"Żona wciąż myje i ubiera naszego 9-letniego syna. Ostatnio spotkało go coś przykrego"

"Żona wciąż myje i ubiera naszego 9-letniego syna. Ostatnio spotkało go coś przykrego"

"Żona wciąż myje i ubiera naszego 9-letniego syna. Ostatnio spotkało go coś przykrego"

canva.com

"Moja żona nie potrafi odciąć pępowiny od naszego jedynego syna. Ma z tym problem do tego stopnia, że nie pozwala mi nawet zostawać z nim sam na sam. Chłopiec w tym wieku potrzebuje męskiego wzorca i powinien spędzać z ojcem czas. A ona boi się, że ja w tym czasie nauczę go samodzielności i nie będzie już tak bardzo jej potrzebował. Długo przymykałem na to wszystko oko. Jednak ostatnio Marcina spotkało coś naprawdę przykrego i wynikało to zdecydowanie z zachowania mojej żony. Ja już nie wiem, jak mam przemówić jej do rozsądku?"

Reklama

*publikujemy list od czytelnika

Marcin to nasze jedyne dziecko

Choć moja żona była w ciąży już 7 razy. Każdą z wcześniejszych ciąż traciła i za każdym razem przeżywała to bardziej.

Za siódmym razem już nie nastawialiśmy się na starania o dziecko. Chcieliśmy odpocząć psychicznie i nie narzucać sobie przymusu współżycia.

Poszliśmy też na terapię, żeby lepiej poradzić sobie z emocjami związanymi ze stratą. Ja dość szybko z niej zrezygnowałem, bo poczułem się wystarczająco silny. Natomiast żona odwiedza psychoterapeutkę do dziś.

Uważam jednak, że wciąż nie potrafi radzić sobie z pewnymi problemami, a skoro tak, to może powinna zmienić lekarza.

No ale do meritum. Gdy odpuściliśmy ciągłe myślenie o tym, żeby tylko było dobrze i przestaliśmy odprawiać codzienne modły o donoszoną ciążę, na świat przyszedł Marcin.

Był spełnieniem naszych marzeń

Ta ciąża była zupełnie inna. Zarówno ja, jak i żona staraliśmy się nie nastawiać się na nic. Naszą domeną było stwierdzenie "co ma być, to będzie".

Może dlatego nie mówiliśmy do brzuszka, nie nadaliśmy też dziecku imienia, nawet, gdy już byliśmy pewni jego płci.

Nie dokupowaliśmy nowych ubranek, nie robiliśmy planów na przyszłość. Żyliśmy tak, jakby nic nie miało się w naszym życiu zmienić.

Ale niedługo później jednak się zmieniło. I to wszystko! Byliśmy otuleni miłością, do malej istoty, która zrodziła się z naszej wiary i miłości.

Sam czułem, że jestem od tego uczucia uzależniony, ale moja żona od początku była nadopiekuńcza.

zasmucony chłopiec leży na stole canva.com

Teraz Marcin ma już 9 lat

Chłopiec w tym wieku powinien być już naprawdę samodzielny, ale moja żona ma pewną manię. Ona obsesyjnie boi się, że Marcinowi coś się stanie.

Syn nigdy nie wykąpał się sam, bo ona twierdzi, że może się utopić w wannie. Z tego samego powodu nie wolno mu wchodzić do jeziora.

Raz zabrałem go bez wiedzy żony na basen. Marcin wrócił tak rozemocjonowany, że musiał od razu opowiedzieć mamie, że już prawie umie pływać. Żona zabiła mnie wtedy wzrokiem.

Marcin nie może się sam ubierać, zrobić sobie kanapki - nic mu nie wolno. Bo żona zrobi to lepiej. Nie wolno mu też wychodzić z kolegami, choć on bardzo by chciał.

Ostatnio chłopcy zaproponowali mu wspólny trening - Marcin kocha piłkę nożną, ale żona uważa ją za niebezpieczny sport. Zabroniła synowi chodzić na treningi i Marcin opowiedział o tym kolegom, a oni go wyśmiali.

Moja żona ma jeszcze jeden problem. Tu nie chodzi tylko o bezpieczeństwo syna, ale też o fakt,  że ona boi się, że Marcin może przestać jej potrzebować. Ja uważam, że pora już naprawdę odciąć raz na zawsze silnie przyrośniętą pępowinę. Tylko jak to zrobić? Jak ją do tego zachęcić?

Oskar

Reklama
Reklama