 14 lat byłam poniekąd niewolnicą mojego męża. Oczywiście nie zawsze tak było. Jak go poznałam, byłam jeszcze młodą dziewczyną, bardzo pogubioną i z niskim poczuciem własnej wartości. Wtedy wydawało mi się, że złapałam pana boga za nogi. Na początku nie było tak źle. Karol był dla mnie bardzo hojny, rozpieszczał mnie, wręczał kwiaty i zabierał na romantyczne kolacje. Przez rok się spotykaliśmy i byłam w siódmym niebie. Po roku poprosił mnie o rękę, oczywiście się zgodziłam. Po ślubie przestało być już tak kolorowo. Oczywiście nie z dnia na dzień. Ale z czasem coraz więcej się kłóciliśmy, a Karol coraz więcej czasu spędzał w pracy, z kolegami lub przed telewizorem. Jeszcze wtedy pracowałam jako księgowa, lecz moja pensja do jego zarobków się nawet nie umywała, więc kiedy zaszłam w pierwszą ciążę, wiadomo było, że to ja zajmę się dzieckiem. Planowaliśmy dużą rodzinę, więc wymagało to ode mnie dużego poświęcenia zawodowego. Miałam świadomość, że prędko do pracy nie wrócę. Całkiem poświęciłam się wychowaniu dzieci.

Wydawało mi się, że po narodzinach maleństwa nasze małżeństwo wróci na odpowiednie tory. Że przestaniemy się kłócić, a Karol będzie znowu o mnie zabiegał. Ale niestety, działo się coraz gorzej. Po narodzinach trzeciego dziecka nasz związek sięgnął dna. Karol spędzał już całe dnie poza domem, myślę, że mógł mieć kochankę. Do mnie i do dzieci odnosił się bardzo oschle i nieprzyjemnie. Co więcej, stał się nawet agresywny. Krzyczał i popychał mnie i dzieci bez żadnego powodu. Coraz mniej podobała mi się ta sytuacja, ale na myśl o rozwodzie byłam przerażona.

Para w kuchni kłóci się przy kawie Canva

Nie miałam przecież pracy ani żadnych oszczędności, mieszkanie owszem było po części moje, ale co bym zrobiła z kawałkiem mieszkania? Pewnego dnia, a było to w naszą 13 rocznicę ślubu, Karol wrócił do domu podpity, grubo po północy. Zaczęliśmy się kłócić, on wrzeszczał, że zniszczyłam mu życie i jestem nikim. Płakałam. Wtedy kątem oka zobaczyłam, że przerażone dzieci stoją w korytarzu i na to wszystko patrzą.

Najlepszy krok w życiu

Tego dnia postanowiłam, że to będzie koniec. Zaczęłam szukać pomocy, powiedziałam o wszystkim rodzinie i przyjaciółkom, poszłam do prawnika. Oczywiście nic nie zadziało się z dnia na dzień, był to długi proces, ale kiedy miałam już wszystko przygotowane, spakowałam dzieci i siebie i z pomocą koleżanki przeprowadziłam się do wynajętego mieszkania. Miałam też załatwioną pracę w zawodzie. Pozew wysłała mężowi pocztą moja prawniczka. Nawet za bardzo o nas nie walczył. Wysłał mi tylko kilka żałosnych SMS-ów, więc go zablokowałam i na tym się skończyło.

Dzisiaj minął rok od mojego wielkiego kroku. Jestem całkiem inną kobietą – odważną, przedsiębiorczą. Mam swoją własną firmę, dzięki której mogę utrzymać siebie i dzieci. Mąż płaci alimenty, dostaję też pieniądze z zasiłku. I jakoś na wszystko starcza. Przy dzieciach pomaga mi mama i siostra. Wcześniej tego nie robiły, bo wstydziłam się, że się dowiedzą, co się dzieje w moim małżeństwie. Czekam, aż mąż spłaci moją część mieszkania, a wtedy kupię na kredyt coś swojego. Jestem dużo szczęśliwsza, i widzę, że dzieci też są. Warto czasem zawalczyć o siebie!

Katarzyna, 44 lata

10 sygnałów, że czas pomyśleć o rozwodzie. Zobacz galerię!
Źródło: Canva
Reklama
Reklama