Nie żyje Artur "Waluś" Walczak, który brał udział w gali PunchDown, mierząc się z Dawidem Zalewskim. Cios, który zadał mu przeciwnik, okazał się tak silny, że Artura od razu przewieziono do szpitala. 46-latek przez miesiąc był w śpiączce.
Artur "Waluś" Walczak nie żyje
W czasie walki, która odbyła się 22 października, nic nie wyglądało niebezpiecznie. Wszyscy myśleli, że obaj panowie po wymierzeniu sobie ciosów, podają sobie ręce i wrócą do domu. Artur trafił do szpitala po znokautowaniu przez Dawida Zalewskiego, które doprowadziło do uszkodzenia mózgu.
Gdy do mediów przedostała się informacja o ciężkim stanie zawodnika PunchDown, nikt nie mógł w to uwierzyć. Artur kochał sport i niejedną walkę w swoim życiu stoczył. Przyjaciele i rodzina wierzyli, że 46-latek wyjdzie z tego cało. Niestety dziś media obiegła smutna informacja.
Śmierć Artura Walczaka
26 listopada sportowiec miał zostać przewieziony do specjalistycznego ośrodka, ale jego stan pogorszył się tuż przed wyjazdem. Artur "Waluś" Walczak zmarł w jednym z wrocławskich szpitali.
Całe środowisko sportowców jest poruszone, a jego przyjaciel Bonus BGC pożegnał go we wzruszającym wpisie.
Spoczywaj w pokoju Przyjacielu. Do końca wszyscy wierzyliśmy... Mam nadzieję, że tam będzie Ci lepiej niż tu… Świat się kończy. Będzie mi Cię brakowało Artur
Wyrazy współczucia dla rodziny i przyjaciół.
źródło: Głos Wielkopolski