"Jestem zaręczona, ale rodzina nie akceptuje mojego narzeczonego. Bo jest czarnoskóry"

"Jestem zaręczona, ale rodzina nie akceptuje mojego narzeczonego. Bo jest czarnoskóry"

"Jestem zaręczona, ale rodzina nie akceptuje mojego narzeczonego. Bo jest czarnoskóry"

Canva

Miłość nie wybiera. Ale rodzina już tak – przekonała się o tym Sylwia, która spotkała się z dezaprobatą ze strony najbliższych po tym, jak przedstawiła im swojego narzeczonego z Afryki.

Reklama

Czarnoskóry narzeczony

Od zawsze pociągali mnie obcokrajowcy. Nigdy jakoś nie czułam, że mogę być zakochana w Polaku. Owszem, miałam kilku chłopaków i przelotnych znajomości, jednak wiedziałam że nic z tego na dłuższą metę nie będzie. Pochodzę z małej miejscowości pod Lublinem i nie pasuje mi mentalność która tu panuje. Także wśród mężczyzn, którzy od żony wymagają aby się zajęła domem, dzieckiem i jeszcze nim.

Zawsze byłam dziką duszą, chciałam zwiedzać, podróżować, poznawać nowe kultury i korzystać z życia, a nie tylko stać przy garach i co niedzielę biegać do kościoła. Dlatego kiedy tylko nadarzyła się okazja, wyjechałam na studia do Warszawy, gdzie dostałam się na wymianę studencką. To taki program, dzięki któremu studenci na jeden semestr mogą wyjechać na wybraną europejską uczelnię, a studenci z innych krajów przyjeżdżają do nas. I tak trafiłam do Madrytu, gdzie wszystko wydawało mi się tętniące życiem, kolorowe, pełne radości. Nie to co w mojej nudnej miejscowości, gdzie największą atrakcją było obgadanie sąsiada.

I tak poznałam Mwabę. Pochodził z Ghany, był zabawny i uroczy. A do tego bardzo męski. Od razu się w nim zakochałam. Przez cały semestr nie odstępowałam go na krok, aż nadeszła pora wyjazdu. Mwaba obiecał, że nasza miłość przetrwa rozłąkę i już kilka tygodni później wylądował na lotnisku w Warszawie z bukietem kwiatów i pierścionkiem zaręczynowym. Kiedy mi się oświadczył byłam w siódmym niebie!

- opowiada Sylwia.

Jej rodzina nie odniosła się jednak tak entuzjastycznie do nowego partnera.

Para trzyma się za ręce Canva

Spotkanie z rodzicami

Po kilku upojnych tygodniach postanowiłam zabrać na święta Wielkanocne mojego narzeczonego do domu rodzinnego. Uprzedziłam rodziców, że nie będę sama ale powiedziałam że to niespodzianka. Mbawa wystroił się jak stróż na Boże Ciało, przygotował bukiet róż dla mamy i pojechaliśmy.

Kiedy moja matka zobaczyła w drzwiach Mwabę, myślałam że zemdleje. Powiedziałam:
Cześć mamo, to mój narzeczony, Mwaba. Cieszę się, że w końcu możecie się poznać.
Matkę totalnie zatkało, nie wiedziała co powiedzieć. Na przedpokój szybko przybiegł mój ojciec, który jak nas zobaczył to złapał się za głowę i zawołał:

Olaboga, dziecko kogo ty tu przyprowadziłaś! Czy ktoś z sąsiadów cię widział?

Odparłam, że Mwaba to mój narzeczony i zamierzamy wziąć ślub i nawet jeśli nas nikt nie widział, to jeszcze nas zobaczą bo mam zamiar zaprosić wszystkich na wesele. Mój ojciec jakby zbladł, patrzył się to na mnie, to na Mwabę to na matkę, w końcu zaprosił nas do środka.

Wziął mnie na stronę i powiedział, że to chyba jakieś żarty, że mam natychmiast zabrać go zanim ktoś go zauważy i jak chcę sobie niszczyć życie to z dala od domu, bo on nie ma zamiaru na to patrzeć.

Nie tak cię wychowałem!

- grzmiał.

Ze łzami w oczach zabrałam Mwabę i wyszłam z domu. Pożegnał mnie widok matki, która na odchodne rzuciła:

Wróć, jak pójdziesz po rozum do głowy!

W domu nie byłam już 2 lata. Rodzice nie chcą ze mną rozmawiać, a niedługo urodzą się wnuki, których zapewne nie poznają, bo będą się wstydzili ich koloru skóry. Ale to nic, mamy zamiar przeprowadzić się do Hiszpanii, tam gdzie się poznaliśmy. Tam nikt się dziwnie nie patrzy na takie pary jak nasza.

Rzucił żonę dla 22-letniej uchodźczyni z Ukrainy. Teraz stracił pracę. Zobacz więcej w galerii!
Źródło: Instagram.com/tee_garnett
Reklama
Reklama