"Maks ma 5 lat i różne pomysły. Ostatnio zafascynował się makijażem. Anka przegina i pozwala mu się malować. Dziś wróciłem z pracy i zobaczyłem, że synek ma pomalowane paznokcie. Co ona sobie wyobraża. Na kogo wychowa naszego syna?!"
Moja żona pozwala dzieciom na wszystko
Z Ania jesteśmy małżeństwem od 10 lat. Moja żona to piękna i zadbana kobieta. Do niedawna nie było między nami prawie w ogóle kłótni. Dzielimy się obowiązkami i staram się nie wtrącać w to, jak prowadzi dom.
Mamy dwóch synków. Aleks poszedł w tym roku do szkoły, a Maksio nadal chodzi do przedszkola. Ania poświęciła się domowi i dzieciakom. Pracowała w sklepie i od razu, jak dowiedzieliśmy się o ciąży, poszła na zwolnienie. To była ciężka praca i woleliśmy nie ryzykować.
Po urodzeniu Aleksa zajęła się synkiem, a dwa lata później miała już dwóch maluchów do opieki. Zawsze podziwiałem ją za to, jak ona to wszystko ogarnia. Zdarzało mi się zostawać z nimi na cały dzień i wiem ile to pracy.
Na początku myśleliśmy, że wróci do pracy, jak obaj synowie pójdą do przedszkola. Niestety razem z przedszkolem zaczęły się choroby. Potem ja dostałem awans i solidną podwyżkę. Zdecydowaliśmy, że dla dobra dzieci zostanie w domu. Nigdy nie wtrącałem się w wychowywanie. Imponowało mi, że mam takie fajne dzieciaki, zadbaną, piękną żonę i ogarnięty dom.
Chłopcy rośli, a ja zacząłem widzieć, że wchodzą żonie na głowę. Rozpuściła ich, a i ja widziałem swoją winę, brakowało im męskiej perspektywy.
Żona pozwala synowi malować paznokcie
Nasz starszy syn zawsze był bardziej samodzielny, taki prawdziwy z niego chłopak. Za to Maks to totalny maminsynek. Zresztą to nie tylko moje spostrzeżenie. W przedszkolu też skarżyli się, że jest płaczliwy i ciągle woła do mamy. Moim zdaniem to wina Ani.
Żona spełnia jego wszystkie zachcianki. Czasem jak ich obserwuję, mam wrażenie, że to jej jakaś dziwna niespełniona ambicja o posiadaniu córeczki. Pozwala Maksowi nosić po domu swoje buty i malować oczy. Najpierw robił jej makijaż, a ja traktowałem to jako niewinną zabawę. Przestało mi się to podobać, jak malował i siebie. Ania mówiła, że to tylko dla żartu i tylko po domu. Co z tego, to chyba średni pomysł dla chłopca...
Dzisiaj jak wróciłem z pracy, zobaczyłem, że synek ma pomalowane paznokcie. Mało tego, on tak poszedł do przedszkola. No nie podoba mi się to. To zdecydowanie przesada. Skończyła się zabawa, a zaczęło... No właśnie co? Czy tylko dla mnie wygląda to niepokojąco? Na kogo wyrośnie nasz syn? Ania naprawdę przegina!
Adrian z Kielc