"Żona przeżyła załamanie i trafiła do szpitala. Od tego czasu w naszej wiosce uchodzimy za dziwaków"

"Żona przeżyła załamanie i trafiła do szpitala. Od tego czasu w naszej wiosce uchodzimy za dziwaków"

"Żona przeżyła załamanie i trafiła do szpitala. Od tego czasu w naszej wiosce uchodzimy za dziwaków"

canva.com

"Ludzie potrafią być naprawdę okropni. Żyją plotkami i problemami innych.  Chcemy wrócić do normalności, spokoju, ale nie jest łatwo, jak na każdym kroku jesteśmy traktowani jak dziwaki. Przez ostatnie cztery lata musieliśmy sobie poradzić z wieloma problemami. Szczególnie dla Ani to był trudny czas. Psychicznie nie dawała już rady. Wszystko się nawarstwiło i pękła. Przeszła poważne załamanie nerwowe. Karetka zabrała ją do szpitala. Niestety w naszym kraju problemy psychiczne są piętnowane. Od czasu pobytu zony w szpitalu wszyscy patrzą na nas jak na dziwaków. Przypięli nam łatkę i traktują z dużym dystansem. To chore!"

Reklama

*Publikujemy list od naszego czytelnika.

Żona przeżyła załamanie

Ostatnie cztery lata były dla nas wyjątkowe trudne. Zresztą cały świat miał pod górkę. Było kilka wydarzeń, które wywrócił nasz świat do góry nogami. Wszyscy odczuliśmy kruchość życia i przewrotność losu.

Gdy wybuchła pandemia mocno odczuliśmy strach o bliskich, samotność i tęsknotę. Oboje z żoną jesteśmy w średnim wieku, ale nasi rodzice to już staruszkowie. Na początku mocno się wszyscy izolowaliśmy, chcąc chronić się przed tą zarazą.

Rzadsze spotkania z bliskimi i z przyjaciółmi dały nam się we znaki. Od zawsze byliśmy dość towarzyscy, a tu nagle wszystko się zmieniło. Doskwierał nam też brak rodzinnych spotkań. Nasi rodzice po  miesiącach samotności też trochę zdziwaczeli i nawet jak wszystko wróciło do normy, oni rzadziej się z nami spotykali.

Nasza jedyna córa mieszka w Anglii i przez dłuższy czas nas nie odwiedzała. Potem dosięgnęła nas straszna rodzinna tragedia. Marysia, nasza córa, straciła nowo narodzone dziecko, a my nawet nie mogliśmy jechać na pogrzeb. Takie rzeczy zmieniają człowieka. Choć wraca się jakoś do normalnego funkcjonowania, nic już nie jest takie jak wcześniej. Ten ból nie przemija, jakoś uczymy się z nim żyć.

Żona weszła w okres przekwitania i trudniej jej było utrzymać nerwy na wodzy. Gwoździem do trumny była śmierć teściowej. Ania, moja małżonka, bardzo przeżyła odejście mamy. Od tego czasu była strasznie nerwowa, a pewnego dnia pękła. Przeżyła silne załamanie. Byłem zmuszony wezwać pogotowie. Dla jej dobra poprosiłem o pomoc, bez której już byśmy sobie nie poradzili.

smutna kobieta canva.com

Sąsiedzi traktują nas jak dziwaków

Nasza mieścina to prawdziwa dziura. Wszyscy wiedzą, co słychać u sąsiada. Nie dało się ukryć, że Anię zabrało pogotowie. Od razu zaczęło huczeć od plotek. Oczywiście sąsiadki miały swoje teorie, które powielone kilka razy zmieniały się w niestworzone historie. Od słowa do słowa i zbudowały się dziwne teorie o mojej Ani. Oczywiście wszystkie plotki trafiły do jej pracodawcy i zaczęły się głupie aluzje.

Początkowo ukrywałem wszystko przed żoną. Jedyne, na czym mi zależało to, żeby wróciła do siebie. Sporo przeżyła i wiedziałem, że tylko specjalista jest w stanie jej pomóc. Leki i terapia zaczęły przynosić efekt. Pewne sprawy nareszcie zaczęły się układać.

Jak Ania wróciła do domu, musiała się zmierzyć z ludzkimi spojrzeniami. Dłużej nie chciałem przed nią ukrywać, że ludzie plotkują o jej załamaniu. Chcemy wrócić do normalności, spokoju, ale nie jest łatwo, jak na każdym kroku jesteśmy traktowani jak dziwaki.

Ludzie potrafią być naprawdę okropni. Żyją plotkami i problemami innych. Czasem myślę sobie, że powinniśmy przenieść się do miasta, gdzie każdy jest anonimowy i nic nie wie o sąsiadach. Mam dość ludzkich spojrzeń pewnych litości i ciekawości!

 

 

 

 

 

 

Blanka Lipińska jest poważnie chora. Znamy szczegóły! Zobacz galerię!
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama