"Zaczęłam pracę w korporacji i nie rozumiem, co do mnie mówią. Ostatnio totalnie się zbłaźniłam!"

"Zaczęłam pracę w korporacji i nie rozumiem, co do mnie mówią. Ostatnio totalnie się zbłaźniłam!"

"Zaczęłam pracę w korporacji i nie rozumiem, co do mnie mówią. Ostatnio totalnie się zbłaźniłam!"

canva.com

"Dwa tygodnie temu zaczęłam swoją pierwszą poważną pracę. Od razu udało mi się załapać do korpo, myślałam, że chwyciłam pana Boga za nogi. Jednak szybko zaczęłam mieć duże wątpliwości – wiem, że jestem nowa, świeżo po studiach itd., ale mimo wszystko wydawało mi się, że będę czuć się trochę pewniej. Tymczasem ja w ogóle nie rozumiem, co do mnie mówią! Niby jest to polski, ale jakoś tak dziwnie używany i z mnóstwem angielskich słówek. Angielski znam bardzo dobrze, ale i tak nie wiem, o co chodzi. A w zeszły piątek to już w ogóle dałam taki popis ignorancji, że teraz wstydzę się tam znowu pokazać."

Reklama

*publikujemy list naszej czytelniczki

Marzyła mi się praca w korporacji i... dostałam ją!

Od zawsze chciałam pracować w biurze. Wiem, mało ekscytująco to brzmi, ale ja się świetnie czuję w pracy z dokumentami, kocham robić zestawienia, listy, analizować dane. Byłam dobra z przedmiotów ścisłych, więc po liceum zdecydowałam się na kierunek ekonomiczny. Podczas studiów miałam praktyki w kilku miejscach, ale były to same małe firmy. A mnie się marzyła praca w wielkim biurowcu, z ludźmi z całego świata. Pilnie uczyłam się angielskiego, licząc, że może kiedyś się uda.

Po obronie pracy magisterskiej wzięłam udział w kilku rekrutacjach i ku mojemu wielkiemu  szczęściu dostałam ofertę pracy w jednej z międzynarodowych firm. Pierwszy dzień mojego nowego życia był dwa tygodnie temu. Do biura gnałam jak na skrzydłach, wystrojona, pewna siebie, bo skoro rekrutacja skończyła się wynikiem pozytywnym, to znaczy, że będę właściwą osobą na właściwym miejscu.

Szklane biurowce, żabia perspektywa canva.com

Okazało się, że w pracy wszyscy mówią dziwnym żargonem

Pierwsze dwa dni były bardzo przyjemne, ale nie miały zbyt wiele wspólnego z moim zajęciem – zapoznanie z firmą, parę spotkań na tematy ogólne, szkolenie BHP. Trzeciego dnia nowoprzyjęte osoby trafiły do swoich działów i się zaczęło. Jeden z kolegów został moim buddy, czyli takim opiekunem na pierwsze tygodnie pracy. Ale nie miał dla mnie zbyt wiele czasu, bo ciągle siedział na callach. To znaczy rozmawiał przez Skype'a z ludźmi z innych krajów.

Tymczasem ja miałam ważne szkolenia do zrobienia do EOD. Albo EOB. Już sama nie wiem. W każdym razie ASAP. Trochę sobie żartuję, ale kiedy po raz pierwszy usłyszałam te hasła, nie miałam pojęcia, o co chodzi. Na szczęście udało mi się znaleźć definicje w internecie i jakoś poszło. Ale to tylko przykład tego, jak rozmawiają ze sobą moje koleżanki i koledzy. Jest tego MNÓSTWO.

Nie zrozumiałam kolegi i totalnie się zbłaźniłam

Jednak problemem nie są tylko te angielskie albo angielskopodobne słówka, które wrzucają w każde zdanie. Dramat zaczyna się wtedy, kiedy używają polskich słów, ale z innym znaczeniem. W piątek przydarzyła mi się sytuacja, przez którą wstydzę się pokazać jutro w biurze. Podczas lunchu koledzy, z którymi siedziałam przy stole, rozmawiali o jakimś Arku. Mówili, że Arek zawsze dowozi na czas. A ja na to zapytałam:

A on co dostarcza? Pizzę? Macie tu jakąś sprawdzoną?

Koledzy popatrzyli najpierw po sobie, potem na mnie, a na końcu wybuchnęli takim śmiechem, że jeden z nich prawie zakrztusił się burakiem, którego właśnie przeżuwał. Na moje zdziwienie wytłumaczyli mi, że "dowozić", to znaczy realizować zadania, a Arek jest kolegą z innego działu, który spodziewa się rychłego awansu.

Spąsowiałam. Wybąkałam coś pod nosem, dojadłam szybko kanapkę i wróciłam do swojego biurka. Do końca dnia, przepraszam do EOB, czyli do końca dnia pracy, miałam wrażenie, że wszyscy się ze mnie śmieją. Przez cały weekend myślałam o poniedziałku... Jak ja się tam jutro pokażę? I jak sobie w ogóle dam radę?

Załamana S.

Zobacz piękne paznokcie do pracy!
Źródło: Instagram.com/nails_by_britt_42
Reklama
Reklama