"Kilka dni temu miała miejsce w moim domu wizyta duszpasterska. Nie jesteśmy jakoś ultra mocno wierzącą rodziną, ale z drugiej strony, zawsze wychodziliśmy z założenia, że lepiej wierzyć, niż nie wierzyć. Czasem nawet księdza po kolędzie nie przyjmowaliśmy, ale w tym roku przyjęliśmy, bo jednak córka w tym roku za mąż wychodzi, będzie ślub i tak dalej, więc pomyśleliśmy, że trzeba będzie. Mój mąż był trochę niechętny, bo zawsze krytykował tych wszystkich księży za to, że tylko pieniądze się dla nich liczy, jeszcze bardziej w tych takich małych miejscowościach, jak nasza. A jednak tym razem zostaliśmy miło zaskoczeni".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: historie@styl.fm. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Jesteśmy wierzący, ale nie jakoś mocno
Jesteśmy typem rodziny, która wierzy w Boga, ale nasza wiara została zachwiana przez pandemię. Coraz rzadziej chodziło się do Kościoła i jakoś się tak człowiek odzwyczaił. Poza tym tyle się słyszało o tym wszystkich aferach w Kościele... no sami wiecie, co mam na myśli, oraz o takim sojuszu Kościoła i poprzedniej władzy, którą my całą rodziną nie tolerowaliśmy, ale tutaj postawię kropkę.
W tym roku jednak postanowiliśmy księdza przyjąć. No, bo córka zaraz za mąż wychodzi, będzie ślub, to wiadomo...
Ksiądz bardzo nas zaskoczył
Przygotowaliśmy pieniądze dla księdza - 100 złotych, bo podobno tyle się teraz daje i czekaliśmy na księdza.
Przyszedł dość szybko - jakiś taki bardzo młody i miły. Na szczęście nie rozmawiał z nami o polityce, ani nie zadawał jakiś intymnych pytań, bo tacy księża też nam się zdarzali. Ten jednak był inny - bardzo uśmiechnięty oraz dobrotliwy. Pytał tylko, jak nam się układa i co robimy w życiu. Muszę przyznać, że rozmowa świetnie się układała i miałam wrażenie, że ja rozmawiam z wieloletnim przyjacielem, a nie księdzem, który przychodzi po kolędzie. To było dla mnie olbrzymie zaskoczenie, ale takie pozytywne.
Ksiądz potem się pomodlił razem z nami, uśmiechnął się i na końcu chciał już wychodzić. Od razu sięgnęłam do kieszeni i mówię, że "to dla księdza". On zapytał, czy chodzi mi, że to na rzecz Kościoła, a ja odparłam, że tak.
Ksiądz wtedy stwierdził, że finanse parafii są dobre i żebym przekazała te pieniądze na jakiś szczytny cel - na przykład na chore dzieci i wtedy się znacznie bardziej przysłużę całej sprawie. Byłam bardzo zaskoczona.
Ach, gdyby wszyscy księża byli tacy jak ten, to liczba wiernych tylko by rosła!
Matylda
Przeczytaj także
"Nie przyszłam na swój ślub, bo narzeczony nie pozwolił mi zaprosić 80-letniej Marii"
"Biorę ślub kościelny, mimo że jestem niewierząca. Dzięki temu dostanę większe koperty"
"Chcę, by mój drugi mąż adoptował moje dziecko. Tak będzie lepiej dla córki i dla nas"