„Współczesny kanon piękna promowany w mediach społecznościowych bardzo mocno zaburzył postrzeganie tego, co jeszcze kilka lat temu było czymś całkowicie normalnym i zrozumiałym. Faceci (w tym oczywiście mój) chcą kobiet, jak z obrazka, ale po urodzeniu dwójki dzieci trudno jest wrócić do sylwetki z czasów, gdy miało się dwadzieścia lat. Ostatnio mąż marudził, żebym zapisała się na siłownię, wiec wpadłam na genialny pomysł”.
*Publikujemy list naszej czytelniczki
Nierealne oczekiwania męża
Może i zabrzmi to nieskromnie, ale w młodości byłam naprawdę niezłą laską. Szczupła i wysoka mocno wyróżniałam się na tle swoich rówieśniczek, co miało również odzwierciedlenie w ilości zainteresowania płci przeciwnej. Z ogromnym sentymentem przeglądam czasem zdjęcia z liceum czy studiów i szczerze muszę przyznać, że tęsknię za swoim ciałem z tamtych lat, ale nie mam też na tym punkcie jakiejś obsesji. Po urodzeniu dwójki dzieci musiałam się pogodzić z tym, że to już było i nie wróci więcej...
Mój małżonek również musiał pewne rzeczy zaakceptować w tym też mnie w tak innej odsłonie, niż wtedy, gdy zaczynaliśmy naszą znajomość. O ile po pierwszym dziecku mocno mnie wspierał i dbało o moje poczucie własnej wartości, to po drugim już nie było tak kolorowo. Z czasem było coraz gorzej i nie dość, że mąż w ogóle mi nie pomaga, to jeszcze wymaga ode mnie, abym zrobiła coś ze swoim ciałem, aby chociaż w minimalnym stopniu zbliżyć się do współczesnych kanonów piękna, które serwuje nam telewizja i Internet.
Genialny pomysł mamy na pełen etat
Zaczęło się od tego, że najpierw niby żartem, a później bardziej na poważnie zaczął mi sugerować, abym zapisała się na siłownię. Gdy to usłyszałam, to mnie zagotowało, co zakończyło się lekką kłótnią, bo on chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, jak opieka nad dwójką dzieci (3 i 5 lat) oraz prowadzenie domu, każdego dnia wyciągają ze mnie ostatki sił.
Po kilku dniach wpadłam na genialny pomysł, dzięki któremu mogłabym 2-3 razy w tygodniu mieć ten czas dla siebie bez męczenia się na siłowni. Powiedziałam staremu, że sobie to wszystko przemyślałam i mnie przekonał. Na siłownie się jednak nie zapisałam. On na ten moment dwa razy w tygodniu siedzi z dzieciakami przez ok. dwie godziny z nadzieją, że ja wylewam siódme poty, aby znów nabrał na mnie ochoty.
Co wtedy robię? To zależy. Czasem widzę się z koleżanką na mieście, a czasem jadę do niej do domu. Bywa również i tak, że chodzę po sklepach bez celu, ale dzięki temu mam chwilę dla siebie i mogę w spokoju zebrać myśli lub posłuchać śpiewu ptaków.