Popkulturowa zupa od K Mag-u

Popkulturowa zupa od K Mag-u

Przepis na dobrą imprezę jest prosty: trochę modelek, biznesmenów, artystów i szczypta hipsterów. Wszystko jest zaprawione śmietanką celebrytów.

Taką była urodzinowa zabawa luksusowego magazynu „K Mag”. Nie mogło nas tam zabraknąć.

Reklama

O imprezach, organizowanych przez redakcję „K Mag-u”, chodzą legendy. Tradycyjne fashionweekowe afterparty tego magazynu jest ponoć najbardziej gorącą imprezą modową w Polsce.

Jak przyznaje redaktor naczelny Mikołaj Komar, recepta na udaną zabawę jest bardzo prosta: seksowne modelki, zdolni fotografowie, autorytetni redaktorzy mody, media, celebryci oraz świat biznesu. Wszyscy oni tworzą ten ekskluzywny, a zarazem bardzo rodzinny klimat, który panuje w czasie zabawy.

Trzecie urodziny magazynu były pretekstem do organizowania czegoś bardzo wyjątkowego. W czwartkową noc warszawski klub „Bank” pękał w szwach od celebrytów. Pod ścianką prasową pojawiła się Monika Brodka, Natalia Lesz, Ada Fijał, Marina Łuczenko oraz Kaja Środka. Niemal tysiąc gości z Polski i zagranicy tańczyło na parkiecie do białego rana.

Gwiazdą specjalną był projektant Krzysztof Stróżyna. Przyznam szczerze, jego kolekcja „Use Me”, zaprezentowana w czasie imprezy, wypadła bardzo średnio. Casualowe kreacje w plastyczne wzory, podkreślone gdzieniegdzie mocną pomarańczą, czerwienią lub ćwiekami nie do końca przypadły mi do gustu. Trochę zabrakło pomysłu (ile jeszcze czasu mamy się zachwycać rockowymi wykończeniami i prostym sieciówkowym denimem?) .

W kuluarach miałem okazję porozmawiać z redaktorem naczelnym magazynu Mikołajem Komarem, twórcą i motorem napędowym „K mag-u”.

Eustachy Bielecki: Sztuka, moda, design… ogólnie wszystko, co kręci współczesnych hipsterów.

Mikołaj Komar: No wiesz, bardzo zawężasz grono naszych czytelników. „K mag” jest masowym tytułem. Czyta nas ponad 60 tys. ludzi, a przez internet docieramy do 100 tysięcy. Na pewno są wśród nich hipsterzy, ale nie tylko. Wydaje mi się, że zjawisko hipsterów jest wykreowane przez media. Jakieś dziesięć lat temu nie mieliśmy pojęcia o czymś takim. Do hipsterów należą ludzie, którzy lubią się wyróżniać, znają się na nowinkach… tylko pozytywne rzeczy. Są to kreatywni ludzie. To, moim zdaniem, lepsze określenie. Właśnie do takich kreatywnych osób kierujemy nasz magazyn.

E.B.: O czym tak naprawdę jest „K Mag”? Format i treść znacząco różni się od typowych luksusowych pism.

M.K.: Magazyn jest selekcjonerem tego, co dobre. Jeśli dużo pracujesz, prowadzisz firmę czy uczysz się, nie masz tak naprawdę czasu, by dostrzec ciekawe rzeczy w świecie popklutury. Nasze pismo wybiera najciekawsze rzeczy i publikuje je. Jest to nowe podejście do stylu, życia, kultury. Każdy, kto jest zainteresowany designem, modą, sztuką, teatrem powinien czytać „K Mag”… lub przynajmniej go oglądać (śmiech).

E.B: O kmagowych imprezach chodzą legendy. Wiele osób z zagranicy bardzo ciepło wspomina tradycyjne fashionweekowe afterparty w Łodzi. Jak to robicie? Jaka jest tajemnica udanej imprezy?

M.K.: Recepta na dobrą imprezę, domówkę czy imprezę masową, jest jedna. To są ludzie. Jeśli jesteś w stanie dobrze dobrać gości, to masz zawsze wspaniałą imprezę. Niezależnie od tego jakie jest miejsce czy muzyka. Trzeba umieć zmieszać tych ludzi. Ja zawsze robię coś w rodzaju zupy – dodaję trochę modelek, biznesmenów, artystów, szczyptę hipsterów i 10 procent ludzi z ulicy. Wtedy zabawa się udaje.

Eustachy Bielecki

Reklama
Reklama