"Wszyscy mówili, że powinnam się cieszyć. Grzesiek nigdy mi w domu nie pomagał i był w zasadzie obojętny na wszelkie moje potrzeby. Ostatnio zaczął mi wyznawać miłość i to prawie codziennie i włączał się w domowe obowiązki. Najbardziej zaskakujące było to, że on sam wiedział co i kiedy powinien robić, a wcześniej twierdził, że przecież nic zrobić nie trzeba, albo do wszystkiego potrzebował instrukcji. Tylko że ja mam naprawdę dobrą intuicję i wiedziałam, że coś tu nie gra. Nie myliłam się. Przypadkiem odkryłam, co ma za uszami. Byłam w ciężkim szoku!"
*publikujemy list czytelniczki
Wiedziałam, że coś jest na rzeczy
Grzesiek nigdy nie był szczególnie pomocny. On uważał zawsze, że to kobieta powinna się zajmować domem, a mężczyzna po pracy ma odpoczywać. Tolerowała to do momentu, aż sama nie wróciłam do pracy. Wtedy etat i obowiązki domowe to było dla mnie za dużo.
Oczekiwałam od męża, żeby mi pomagał. Słusznie z resztą. Jednak on zawsze znajdował wymówki, a kiedy już miał coś zrobić, to potrzebował ode mnie wyraźnej instrukcji obsługi.
Był też coraz mniej czuły wobec mnie. Odczułam to mocno, ale nie mam w zwyczaju prosić o okazywanie tych uczuć, z dnia na dzień sama zaczęłam się od męża odsuwać i nasze wspólne życie w pewnym momencie było już tylko bajką, pisaną przez nas dla innych.
Ja chyba nawet do tego przywykłam. Znaliśmy się już dobrze, więc jako współlokatorzy nie wchodziliśmy sobie w drogę. Nie chciałam niczego zmieniać.
Aż pewnego dnia...
Grzesiek zaczął zachowywać się zupełnie inaczej. Znów mówił do mnie kochanie i przytulał mnie po przebudzeniu i w nocy.
Ustalał ze mną wspólne plany - wcześniej każde z nas miało własne.
Zdarzało mu się ugotować obiad, choć nie lubił tego robić. Sam, bez upominania zaczął sprzątać i spędzał czas z synem - na to też mu tego czasu wiecznie brakowało.
No i niby wszystko fajnie i pięknie. Znajomi i rodzina mówili, że powinnam się cieszyć. Tylko że moja intuicja mówiła mi coś zupełnie innego, a ona jest praktycznie niezawodna.
canva.com
Przypadkiem odkryłam co się dzieje
Była sobota. To jest ten dzień w tygodniu, kiedy robię bardziej dokładne porządki. Tym razem Grzesiek zaproponował, że się tym zajmie.
Tak długo tego nie robił, że ani przez chwilę nie protestowałam, zwłaszcza że zaproponował mi, żebym pojechała w tym czasie na zakupy.
Byłam w sklepie przez 3 godziny. Podjechałam pod dom i prawie bezszelestnie do niego weszłam. Zupełnie jakbym chciała sprawdzić, czy czegoś się nie dowiem i tak faktycznie było.
Mój mąż tańcował sobie w kuchni przy garnkach i gotował obiad, a na głośniku w telefonie miał jakąś kobietę.
Mówił do niej "kochanie, skarbie" i był wobec niej bardzo czuły. W pewnym momencie zaczął narzekać, że tak się poświęca. Robi rzeczy, których nie lubi i jeszcze musi mnie przytulać. A kobieta odpowiedziała:
Ale skarbeczku, Wiesz przecież, że to dla naszego dobra. Dopóki ona nie będzie o nas wiedziała, a Ty będziesz spełniał jej zachcianki, nie będzie niczego się domyślać i będziemy sobie spokojnie żyli tak, jak do tej pory. Wpadniesz dzisiaj, prawda?
Ja już wiedziałam, że ta kobieta to jego kochanka, ale choć czegoś się spodziewałam, to i tak ciężko mi było to przełknąć. Nie rozmawiałam z mężem o tym, póki co. I nie wiem, czy w ogóle powinnam? Czy może mam spakować jego rzeczy i wystawić za drzwi, składając jednocześnie pozew o rozwód?
Anita