Teściowa traktuje mojego męża jak przedszkolaka! Nazywa go "synusiem", dzwoni codziennie i wtrąca się we wszystko.

Teściowa traktuje mojego męża jak przedszkolaka! Nazywa go "synusiem", dzwoni codziennie i wtrąca się we wszystko.

Teściowa traktuje mojego męża jak przedszkolaka! Nazywa go "synusiem", dzwoni codziennie i wtrąca się we wszystko.

Zdjęcie ilustracyjne/Canva

Mówi się, że dla matki dziecko zawsze będzie dzieckiem, niezależnie od wieku. Czy są jednak granice, które trzeba postawić rodzicom? Z takim problemem napisała do nas czytelniczka.

Reklama

"Ona mówi do 34-letniego syna jak do przedszkolaka"

Od zawsze mam świetny kontakt z moimi rodzicami. Nie oznacza to jednak, że cały czas rozmawiają ze mną jak z 5-latką. Wręcz przeciwnie. Moi rodzice nauczyli mnie samodzielności, zaradności. Nigdy nie czułam chłodu z ich strony, ale też nie rozczulali się nade mną, nie głaskali po głowie. Dlatego w ogóle nie rozumiem mojej teściowej. Nie rozumiem też Adriana, któremu ewidentnie pasuje bycie syneczkiem mamusi.

Moja teściowa nazywa Adriana "synusiem". Kiedy tylko może zdrabnia jego imię. A ostatnio jej zachowanie rozbawiło nawet pielęgniarkę w szpitalu. Dwa miesiące temu musiałam jechać na tydzień do szpitala. Moja teściowa zachowała się bardzo miło, bo któregoś dnia zabrała się z Adrianem i przywiozła mi obiad i soki własnej roboty. W pewnym momencie powiedziała do Adriana "No syneczku, chodź. Zbieramy się, bo robi się późno, a ty też nic jeszcze nie jadłeś po pracy". Akurat na sali była pielęgniarka i widziałam jej dyskretny śmiech, bo scena była komiczna. 61-letnia kobiet mówi takie rzeczy do dorosłego syna?

starsza kobieta w blond włosach i różowej bluzce na pierwszym planie, a w tle kobieta z mężczyzną Zdjęcie ilustracyjne/Canva

"Teraz naprawdę przesadziła"

Zdrobnienia i troska - ok, to jeszcze jakoś mogę zrozumieć. Ale moja teściowa dzwoni codziennie do Adriana i o wszystko wypytuje. Czy jadł, a co jadł, a dlaczego w pracy musiał zostać dłużej, a jaki prezent na święta byśmy chcieli dostać, a może chcemy, żeby ugotowała nam coś dobrego i przywiozła. To wszystko z zewnątrz wydaje się bardzo miłe i wiele osób nie rozumie, w czym widzę problem. Ale ja po prostu zaczęłam postrzegać Adriana jako chłopca. Sama łapię się na tym, że mówię do niego "Adrianku". To mój mąż, dorosły i odpowiedzialny mężczyzna, a nie dziecko.


Adrian stara się zrozumieć swoją mamę, mówi, że to wszystko dlatego, że nie ma wnuków. Ale czy to jest wytłumaczenie? Mam urodzić dzieci po to, żeby teściowa zrozumiała, że jej syn jest dorosłym facetem, który ma żonę, pracę i własne mieszkanie?

Jak wygląda długoletni związek? Te ilustracje oddają to w 100%!
Źródło: www.instagram.com/amandaoleander
Reklama
Reklama