"W dniu 70 urodzin trafiłam na miesiąc do szpitala. Wnuki i dzieci ani razu mnie nie odwiedziły"

"W dniu 70 urodzin trafiłam na miesiąc do szpitala. Wnuki i dzieci ani razu mnie nie odwiedziły"

"W dniu 70 urodzin trafiłam na miesiąc do szpitala. Wnuki i dzieci ani razu mnie nie odwiedziły"

canva.com

"Zawsze byłam samowystarczalna. Nie prosiłam o nic synów, bo nie było takiej potrzeby i wiem, że trochę ich do tego przyzwyczaiłam. Dlatego może nie powinnam mieć do nich żalu, że kiedy w dniu moich 70 urodzin wylądowałam w szpitalu, nawet mnie nie odwiedzili. Ale ja spędziłam tam miesiąc, a nikt  w tym czasie do mnie nie przyjechał. Ani dzieci, ani wnuki. Byłam przykuta do łóżka i zdana sama na siebie. Owszem, miałam opiekę pielęgniarek, ale nie miałam możliwości wyjść do sklepu, czy choćby przeprać ubrań na zmianę. Ta cała sytuacja kompletnie zmieniła moje podejście do wielu kwestii".

Reklama

*publikujemy list od czytelniczki

Zawsze byłam samowystarczalna

Jako kobieta potrafiłam zawsze poradzić sobie ze wszystkim sama. Byłam całkowicie samowystarczalna, a to dlatego, że zmusiła mnie do tego sytuacja.

Po urodzeniu drugiego syna rozstałam się z partnerem i nie było już w domu męskiej ręki - aż synowie nie podrośli. Jednak ja do tego czasu nauczyłam się już wszystkiego, Byłam prawdziwą złotą rączką i totalnie nie potrzebowałam wsparcia mężczyzny w pracach domowych.

Moi synowie to widzieli i wiedzieli, że jestem taką Zosią Samosią, ale przyzwyczaiłam ich do tego tak bardzo, że przestali podchodzić do mnie z empatią. Nawet gdy pewne sytuacje były dla mnie ekstremalnie trudne, to oni nie próbowali mi w żaden sposób pomóc. Wydawało im się z pewnością, że ja nie potrzebuję wsparcia, bo przecież zawsze dawałam radę.

W dniu 70 urodzin wylądowałam w szpitalu

Synowie wraz z wnukami mieszkają za granicą. Widujemy się dość rzadko, ale przylatują na przykład na moje urodziny.

Tym razem wypadały w środę, a oni  mieli przylecieć dopiero na weekend. Jednak w dniu moich urodzin miałam mały wypadek, przez który wylądowałam w szpitalu. Po operacji powiadomiłam dzieci, że nie wrócę na weekend do domu i być może będę musiała poleżeć w szpitalu dłużej.

Odsprzedali bilety i nie przylecieli do Polski wcale. Nie odwiedzili mnie przez ten miesiąc w ogóle. Wprawdzie dzwonili codziennie i rozmawialiśmy długo, ale przecież mieszkanie stało wolne, mogli przylecieć i przyjść do mnie. Bardzo tego potrzebowałam. Zwłaszcza że przecież wszystko już zaplanowali no i mieli te bilety na samolot.

Leżąc w szpitalu, miałam mega dużo czasu na przemyślenia. Doszłam do wniosku, że nie warto unosić się dumą, ale też za wszelką cenę starać się być samowystarczalną. Trzeba nauczyć się prosić innych o pomoc i o wsparcie.

starsza pani na wózku canva.com

To była dla mnie prawdziwa lekcja

Zrozumiałam, że ja naprawdę mogę czegoś od kogoś oczekiwać. Zwłaszcza jeśli mowa o osobach, dla których bardzo się w życiu poświęciliśmy.

Odczułam też, że nawet jeśli o siebie bardzo dbam, to kiedyś może nadejść czas (i to prędzej, niż myślę), że nie będę już w stanie sobie ze wszystkim poradzić.

Choroba zazwyczaj przychodzi niespodziewanie. Do tego z każdym rokiem jestem przecież coraz starsza. Któregoś dnia mogę choćby się przewrócić i połamać. Kto wtedy poda mi szklankę herbaty, jeśli ja nie będę umiała nikogo o to poprosić?

Po powrocie do domu zaprosiłam dzieci do siebie i opowiedziałam im o moich odczuciach. Jeden z synów zaproponował, że przeprowadzi się do mnie z żoną i córką, a drugi obiecał, że gdy odłoży jeszcze trochę pieniędzy, też wróci do Polski.

Żałuję, że nie miałam wcześniej odwagi szczerze z nimi porozmawiać.

Brygida

Panna młoda wzięła ślub w szpitalu. "Chciała zdążyć". Te zdjęcia w sukni ślubnej rozdzierają serce!
Źródło: Instagram.com/tomasz_karauda/
Reklama
Reklama