Paprocki&Brzozowski: Nie lubimy ubrania na sobie

Paprocki&Brzozowski: Nie lubimy ubrania na sobie

Najsławniejszy i ponoć najbardziej udany duet polskich projektantów.  Marcin Paprocki i Mariusz Brzozowski. W rozmowie ze mną projektanci opowiedzą o codziennej rutynie designera mody, a także zdradzą, dlaczego nie znoszą, jak ich nazywają polskimi Dolce i Gabbana.

Eustachy Bielecki: Zacznijmy standardowo. Czym jest dla was moda?
Marcin Paprocki: Przede wszystkim sposobem na życie…
Mariusz Brzozowski: … a poza tym ciężką pracą i wielkim hobby. Nawet uzależnieniem.
Marcin Paprocki: Nie przesadzaj (śmiech).

Reklama

Jak opisalibyście swój styl?
Mariusz Brzozowski: Staramy się, by w każdej naszej kreacji był pierwiastek sztuki. Stawiamy oczywiście na użytkowość.

Jaką będzie moda w nadchodzącym sezonie? W co powinniśmy zainwestować, by wiosną i latem 2012 roku wyglądać na czasie?
Marcin Paprocki: Niekwestionowanym trendem będzie przeźroczystość. Zajrzyjcie do naszego butiku. Spódnice z płatków róż robią wrażenie.

A "must have" dla mężczyzny? 
Mariusz Brzozowski: Trudno powiedzieć. Zbyt mocno nie siedzimy w modzie męskiej. Zastanawiam się, Marcin, co to mogłoby być?
Marcin Paprocki: Mogę powiedzieć, co na pewno NIE. Młodzi twórcy lubią ubierać mężczyzn w przeźroczystości. Ten trend jednak nigdy się nie sprawdzi. Na wybiegu wygląda spektakularnie, a w życiu porażka.

Polskie kobiety kochają Wasze kreacje. Nie wspomnę już o gwiazdach, które często zakładają outfity z metką Paprocki&Brzozowski na salony. Jak określilibyście swoją potencjalną klientkę, kobietę, którą ubieracie?
Marcin Paprocki: Staramy się do każdej kobiety podchodzić indywidualnie, za każdym razem Ją zaskakiwać… oczywiście tylko przyjemnie.
Mariusz Brzozowski: Nasza klientka ewaluuje. Czasem bywa tajemnicza i romantyczna, a niekiedy z pazurkiem.

W tym sezonie to chyba wolna amazonka.
Marcin Paprocki: (śmiech) wiosenno-letnia kolekcja to ubranie dla odważnej pani, która lubi zwracać na siebie uwagę. Nie jest to wojownicza kobieta-żołnierz... no może troszkę. Zwiewne jedwabie i miękkie musliny delikatnie podkreślają sylwetkę. Dodają kreacjom elegancji i romantyki.

Nie obawialiście się tak odważnego eksperymentu z kolorami? Słyszałem wiele krytyki na temat tych wzorów, które wykorzystaliście w nowej kolekcji.
Mariusz Brzozowski: Oczywiście, że się baliśmy. Wychodzimy jednak z założenia „kto nie eksperymentuje, ten nie idzie dalej”. Do tej pory bardzo bezpiecznie poruszaliśmy się w estetyce czerni, bieli i szarości.
Marcin Paprocki: Chyba znudziły się nam trochę te monochromatyczne kolory. Przyszedł czas na zmiany. Następne lato będzie bardzo kolorowe. Dlatego w kolekcji pojawiły się egzotyczne kwiaty i drapieżne printy.

Czy są takie materiały i kolory, które za żadne skarby nie użylibyście w swoich kolekcjach? Czy są granice, które jednak wolicie nie przekraczać?
Marcin Paprocki: Nie  cierpimy tafty. Użyliśmy ją pierwszy i ostatni raz wiele lat temu. Z kolorów – to brąz. Nigdy!

Historia z inspiracją jest równie interesująca. Jeśli się nie mylę natchnęła Was piosenka Madonny „Like a Virgin”.
Marcin Paprocki: Mieliśmy dwie inspiracje. Dwie całkowicie różne estetyki, które na pierwszy rzut oka są niepołączalne. Wolnomyślicielski klimat lat 80. i teledysk „Like a Virgin”…
Mariusz Brzozowski: … stąd te wszystkie koronki, obcisłe ołówkowe spódnice i dużo biżuterii.
Marcin Paprocki: Z drugiej strony na kolekcję miał wpływ film „Piknik pod wiszącą skałą”. Wszystko jest bardzo romantyczne, a zarazem niedopowiedziane, bajeczne.

Przechodzimy od „Like a Virgin” do mężczyzn. Dlaczego nie tworzycie nic dla panów? 
Marcin Paprocki: Na razie pozostajemy wierni kobietom – one fascynują nas bardziej niż mężczyźni.
Mariusz Brzozowski: Modę dla panów tworzylibyśmy przez swój własny pryzmat. Staramy się nie ubierać się jakoś krzykliwie i zbytnio nie rzucać się w oczy. Obawiam się, że te ubrania mogłyby być bardzo zwyczajne.

A co ubieracie najchętniej na co dzień?
Marcin Paprocki: Bardzo wygodne i proste rzeczy. Bez szału.

Jakieś ulubione marki?
Mariusz Brzozowski: Wiadomo, jak każdy, mamy swoich faworytów. Jednak metka nie ma największego znaczenia. Staramy się łączyć rzeczy z wyższej półki z ciuchami z sieciówek. Niektóre rzeczy sami sobie przerabiamy - coś doszywamy, robimy dekolty, zwężamy spodnie. Nie lubimy ubrania na sobie, bardziej kręcą nas eksperymenty ze stylizacjami kobiet.

Jak wygląda codzienny dzień pracy projektantów waszego kalibru.  Spotkania, przymiarki, luksus na wyciągnięcie ręki... Czy macie czas, by się porządnie wyspać?
Marcin Paprocki: Prawie nigdy. Zaczynamy o godz. 7. Spotykamy się w pracowni i oddajemy się pracy… na całego.
Mariusz Brzozowski: Wiecznie jakieś spotkania, wyjazdy. Od momentu kiedy otworzyliśmy swój butik śpimy, jemy i pracujemy przy Wiejskiej.
Marcin Paprocki: Od podszewki ten zawód nie wygląda tak kolorowo. Wymaga dużo czasu, wiele poświęceń i ogromnej cierpliwości.

Czy czujecie polskimi Dolce i Gabbana?
Mariusz Brzozowski: Nie czujemy się żadnymi Dolce i Gabbana. Przestaliśmy się nawet gniewać. Wiadomo, to takie pierwsze skojarzenie, które przychodzi do głowy.
Marcin Paprocki: Jako duet chcielibyśmy być porównywani do Proenza Scholuer czy Viktora&Rolfa.

Rozmawiał Eustachy Bielecki

Reklama
Reklama