"Wysłałam męża po gałkę muszkatołową... Nie zgadniecie, gdzie jej szukał i jaką dostał odpowiedź!"

"Wysłałam męża po gałkę muszkatołową... Nie zgadniecie, gdzie jej szukał i jaką dostał odpowiedź!"

"Wysłałam męża po gałkę muszkatołową... Nie zgadniecie, gdzie jej szukał i jaką dostał odpowiedź!"

Canva

"Odkąd urodziły nam się bliźniaki, mamy z mężem nowy podział obowiązków — ja przejęłam zadania stacjonarne, zajmuję się naszymi dziećmi i domem. Mąż jest mobilny, chodzi do pracy i po drodze organizuje zakupy z listy. Czasem jednak wynika z tego niezłe zamieszanie, kiedy niechcący wpiszę na listę coś, co jest dla niego zagadką... Tak było ostatnio z gałką muszkatołową! Nie miał pojęcia, gdzie ją znaleźć, a zapomniał telefonu... Poszedł więc w końcu do marketu... ale jakiego! Jednak prawdziwym HITEM było to, co usłyszał od sprzedawcy! Mężczyźni na zakupach bywają prawdziwym utrapieniem..."

Reklama

*Publikujemy list od czytelniczki.

Dzielimy się z mężem obowiązkami

Ponieważ codzienne życie zaskoczyło nas tym, że moja ciąża okazała się mnoga... Zrezygnowałam na razie z powrotu do pracy i spędzam większość czasu z dziećmi — córeczką i synkiem. Była to nasza wspólna decyzja, bo koniecznie chciałam karmić piersią, a przy bliźniakach sprawa nie jest taka prosta.

Mąż za to zarabiał więcej niż ja, więc on przejął na siebie ciężar zarabiania na utrzymanie rodziny. Może to klasyczne uwiązanie, ale na razie nie widzę innej opcji, a taki układ nam pasuje i wprowadza najmniej komplikacji.

Mąż załatwia również każde większe zakupy, bo dla mnie byłoby to zbyt trudne logistycznie, a wózek bliźniaczy nie wszędzie się mieści. Wszystko gra, ale... do czasu, aż niechcący wpiszę mu na listę zakupów coś, co wprowadzi go w konsternację.
Pełny wózek sklepowy w alejce marketu Canva

Poprosiłam męża, żeby kupił gałkę muszkatołową. Poszedł pytać w markecie... I to jakim!

Zazwyczaj mój luby dzwoni, kiedy czegoś nie wie, ale tym razem było to niemożliwe. Rano zostawił telefon w domu. Na szczęście, wziął listę z rzeczami, które nam się skończyły w domu.

Zaplanowałam na jutro do obiadu sos beszamelowy do zapiekanki z makaronem, ale akurat skończył się główny składnik, który nadaje całemu daniu smaczek. Dlatego podkreśliłam go podwójną kreską na kartce.

Mąż w sklepie powrzucał wszystko po kolei do koszyka, po czym wymiękł, gdy doszedł do ostatniej pozycji: gałki muszkatołowej...

Opowiadał mi, że nie miał zielonego pojęcia, gdzie tego szukać. Facet w dyskoncie spożywczym też rozłożył ręce, może nie chciało mu się sprawdzać.

Mój sprytny mąż poszedł więc szukać gałki muszkatołowej w markecie... budowlanym! Mało tego. Zapytał sprzedawcy, czy nie mają przypadkiem takich gałek... Sprzedawca sprawdził w bazie produktów i stwierdził, że niestety, w tej chwili nie ma na stanie, ale... może mu zamówić!

Po czym zapisał ilość i powiedział, żeby zadzwonić za tydzień. Turlałam się ze śmiechu, gdy mąż opowiedział mi to potem w domu. Ciekawa jestem, czy i w innych parach zdarzają się takie historie zakupowe.

No cóż. Nauczka dla mnie, żeby formułować swoje prośby zakupowe w sposób maksymalnie oczywisty, bo faceci w sklepie bywają jak dzieci we mgle...

Rozbawiona żona

13 przypadków, gdy zakupy online zamieniły się w totalną porażkę. Rzeczywistość kontra Internet Zobacz naszą galerię, a pękniesz ze śmiechu!
Źródło: SophiaCK / twitter
Reklama
Reklama