"Po latach wróciłam do domu rodzinnego. Teraz matka każe mi zmywać i ciąga mnie po kościołach"

"Po latach wróciłam do domu rodzinnego. Teraz matka każe mi zmywać i ciąga mnie po kościołach"

"Po latach wróciłam do domu rodzinnego. Teraz matka każe mi zmywać i ciąga mnie po kościołach"

Canva

"Wielkie marzenia nie zawsze kończą się happy endem. Tak właśnie było w moim przypadku. Moja wielka przygoda w wielkim mieście, z wielką karierą i przystojnym mężczyzną właśnie się skończyła. A ja wylądowałam z powrotem u matki, która każe mi zmywać podłogi na kolanach i co niedzielę chodzić z nią do kościoła".

Reklama

Dobre złego początki

Jak to mówią – pięknie już było. Pochodzę z małej miejscowości, w której wszyscy się znają. Miałam dosyć życia w tej atmosferze, gdzie każdy cię zna i ocenia. Dlatego tuż po szkole za cel obrałam sobie wyjazd do dużego miasta, najlepiej Warszawy. Jak postanowiłam, tak zrobiłam – dostałam się na dobrą uczelnię, skończyłam projektowanie i wydawało mi się, że świat leży u moich stóp.

Byłam ładna, młoda i zaradna, a do tego właśnie uciekłam z największego więzienia, jakim był mój dom rodzinny. Szybko znalazłam sobie po znajomości dobrze płatną pracę. Korzystałam z życia miejskiego na całego – ciągle chodziłam na wystawy, do kina, do muzeów i galerii. Nocami bawiłam się w klubach. Podczas jednej, wyjątkowo gorącej nocy, poznałam Pawła. Był starszy, przystojny i dobrze ubrany. Od razu wpadł mi w oko.

Zaczęliśmy się niezobowiązująco spotykać, ale szybko się w nim zadurzyłam. Widać było, że mu na mnie zależało. Zabierał mnie na wystawne kolacje, przywoził kwiaty. Myślę, że byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Wiodło mi się na każdym polu. W pracy moja szefowa bardzo mnie doceniała, mimo mojego niewielkiego doświadczenia szybko mnie awansowała, dzięki czemu mogłam pozwolić sobie na wynajem mieszkania.

Para trzyma się za rękę w restauracji Canva

Wielkie marzenia, wielki upadek

Z Pawłem też mi się świetnie układało. Co prawda nie chciał jeszcze ze mną zamieszkać, ale często się spotykaliśmy i zostawał u mnie na noc. Idylla nie trwała jednak długo. Pewnego razu, kiedy byliśmy z Pawłem w restauracji – mieliśmy stolik przy oknie, zauważyłam, że za oknem stoi moja szefowa i po prostu się gapi. Pomachałam jej i wtedy ujrzał ją Paweł. Zobaczyłam, że w ułamku sekundy robi się blady. Szefowa wbiegła do środka i zrobiła nam gigantyczną awanturę.

Oczywiście okazało się, że Paweł to jej narzeczony. W ciągu jednego wieczoru straciłam faceta i pracę. W związku z kryzysem na rynku nie mogłam znaleźć szybko drugiej pracy, a nie miałam oszczędności, więc musiałam opuścić moje mieszkanie.

Wróciłam więc do matki. Nie spodziewałam się, że będzie aż tak źle. Codziennie muszę wysłuchiwać, jakim jestem życiowym nieudacznikiem. Co więcej, matka twierdzi, że nie będę na darmo z nią mieszkać. Codziennie muszę szorować podłogę na kolanach (mopem się nie liczy), zmywać ręcznie, bo o kupnie zmywarki mogę tylko pomarzyć i jej usługiwać. Co gorsza, w każdą niedzielę matka każe mi chodzić ze sobą do kościoła, bo twierdzi, że muszę odpokutować swoje grzechy. Myślę, że jak posiedzę tu jeszcze kilka miesięcy, to całkiem oszaleję.

Doda poznała Radosława Majdana w 2003 roku
Źródło: MW Media
Reklama
Reklama